Niedobry pasterz - Przemysław Borkowski
Tytuł: Niedobry pasterz
Autor: Przemysław Borkowski
Wydawnictwo: Czwarta Strona
Seria/cykl: Zygmunt Rozłucki, tom II
Premiera: 9 maja 2018 r.
Moja ocena: 7/10 (bardzo dobra)
Przyznam, że byłam zaintrygowana informacją, że członek jednego z najpopularniejszych kabaretów w Polsce pisze kryminały. Postanowiłam poznać drugie oblicze Przemysława Borkowskiego (a może pierwsze, kto wie?) i zapoznać się z :Niedobrym pasterzem", który 9 maja ukazał się nakładem wydawnictwa Czwarta Strona. Okazało się także, że ta książka jest drugim tomem z cyklu o Zygmuncie Rozłuckim, co wzbudziło moje obawy (nie znałam bowiem pierwszej części) jednak zapewniono mnie, że pozycje te można czytać niezależnie od siebie i że dobra książka po prostu się obroni.
I stwierdzam, że wydawnictwo miało rację - "Niedobry pasterz" zdecydowanie się obronił.
We wsi pod Olsztynem zostaje zamordowana 15-latka. O tyle jest to zbrodnia nietypowa, że na miejscu zbrodni kilka elementów do siebie zupełnie nie pasuje. Podejrzanymi są jej kolega, z którym wracała w nocy do domu z dyskoteki oraz miejscowy pijaczek - jednak odsuwają się oni w cień, bowiem do zbrodni przyznaje się... ksiądz. Dwa dni po odkryciu ciała dziewczyny do wsi przyjeżdża Zygmunt Rozłucki - psycholog, właśnie zatrudniony w olsztyńskim szpitalu, wracający na "stare śmieci" - w domu, którym właśnie wynajął, trzy miesiące wcześniej miały miejsce tragiczne wydarzenia z nim i pewną dziennikarką Karoliną w roli głównej. Jakaś siła go ciągnie do tego miejsca i nie potrafi początkowo zrozumieć, co powoduje, że chce zamieszkać w domu, w którym był trzymany jako zakładnik i w którym widział samobójczą śmierć porywacza. Przyjąć należy więc, że te wydarzenia miały miejsce w pierwszej części serii - autor bardzo sprawnie informuje czytelnika o tym, co miało miejsce kilka miesięcy temu, bez "wytykania" nieznajomości pierwszego tomu. Czytelnik domyśla się, że Rozłuckiego i Karolinę coś łączyło w przeszłości, albo przynajmniej, że Rozłucki by tego sobie życzył. Echem "Zakładnika" jest także postać komisarza Sądeckiego - prowadzącego ówcześnie śledztwo, jak również aktualnie próbującego rozwikłać zagadkę zamordowania nastolatki. Dowiadujemy się, że nasi bohaterowie, czyli Rozłucki i Karolina bardzo pomogli przy poprzednim śledztwie, zatem i teraz prosi ich o pomoc. Rozłucki jako psycholog ma świetną zdolność obserwacji i wyciągania odpowiednich wniosków, natomiast Karolina - dziennikarską intuicję i smykałkę. Bohaterom nie trzeba dwa razy powtarzać i z zapałem wdrażają się w życie tutejszej społeczności...
Życie na tej wsi jest specyficzne. Albo nie - jest po prostu życiem na wsi. Rozłucki, jako psycholog, rozumie, jakie mechanizmy tutaj żądzą i wmawiając sobie, że to dla dobra śledztwa, coraz bardziej zatraca się w alkoholowym nałogu. Autor świetnie ukazuje sposób myślenia człowieka uzależnionego - a tutaj mamy jeszcze do czynienia z osobą, która zdaje sobie z tego wszystkiego sprawę. Do tego dochodzą kwestie kompleksów, związanych z jego relacją z Karoliną, problemy z przeszłością (samobójcza śmierć ojca i siostry) i otrzymujemy człowieka z naprawdę silną depresją... Autor daje czytelnikom bohatera z krwi i kości, bardzo realnego i niewydumanego, charakterystycznego, bez cienia mdłości, jeśli wiecie, o co mi chodzi. Z kolei Karolina... No działała mi dziewczyna na nerwy swoim zachowaniem, a zwłaszcza swoim stosunkiem do Rozłuckiego. Domyślam się, że to był celowy zabieg autora, bowiem i ta bohaterka jest "jakaś", ma swoje za uszami i jest bardzo rzeczywista. Do tego mamy Sądeckiego, księdza, Robercika, matkę zamordowanej dziewczyny... cały arsenał naprawdę dobrze i ciekawie zbudowanych postaci, niejednowymiarowych. Niezwykle interesująca jest postać księdza - zarówno pod kątem psychologicznym, jak i charakterologicznym.
Autorowi nie sposób zarzucić braku spostrzegawczości i złego researchu - jestem pod ogromnym wrażeniem pieczołowitości, z jaką zbudował nie tylko postacie, ale również fabułę "Niedobrego pasterza". Książka zawiera mnóstwo przemyśleć i spostrzeżeń Rozłuckiego, jednak w żadnej mierze nie powoduje to, że jest ona nudna i mdła, a wręcz przeciwnie. Autor idealnie wyważył ilość opisów i akcji - tak, by czytelnik mógł poznać i zrozumieć mechanizmy zachodzących w książce wydarzeń, jak i motywacje jej bohaterów, a zarazem nie oderwać się od lektury. I co najważniejsze - zrobił to po prostu w logiczny sposób, co mogło nie być takie oczywiste. Najgorsze, co można zaserwować czytelnikowi, to właśnie brak logiki w opisywanych wydarzeniach, czy postępowaniu bohaterów. Widać, że Przemysław Borkowski bardzo się postarał i ze szczegółowością godną podziwu wykreował historię, która wciąga do ostatniej przeczytanej kartki.
"Niedobry pasterz" kończy się w taki sposób, że... autor musi, po prostu musi jak najszybciej wydać kolejny tom. Nie spodziewałam się aż tak dobrej lektury i będę wyczekiwać z niecierpliwością kolejnej części serii o Zygmuncie Rozłuckim.
Znacie twórczość Przemysława Borkowskiego? Jeśli nie, to mam nadzieję że udało mi się Was zachęcić przynajmniej po "Niedobrego pasterza" :)
Za książkę dziękuję wydawnictwu Czwarta Strona.