Hashtag - Remigiusz Mróz
|
W kwestii wyjaśnienia - książka do mnie dotarła w trakcie pakowania się na krótki wypad nad morze, nic dziwnego więc, że uznałam ją za idealną lekturę na plażę (w tle moje pakowanie się ;)) |
Tytuł: Hashtag
Autor: Remigiusz Mróz
Wydawnictwo: Czwarta Strona
Premiera: 18 lipca 2018 r.
Moja ocena: 9/10
Ci, którzy mnie znają, dobrze wiedzą, że ostrożnie podchodzę do twórczości Remigiusza Mroza. Nie chodzi nawet o ilość wydawanych przez niego książek (choć może to razić, można się zastanawiać nad "rzetelnością" tak napisanych/wydanych książek, ale nie można autorowi zarzucać, że wykorzystuje to, iż jest na topie, każdy z nas by to zapewne zrobił - wszystko zależy od perspektywy), lecz o mętne tłumaczenie się fikcją literacką, gdy zarzucane mu są błędy logiczne czy niezgodność z rzeczywistością pewnych faktów (wielokrotnie wspominałam choćby o mrozowych aplikantach w todze czy oskarżonym jako świadku). I o ile nie przeczytałam "Nieodnalezionej", czy "Czarnej Madonny", to myślę, że z dużą dozą prawdopodobieństwa negatywne (ale uargumentowane) komentarze na temat tych książek mogą mieć pokrycie w rzeczywistości. Jeśli chodzi o Chyłkę - zatrzymałam się na "Inwigilacji" i raczej nie sięgnę po kolejne części z uwagi na moje zboczenie zawodowe i niechęć do czytania kolejnych głupot procesowych (na które jednak przeciętny czytelnik nie zwróci uwagi). Przyznać musicie, że nie dziwi już zupełnie kolejna informacja o nowej książce Mroza - ja jednak, gdy usłyszałam, że autor próbuje sił w thrillerze psychologicznym, postanowiłam bliżej przyjrzeć się jego nowemu "dziełu", żeby móc zabrać głos w dyskusji, która zapewne rozgorzeje po premierze.
Po lekturze "Hashtagu" moja refleksja jest taka - autor zagrał mi, jako czytelnikowi, na nosie (spodziewałam się bowiem błędów logicznych, których jednak nie wyłapałam) i świetnie przygotował się na ewentualny atak ze strony "hejterów" (pamiętajmy, że dobrze uargumentowany negatywny komentarz pod ten trend nie podpada) - "Hashtag" został napisany tak, że właściwie każde ewentualne niedociągnięcie można bardzo prosto wytłumaczyć. Nie, nie napiszę jak, bo zdradziłabym cloue fabuły, niemniej przyznać trzeba, że Remigiusz Mróz dobrze odrobił swoją lekcję, choćby w ten (sprytny moim zdaniem) sposób właśnie.
Zacznę może od tego, że narracja została poprowadzona dwutorowo - narratorką pierwszoosobową jest Tesa, zakompleksiona kobieta ze znaczną otyłością, mająca problemy z funkcjonowaniem w społeczeństwie, lecz wbrew pozorom kochana i kochająca żona Igora, którego poznała na studiach - wspólnie uczęszczali na koło naukowe, prowadzone przez jednego z wykładowców, Krystiana Strachowskiego. To on jest kolejnym głównym bohaterem tej książki i to z jego punktu widzenia prowadzona jest ta druga narracja - tutaj pojawia się w formie trzecioosobowej, wszechwiedzącej. Początkowo czytelnik musi rozstrzygnąć, w jakich relacjach czasowych pozostają te dwa punkty widzenia, jednak szybko można się zorientować, co i jak. Krystian pojawia się także na etapie późniejszym w relacji Tesy - okazuje się, że bohaterowie mają za sobą bliżej nieokreślony związek, nie tylko na poziomie wykładowca-student. Przez całą książkę tak naprawdę nie wiadomo, co do końca łączyło tych dwoje, gdyż z różnych fragmentów czytelnik może wyciągać różne wnioski, a często informacje (i nie tylko co do relacji tej dwójki) są ze sobą w sprzeczności, jak również niedomówione. Jednak zostało to podane w taki sposób, że czytelnik zdaje sobie sprawę, że autor zrobił to po prostu specjalnie i że to część drogi do poznania rozwiązania zagadki tajemniczej apsydy.
No właśnie - od tego zaczyna się książka. Tesa otrzymuje smsa, że czeka na nią paczka. Sytuacja wydaje się nie być w ogóle podejrzana, ale sęk w tym, że dziewczyna niczego nie zamawiała, a z racji fobii społecznej, jeśli już - zamówiłaby z dostawą do domu, nie paczkomatu. W paczce znajduje się kartka z jej imieniem i hashtagiem "apsyda" oraz figurka czaszki. Tesa, wraz ze swoim mężem Igorem, zaczyna śledztwo, sprawdza znaczenie tego słowa i trafia do ojczyzny hashtagów - Twittera. Jej odkrycie przyprawia o gęsią skórkę, bowiem znajduje pod tym # zdjęcie osoby (wrzucone tego samego dnia), która... wiele lat temu zaginęła. Z biegiem czasu pojawiają się kolejne zdjęcia pod #apsyda, należące do osób, które albo są zaginione, albo... nie żyją. Historia zaczyna jeszcze bardziej mrozić krew w żyłach, gdy znika sam Igor, a Tesa otrzymuje przesyłkę z informacją, że jej mąż jest pierwszym z wielu...
Bohaterka postanawia odezwać się do Krystiana, by ten pomógł jej rozwikłać zagadkę #apsydy - nie trzeba chyba wyjaśniać, że ostatnia przesyłka ma tragiczne przesłanie, a być może to od Tesy zależy życie wielu osób. Dziewczyna otrzymuje wiele sprzecznych sygnałów i tajemniczych wiadomości, do tego dochodzą jej problemy psychiczne (chyba zapomniałam wspomnieć, że Tesa wielokrotnie próbowała targnąć się na swoje życie) i fobie społeczne -Tesie zaczyna najzwyczajniej w świecie mieszać się w głowie, nie wie, co jest prawdą, a co być może wytworem jej wyobraźni. Co więcej - czytelnik także tego nie wie. Autor sprawnie wyprowadza w pole (może nie w tak "spektakularny" sposób, jak w dotychczas przeczytanych przeze mnie jego książkach, lecz tak jakby... subtelniej, nie śmiejąc się z inteligencji czytelnika, dość "logicznie", na ile logiczny może być "Hashtag"). Pisałam wyżej, że informacje z punktu widzenia każdego z bohaterów często były ze sobą sprzeczne - wyszłam z założenia więc, że to do narracji Tesy (jako pierwszoosobowej!) należy podejść ostrożnie (czytałam ostatnio "Nie ufaj nikomu", podejrzewałam podobny zabieg), że to ona ma zaburzone poczucie rzeczywistości. I co? Nie odpowiem na to pytanie... inaczej odebrałabym Wam całą przyjemność z czytania tej książki. Zgrzytało mi ponadto to, jaki obraz Tesy wyłaniał się z jej opowieści, a jaki z narracji trzecioosobowej - miałam wrażenie, że czytam o dwóch różnych osobach (podobnie w przypadku Krystiana) i myślałam, że tutaj autor się mocno potknął, ale... no właśnie. Odnoszę wrażenie, że Remigiusz Mróz nigdzie się nie wyłożył. Autor podrzuca czytelnikowi tropy, już ma się wrażenie, że wiadomo, o co chodzi (choć dalej budzi to niedowierzanie), a potem następuje charakterystyczne dla autora zakończenie historii.
Nic nie jest takie, jakim się wydaje, a książkę zamyka się z wielkim znakiem zapytaniem w głowie. Co się tutaj tak właściwie stało?
Przeplatane relacje - z punktu widzenia Tesy i Krystiana - mają pomóc czytelnikowi w rozwikłaniu zagadki tajemniczej #apsydy. Kto za tym wszystkim stoi? Dlaczego akurat Tesa? Czytelnikowi ma się wydawać, że powoli dochodzi prawdy, jednak co rusz następują kolejne zwroty akcji, które całkowicie wywracają przyjętą dotychczas (już i tak kilka razy zmienianą) koncepcję. Przez to nie można właściwie oderwać się od lektury, a książka zdecydowanie wpisuje się w klimat gatunku.
Co do bohaterów - portret Tesy został nakreślony bardzo wyraźnie i jest inny od dotychczas poznanych przeze mnie mrozowych kobiecych kreacji. Dziewczyna mnie nie irytowała, a wręcz przeciwnie - mocno jej kibicowałam, by odkryła wreszcie swoją rolę w tym całym przedstawieniu. W ogóle poprawcie mnie, jeśli się mylę (nie czytałam wszystkich książek autora), ale to chyba pierwsza kobieca narracja pierwszoosobowa w twórczości Mroza? W moim odczuciu wypadła całkiem zgrabnie (i nie chodzi mi o tuszę głównej bohaterki oczywiście). Co do Krystiana... tutaj jest mi znacznie ciężej odnieść się do jego postaci, a wszystkiemu winne jest zakończenie właśnie, a spoilerować zwyczajnie nie wypada. Ale zdradzić chyba mogę, że przez całą książkę byłam wobec niego podejrzliwa, ale takie odczucie autor zdecydowanie chciał osiągnąć.
W książce pojawia się dużo filozoficznego i psychologicznego "bełkotu", jak to się mówi, oraz teorii postrzegania świata. Jest to niezbędne nie tylko po to, by poznać motywy sprawcy i spróbować je zrozumieć, ale także, by namieszać czytelnikowi w głowie co do racjonalności i poczytalności Tesy. To zupełnie nie moja działka, dlatego o wiele lepiej czytało mi się tę książkę, niż jakąkolwiek z serii o Chyłce. Jedno z pojęć pamiętałam ze studiów, inne sprawdziłam w Internecie i myślę, że autor całkiem zgrabnie je wykorzystał w swojej książce, czyniąc z niego jakby podwaliny do powątpiewania w racjonalność Tesy.
Co do stylu pisania autora - tutaj nigdy nie miałam zastrzeżeń i nie inaczej jest w przypadku "Hashtagu". Przez lekturę płynie się lekko i z zaciekawieniem, nie tylko z uwagi na historię przedstawioną w książce, ale także dzięki lekkiemu pióru Mroza.
Książce właściwie nie mam nic do zarzucenia. Tak, jak pisałam na początku - wszelkie sprzeczności i niedomówienia wyjaśnia zakończenie i to takie, za które biję brawo autorowi, bo nie pozostaje mi robić nic innego. Jestem pod wrażeniem tej historii, a przede wszystkim jej konstrukcji - nie spotkałam jeszcze w żadnej książce takiego zabiegu, jaki zdecydował się zastosować autor. I dał mi tym pstryczka w nos, bo byłam nastawiona na skrytykowanie tej pozycji - pstryczka w nos wszystkim krytykującym jego tempo pisania i częstotliwość wydawania książek w kontekście robionego przez niego researchu. Jeśli przeczytacie tę książkę, to dowiecie się, dlaczego tak podkreślam to ostatnie. Mam nadzieję, że Remigiusz Mróz będzie się tego trzymał, bo lekcję ewidentnie wyciągnął.
Czekacie na premierę? Domyślam się, że tak ;) Dajcie później znać, jak Wasze wrażenia po lekturze ;)
Za książkę dziękuję Czwartej Stronie.
#hashtag #apsyda #remigiuszmróz #czwartastrona #czwartastronakryminału, #thrillerpsychologiczny