Uratuj mnie - Anna Bellon
Tytuł: Uratuj mnie
Autor: Anna Bellon
Wydawnictwo: OMGBooks/Znak Lineranova
Data wydania: 28 września 2016 r.
Seria: The Last Regret, tom I
Seria: The Last Regret, tom I
Moja ocena: 6/10 (dobra)
Przyznam się Wam do czegoś na początku. Czekałam z niecierpliwością, aż ta książka do mnie dotrze. Sprawdzałam codziennie skrzynkę na listy po powrocie do pracy i wracałam rozczarowana do domu, gdy okazywało się, że jest pusta.
Tak też mogę określić swoje odczucia po lekturze "Uratuj mnie". Spodziewałam się czegoś więcej. Nie mogę jednak napisać, że ta książka jest zła i jej Wam nie polecam, bo wówczas bym skłamała. I bądź tu człowieku mądry i pisz wiersze!
Maię poznajemy trzy lata po tragicznym wypadku, w którym brała udział ona i jej brat. Napisałam tragicznym, więc już się pewnie domyślacie, że ktoś z tej dwójki nie wyszedł bez szwanku. Maia bardzo przeżyła śmierć ukochanego starszego brata i to wydarzenie odcisnęło piętno na jej psychice. Postanowiła odciąć się od wszystkich ludzi, którzy ją otaczają, by już nigdy nie zostać zranioną.
Kyler natomiast jest nowym uczniem w szkole, do której uczęszcza również Maia. Jego matka jest pisarką, więc może pracować właściwie wszędzie, dlatego cała rodzina podąża za ojcem Kylera - słynnym ekonomistą, a Kyler już ósmy raz zmienił szkołę.
Jak nie jest trudno się domyślić - nasza dwójka spotyka się pewnego razu w szkole. Kyler jest dość upartym stworzeniem i próbuje przebić się przez mur, który od kilku lat mozolnie budowała wokół siebie Maia. No dobra, ale pewnie zachodzicie w głowę, jakąż to tajemnicę skrywa nasz główny bohater? No bo musi przecież być w jakiś sposób naznaczony przeszłością. I fakt - jest. I tutaj pojawił się w moim odbiorze opisywanej książki mały zgrzyt. Rozumiem przyczynę zachowania Kylera, opisywanego jako "dwa lata wcześniej". Jednak skutek jest dla mnie taki... mało wiarygodny. Ten, kto czytał książkę, może zwrócił na to uwagę, a może i nie, ale ja jakoś nie umiem wyobrazić sobie UWAGA SPOILER szesnastolatka znajdującego sobie dziewczyny na jedną noc. Może mam wyobrażenie o kilkunastolatkach sprzed dziesięciu lat, kiedy sama byłam w tym wieku i nie idę z duchem czasu, ale nic na to nie poradzę, że mi to nie przypasowało.
Mamy więc dwoje zranionych nastolatków, próbujących jakoś przetrwać w otaczającej ich rzeczywistości, czyli idealny składnik powieści młodzieżowej. Postać Kylera bardzo przypadła mi do gustu, swoją arogancją i zuchwałością przypominał mi Jace'a Herondale'a (Morgensterna, Waylanda - jak wolicie :)), co nie zmienia faktu, że biło od niego takie wewnętrzne ciepło. Maia natomiast wcale nie odstawała od niego ze swoimi ciętymi ripostami, jednak skrzywdzona dusza potrzebowała czasu, by ukazać w pełni swój prawdziwy charakter. Co do pozostałych bohaterów - polubiłam wszystkich, którzy byli do polubienia, a czarny charakter pozostał czarnym charakterem. Lekko zadziwiające jednak było, że nasi bohaterowie mieli same sławy w kręgu swoich najbliższych :) No ale nie jest to nic, co mogłoby zaważyć na odbiorze czytanej pozycji.
Autorka sprawnie posługuje się językiem - książkę czyta się gładko, choć czasem zacinałam się na niektórych dialogach, infantylnych i nic nie wprowadzających do opisywanej historii (np. szczególna uwaga została poświęcona Mai, która piecze ciasto dyniowe, a Kyler się temu niesamowicie dziwi). Obok pojawiały się głębokie przemyślenia głównych bohaterów, autorka zaserwowała kilka takich myśli, które z powodzeniem można by ładnie wykaligrafować, oprawić w ramkę i powiesić na ścianie.
Co mnie zatem rozczarowało, zapytacie. Ano na przykład poprowadzenie historii i punktu kulminacyjnego. Wyskoczył jak Filip z konopi, taki zupełnie nierealny i nierzeczywisty. Musi być zwrot akcji, powiecie. Tak, zgadzam się, oczywiście, że musi, ale ten był jak dla mnie zbyt przerysowany. I więcej - wątek, którego dotyczył nasz punkt kulminacyjny, nie został zbyt szczegółowo rozwinięty - autorka z pewnością nie poświęciła mu tyle uwagi, co głównej bohaterce. A narracja została poprowadzona dwutorowo (co swoją drogą bardzo lubię w czytanych przeze mnie książkach), natomiast w moim odczuciu ten wątek z przeszłości Kylera został potraktowany troszkę po macoszemu.
Książka ma podnieść na duchu i pozwolić jasno patrzeć w przyszłość. Jednak zakończenie trąciło taką... "cukierkowatością", nierealnością. Nie napiszę w tym temacie nic więcej, bo nie o to chodzi w tym wpisie - aby wyrobić własną opinię, musicie sięgnąć po "Uratuj mnie" i przekonać się, czy cokolwiek, co zostało tutaj zarzucone książce, również w Waszym odczuciu ma miejsce.
Podsumowując - książka budzi we mnie mieszane uczucia. Nie mogę napisać, że mi się nie podobała, ale raczej nie będzie to pozycja, która zajmie jakieś szczególne miejsce w mojej biblioteczce.
Niemniej jednak gratuluję autorce sukcesu, bowiem wydanie "Uratuj mnie" Anna Bellon może z pewnością zaliczyć do swoich niesamowitych osiągnięć. Mam nadzieję, że niedługo będę mogła przeczytać kolejną część The Last Regret, bowiem jestem niezmiernie ciekawa, jaki autorka ma pomysł na kontynuację "Uratuj mnie". A może będzie to historia, która dzieje się równolegle do opisywanej w książce? :)