W sieci umysłów - James Dashner
(Doktryna śmiertelności, tom I)
Tytuł: W sieci umysłów
Tytuł oryginalny: The Eye Of Minds
Tytuł oryginalny: The Eye Of Minds
Autor: James Dashner
Wydawnictwo: Albatros
Cykl: Doktryna śmiertelności, tom I
Data wydania w Polsce: wrzesień 2015 r.
Moja ocena: 4/10 (może być)
Moja ocena: 4/10 (może być)
Opis: Aby schwytać hakera, potrzebujesz hakera.
„The Eye of Minds”rozpoczyna serię Mortality Doctrine, której akcja dzieje się w świecie hiperrozwiniętej technologii, cyberterrorystów i gier tak doskonałych, że przerastają najdziksze marzenia… albo najgorsze koszmary.
We wrześniu 2015 roku na ekrany kin wchodzi film nakręcony na podstawie książki Jamesa Dashnera.
Michael jest graczem. I – jak większość graczy – więcej czasu niż w realnym świecie spędza w wirtualnej rzeczywistości VirtNet. Do VirtNetu można wejść i umysłem, i ciałem, a jeśli jesteś hakerem, czeka cię jeszcze więcej zabawy. Bo przecież najfajniej jest łamać zasady, prawda?
Ale pewne reguły powstały nie bez powodu… Kiedy jeden z hakerów zaczyna seryjnie mordować, rząd wie, że aby go schwytać, potrzebny będzie równie dobry haker. I to właśnie Michael wygląda na osobę, która może włamać się do najbardziej skomplikowanego systemu na świecie. Jeśli zgodzi się podjąć tej misji, będzie musiał wejść do VirtNetu nigdy nieodkrytymi ścieżkami. I uważać, aby nie stracić z oczu bardzo cienkiej granicy między grą a rzeczywistością…
„The Eye of Minds”rozpoczyna serię Mortality Doctrine, której akcja dzieje się w świecie hiperrozwiniętej technologii, cyberterrorystów i gier tak doskonałych, że przerastają najdziksze marzenia… albo najgorsze koszmary.
We wrześniu 2015 roku na ekrany kin wchodzi film nakręcony na podstawie książki Jamesa Dashnera.
Michael jest graczem. I – jak większość graczy – więcej czasu niż w realnym świecie spędza w wirtualnej rzeczywistości VirtNet. Do VirtNetu można wejść i umysłem, i ciałem, a jeśli jesteś hakerem, czeka cię jeszcze więcej zabawy. Bo przecież najfajniej jest łamać zasady, prawda?
Ale pewne reguły powstały nie bez powodu… Kiedy jeden z hakerów zaczyna seryjnie mordować, rząd wie, że aby go schwytać, potrzebny będzie równie dobry haker. I to właśnie Michael wygląda na osobę, która może włamać się do najbardziej skomplikowanego systemu na świecie. Jeśli zgodzi się podjąć tej misji, będzie musiał wejść do VirtNetu nigdy nieodkrytymi ścieżkami. I uważać, aby nie stracić z oczu bardzo cienkiej granicy między grą a rzeczywistością…
Moja opinia:
Zasiadając do lektury "W sieci umysłów" byłam pewna świetnie zapowiadającej się przygody. Mam za sobą genialną trylogię "Więźnia labiryntu" tego autora, którą jestem zachwycona, więc byłam przekonana, że z tą pozycją będzie tak samo. Niestety - w ogólnym rozrachunku jestem delikatnie mówiąc rozczarowana tą książką i nie wiem, czy w przyszłości sięgnę po kolejne tomy.
A zapowiadało się naprawdę ciekawie. Od pierwszych kartek Dashner przedstawia nam intrygujące wydarzenia, które powodują, że aż chce się czytać dalej. Poznajemy głównego bohatera - Michaela, świetnego gracza i hakera - oraz powoli zanurzamy się w jego świat - świat Snu oraz Jawy. Technologia jest tak zaawansowana, że ludzie mogą wręcz zatopić się w wirtualnej przestrzeni, w rzeczywistości, jaką tylko są w stanie sobie wyobrazić. Kiedy się nią znudzą, bądź też kiedy po prostu stracą w niej życie - wracają na Jawę, by iść spokojnie do szkoły czy pracy - by móc zajmować się swoim "rzeczywistym" życiem. Czytając "W sieci umysłów" w pewnym momencie straciłam rachubę, co jest Jawą, a co Snem - jest to tym bardziej przerażające, gdyż zdałam sobie sprawę, że świat, w którym przyszło mi żyć, właśnie do tego zmierza - do wszechobecnej cyberprzestrzeni, od której coraz więcej aspektów naszego życia staje się zależnych. Dlaczego wirtualne życie jest tak pociągające? Bo jest ciekawsze od naszego prawdziwego - nie bójmy się tego powiedzieć. Michael też tak uważa - spędza w nim więcej czasu, niż w realnym świecie - ma tam przyjaciół, swoje ulubione miejsca, lepsze doznania. Okej, pisałam, że od samego początku lektury autor rzuca nas w wir wydarzeń, więc do tego wrócę - czytelnik nie ma właściwie czasu, żeby złapać oddech, jest atakowany zewsząd informacjami na temat wykreowanej przez Dashnera rzeczywistości. Pomyślałam sobie - jest chaos, ale w "Więźniu labiryntu" też początkowo był, potem wszystko się powoli usystematyzowało, powskakiwało na swoje miejsca i czytelnik czuł się komfortowo w nowym świecie. Dałam więc sobie czas, przewracałam kolejne kartki, aż się skończyły, a ja dalej miałam w głowie chaos. Nie umiałam połączyć wykreowanych przez autora elementów, przedstawiony przez niego świat po prostu do mnie nie trafił.
Generalnie sam zamysł na książkę jest standardowy - główny bohater niby taki zwykły, a jednak niezwykły. Michael dowiaduje się, że jest bardzo potrzebny, by odnaleźć "czarny charakter" - on oraz dwójka jego przyjaciół. Posiadają umiejętności hakerskie, które są ponadprzeciętne - i rzeczywiście, podczas swojej wędrówki w poszukiwaniu "tego złego" okazuje się, że faktycznie są geniuszami programowania. Tylko co z tego, skoro ja - zwykły czytelnik - w ogóle tego nie doświadczyłam? To wszystko - cała ich misja, trudy, które muszą pokonać - było dla mnie takie... płytkie. W żaden sposób nie odczułam trwogi oraz przerażenia, jakie pewnie w zamyśle autora czytelnik winien był poczuć. Nie drżałam o życie bohaterów, nie byłam przerażona, gdy coś szło nie po ich myśli. Chciałam jedynie, by ta książka jak najszybciej się skończyła.
Narracja w moim odczuciu była dość... toporna. Krótkie zdania, krótkie rozdziały, oczywiste sformułowania, zero błyskotliwości w dialogach bohaterów. Zdecydowanie to nie było to, czego oczekiwałam, mając w pamięci poprzednie książki Jamesa Dashnera. Samo zakończenie przewidywalne, ale dające nadzieję na ciekawą kontynuację.
Jak widać "W sieci umysłów" niezbyt przypadła mi do gustu. A przerwałam dla niej czytanie "Mrocznych przypływów Tamizy"... Z pewnością szybko o niej zapomnę i nie wiem, czy sięgnę kiedykolwiek po kolejne tomy.
Szkoda, że tak słabo. Mam ją w planach :)
OdpowiedzUsuńMoże Tobie się spodoba, kto wie :)
UsuńMam wrażenie, że autorzy młodzieżówek coraz mniej się starają i tak jak pisałaś o topornej narracji i krótkich zdaniach, to pomyślałem jeszcze dorzucić schematycznych bohaterów i mamy bestseller XD :(
OdpowiedzUsuńWłaśnie sprawdziłam z ciekawości, jaki okres dzieli Więźnia labiryntu od W sieci umysłów i cóż... Możliwe, że autor osiadł na laurach.
UsuńZamierzam tą książkę przeczytać. Myślałam, że to będzie coś na miarę "Więźnia labiryntu", ale po Twojej recenzji muszę koniecznie obniżyć moje oczekiwania :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Jessie
http://lifting-pages.blogspot.com
Jest szansa, że się nie zawiedziesz, tak jak ja... :)
UsuńMnie też nie przypadła do gustu. ;)
OdpowiedzUsuńPatrząc na opinie na LC chyba i tak jesteśmy w mniejszości.
UsuńMam tę książkę w planach. Po Twojej recenzji pewnie trochę zejdzie zanim ją przeczytam, ale i tak chcę wyrobić własną opinię. :)
OdpowiedzUsuńBędę wyczekiwać recenzji :)
Usuń