środa, 10 kwietnia 2019

Inkub - Artur Urbanowicz

Inkub - Artur Urbanowicz



Tytuł: Inkub
Autor: Artur Urbanowicz
Wydawnictwo: Vesper
Premiera: 3 kwietnia 2019 r.

Moja ocena: 9/10


Nie wiem nawet, od czego zacząć ten post. Ta książka dosłownie wbiła mnie w fotel. To było tak inne od mojej poprzedniej lektury, tak dobre, tak wciągające i przemyślane, że ciągle jeszcze rozmyślam o historii, jaką wymyślił (jak twierdzi!) autor. 

Zarysujmy jednak najpierw fabułę. Mamy sobie wioskę pod Suwałkami - Jodoziory. Wskutek pewnych, nazwijmy to, komplikacji, policjant o imieniu Vytautas z komendy miejskiej policji w Suwałkach, wraz ze swoim partnerem oraz przyjacielem Mateuszem, zostają przydzieleni do ewakuacji mieszkańców tej wioski - podobno występuje tam jakieś promieniowanie, ma to zostać sprawdzone, stąd konieczna jest nieobecność jej mieszkańców. Wioska liczy ledwo 11 domów, zatem nie powinno być z tym problemu, zadanie wydaje się być dość rutynowe. Na miejscu okazuje się jednak, że mieszkańcy jednej z posesji zmarli. Małżeństwo zostało znalezione na kanapie... spopielone. Tak, dobrze przeczytaliście - spopielone. Od policjantów z sąsiedniej miejscowości Vytautas dowiaduje się, że od kilku lat w Jodoziorach jest coraz więcej policyjnych interwencji - zanotowano bardzo dużo przypadków agresywnych zachowań, zgonów, czy to "naturalnych", czy z udziałem osób trzecich. Dziwne, prawda? Przecież ta wioska liczy 11 domów. Pewne wydarzenie, które ma miejsce dosłownie chwilę po tym, jak nasi policjanci dowiadują się o tych anomaliach powoduje, że Vytautas postanawia rozwiązać tę zagadkę (na szczęście nie na własną rękę, ale w oficjalnym postępowaniu). Jak to jest bowiem możliwe, by w takiej wioseczce dochodziło do tylu aktów przemocy? Sytuacja jest o tyle dziwna, że do jednego z tych domów nie można się dostać, a o innym chodzą słuchy, że jest przeklęty... Coś musi być na rzeczy, gdyż telefony w tym miejscu wariują, pogoda jest zdecydowanie gorsza, a mieszkańcy donoszą o dziwnych zielonych rozbłyskach w nocy... Vytautas dociera do pewnych informacji, zgodnie z którymi do podobnych tragicznych wydarzeń dochodziło prawie 50 lat wcześniej. Czy te dwie "anomalie" są ze sobą jakoś powiązane? Czy żyje jeszcze ktoś, kto mógłby opowiedzieć o tych wydarzeniach sprzed ponad 40 lat? Oto zagadka "Inkuba".

To, co widać na pierwszy rzut oka, bez konieczności zaznajamiania się z treścią, to objętość tej książki. Liczy ona ponad 700 stron i podejrzewam, że ta ilość stron może zniechęcić nawet największego książkoholika. Nie dajcie się jednak zwieść - jak już zaczniecie czytać "Inkuba", to nie będziecie chcieli go odłożyć. Jak przewróciłam ostatnią kartkę, to w panice zaczęłam przyglądać się uważnie książce, czy aby na pewno to JUŻ koniec! Powiem Wam, że tak wciągającej książki, przy takiej ilości stron chyba nie spotkałam nigdy. Autor umiejętnie nie męczy czytelnika treścią, co jest chyba fenomenem przy takiej objętości. Dalej - Artur Urbanowicz pisze w taki sposób, że literki same układają się w zdania, a ręce same przewracają kolejne kartki. To jest niesamowite, w jaki sposób buduje on atmosferę tej historii - tutaj każde słowo ma znaczenie! Klimat "Inkuba" wręcz wsysa czytelnika, ma się wrażenie, jakby uczestniczyło się w wydarzeniach w nim opisanych wraz z jego bohaterami, którzy zostali wykreowani na ludzi z krwi i kości. Żadna scena nie jest zbędna - pamiętajcie o tym, jak będziecie się zastanawiać, po co autor opisuje na początku urodzinowy dzień Vytautasa ;) Przez całą książkę czuć napięcie, jak w rasowym horrorze, czy thrillerze (mam na myśli film), jest ono jednak wyważone tłem obyczajowym tej historii oraz poczuciem humoru Mateusza, przyjaciela Vytautasa, dzięki czemu opisana historia nie przytłacza i daje czytelnikowi czas na nabranie oddechu pomiędzy kolejnymi wydarzeniami. A poznajemy wydarzenia i z teraźniejszości i z przeszłości - roku 1971, kiedy to do domu numer 10 dało się normalnie wejść, a o domu nr 8 nie mówiło się jeszcze, że jest przeklęty. Uwielbiam takie właśnie zabiegi - kiedy można poznawać przyczyny skutków, które odczuwane są wiele lat później. A co do tych przyczyn i skutków... Powiadam Wam, autor to tak świetnie wymyślił, że ta książka zasługuje na wszelkie możliwe nagrody. Pomysł, zwroty wydarzeń, poprowadzenie historii i jej rozwiązanie - napisać, że są niebanalne, to jakby nic nie napisać. To już jazda bez trzymanki. Cały czas o tym rozmyślam i naprawdę rozważam przeczytanie tych siedmiuset stron jeszcze raz... Żeby zwrócić uwagę na pewne kwestie, które przyjęłam do wiadomości tylko pobieżnie, a które podkreślił autor w posłowie i suplemencie do książki. Uwierzcie mi - "Inkub" to po prostu coś fenomenalnego!

Bardzo się cieszę, że na naszym rodzimym podwórku można spotkać takiego Artura Urbanowicza, który swoją książką potrafi tak zamieszać w polskiej literaturze. Ja naprawdę nie mam się do czego przyczepić, choćbym chciała. Specjalnie piszę ten post kilka dni po skończeniu "Inkuba", ale z dnia na dzień ta książka zyskuje w moich oczach coraz więcej i nie umiem się dopatrzeć żadnych wad. Dlaczego więc nie daję jej maksymalnej liczby gwiazdek? Bo po cichu liczę, że będzie kontynuacja tej historii... ;)

Jeśli lubicie taki klimat, horrory Wam nie są obce, to śmiało sięgajcie po "Inkuba" - nie pożałujecie ;)

Dajcie znać, czy ta książka też wywarła na Was takie wrażenie ;)



Za książkę dziękuję wydawnictwu Vesper.


15 komentarzy:

  1. Tyle słyszałam pozytywnych opinii o tej książce, Twoja również nie należy do wyjątków, że po prostu nie mogę się doczekać kiedy ja w końcu sięgnę po tę książkę.

    Książki jak narkotyk

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że Twoja opinia także będzie pozytywna ;)

      Usuń
  2. Oddałabym duszą komu trzeba, za możliwość przeczytania tej książki. 😊

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No patrz, a wystarczy iść do księgarni na przykład :D

      Usuń
  3. Jestem ciekawa tej książki, chociaż boję się horrorów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No jest tu trochę strasznie. Autor bardzo umiejętnie buduje napięcie.

      Usuń
  4. Już wiem o jaki prezent poproszę na święta :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Czytałam poprzednie książki autora więc i tą pewnie przeczytam (ale mnie horrory raczej bawią niż straszą)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to jestem ciekawa, jak odbierzesz Inkuba. Mnie wystraszył. A czytałam nocą też, to mogło mieć znaczenie ;)

      Usuń
  6. bardzo zachęcająca recenzja! ja się dalej waham, bo jestem ciekawa czy na mnie też zrobiłaby takie wrażenie, a z drugie strony jestem strachliwiec i boję się czytać straszne książki... ;(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to nie przekonasz się, póki nie spróbujesz. Wyświechtane powiedzenie, ale niestety aktualne ;)

      Usuń
  7. Autor znowu nas zaskakuje swoimi zdolnościami. Każda kolejna książka jest chyba lepsza!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie czytałam wcześniejszych, ale po następne na pewno sięgnę ;)

      Usuń
  8. Mam co do niej mieszane odczucia ale tylko ze względu na zakończenie. Też liczę po cichu na kontynuację ponieważ zakończenie zupełnie mnie nie usatysfakcjonowało a niestety to przekłada się na ogólną ocenę książki. Jednakże opowiadanie zawarte pod kodem QR osłodziło troszkę mój lekki zawód odnośnie zakończenia.

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2016 Zakątek czytelniczy , Blogger