środa, 23 maja 2018

Biuro M - Magdalena Witkiewicz i Alek Rogoziński

Biuro M - Magdalena Witkiewicz i Alek Rogoziński
Biuro M - Magdalena Witkiewicz, Alek Rogoziński


Tytuł: Biuro M
Autor: Alek Rogoziński, Magdalena Witkiewicz
Wydawnictwo: Filia
Premiera: 9 maja 2018 r.

Moja ocena: 9/10 

W połowie kwietnia gruchnęła wieść, że 9 maja światło dzienne ujrzy kolejna książka duetu Magdaleny Witkiewicz i Alka Rogozińskiego. Mnie, jako fankę twórczości Alka (i samego Alka notabene) niezmiernie ucieszyła ta wiadomość, jednak miałam pewne obawy, gdyż lektura poprzedniej książki tego duetu (Pudełka z marzeniami - klik) nieco mnie rozczarowała... Jak było tym razem, zapytacie.

A ja Wam odpowiem, że o niebo lepiej, niż przy Pudełku ;)

Przede wszystkim odniosłam wrażenie, że autorzy zgrali się jako duet. Narracja została poprowadzona konsekwentnie i jednolicie. O ile przy Pudełku nie miałam problemu, by odróżnić, które partie należą do którego autora, tak tutaj miałam autentycznie wątpliwości. A skoro już przy narracji jesteśmy - fabuła została przedstawiona z punktu widzenia Basi - kobiety, której życie zostało naznaczone Michałami (pierwszym, drugim i trzecim) oraz Elwirką (zołzą, z którą tańcowały wszystkie trzy Michały) oraz Jacka, miłującego wszelkie istoty płci pięknej i pechowca, niemogącego zagrzać dłużej miejsca w jednej pracy. Pewnym splotem wydarzeń zaczynają pracę w Miasteczku i biurze matrymonialnym o wdzięcznej i jakże pokrzepiającej nazwie Minerwa, którego szefowa jest... dość specyficzną osobą. Obok swoje gabinety mają pewien zielarz i wróżka (tak tak - wróżka ;)), którzy wprowadzają wiele kolorytu w życie bezpłciowej i workowatej Basi (pochowała się pod wieloma warstwami ubrań po tym, jak Michał trzeci poszedł w tango z Elwirką). Uwierzcie mi, że każda z przedstawionych tutaj przeze mnie postaci jest niezwykle barwna, a w kupie (że się tak wyrażę) mogą wywołać (i wywołują!) uśmiech na twarzy czytelnika. Dialogi, jakie między sobą prowadzą, ich zachowanie oraz reakcje są po prostu zabawne i skonstruowane w bardzo błyskotliwy sposób. Nie raz to już pisałam, ale poczucie humoru, z jakim spotykałam się dotychczas w książkach Alka, bardzo mi odpowiada. Po prostu. Uważam, że autor ma niesamowity dar obserwacji i skrzętnie wykorzystuje to w swoich książkach, bawiąc się słowem i humorem. Sam autor mówił, że ta książka go bawi i muszę przyznać, że faktycznie Biuro M jest zabawniejsze od Pudełka ;)

Tak, jak pisałam wyżej - nie jestem w stanie odróżnić, które partie należą do którego autora, ale cała książka trzyma poziom, jeżeli chodzi właśnie o to poczucie humoru, co bardzo mnie - jako czytelnika - cieszy. Spowodowało to, że Biuro M przeczytałam właściwie na jedno posiedzenie (ku mojej rozpaczy) - tę książkę czyta się za szybko!

Autorzy, jak zwykle, nie zawodzą czytelnika i serwują wartką akcję, z nieoczekiwanymi (i zabawnymi) zwrotami (tudzież nie) akcji. Fakt - w książce dużo się dzieje, jednak nie można stwierdzić, by panował w niej chaos - historia została poprowadzona konsekwentnie i nie znalazłam w niej żadnych kwiatków i zagięć czasoprzestrzeni, jak w Pudełku. 

To, co jeszcze poczytuję za plus - epizodycznie pojawiają się bohaterowie znani z Pudełka - bardzo cenię sobie takie zabiegi, gdyż lubię wiedzieć, co się dzieje dalej z postaciami, z którymi zdążyłam się polubić, a których historie zostały zakończone wraz z ostatnią przewróconą kartką książki, w której występują. I uwaga - zakończenie Biura M wcale nie jest takie oczywiste, jakby się mogło wydawać na pierwszy rzut oka, po przeczytaniu opisu z okładki ;) 

Podsumowując - Biuro M to kompletna i pełna humoru historia duetu, który ewidentnie osiągnął level wyżej we wspólnym pisaniu książki. Podobało mi się w niej wszystko i jeżeli lubicie inteligentny i błyskotliwy humor słowny oraz sytuacyjny - ta książka jest dla Was ;) 

I nie wiem, czyja to sprężyna, ale "lambadziara" bardzo na propsie :D

Znacie? Lubicie? Dajcie znać!



Za książkę dziękuję Wydawnictwu Filia. 


niedziela, 20 maja 2018

Pamiętnik ze starego domu - Ilona Gołębiewska

Pamiętnik ze starego domu - Ilona Gołębiewska
Pamiętnik ze starego domu - Ilona Gołębiewska


Tytuł: Pamiętnik ze starego domu
Autor: Ilona Gołębiewska
Wydawnictwo: MUZA
Data premiery: 14 marca 2018 r.
Cykl/seria: trzeci tom Powrotu do starego domu
Powrót do starego domy (klik)
Tajemnice starego domu (klik)

Moja ocena: 5/10

Nie trzeba było długo czekać na kontynuację losów Alicji Pniewskiej - ledwo 4 miesiące ;) Byłam niezmiernie ciekawa, jak autorka poprowadzi wątek odnalezionego pamiętnika dziadka głównej bohaterki oraz jego przyjaciółki Elizabeth oraz wątek powrotu Joanny - żony Adama. I o ile pierwszy i drugi tom tej serii przypadły mi do gustu, tak trzecia część podobała mi się mniej i w niektórych aspektach niestety irytowała.

Wydawałoby się, że odnalezienie dokumentów i pamiętnika dziadka Alicji rozwiąże wiele problemów i tajemnic, jednak niestety - w głowie naszej bohaterki pojawiły się kolejne znaki zapytania. Okazało się, że (UWAGA - JEŻELI NIE CZYTAŁEŚ POPRZEDNICH CZĘŚCI, TUTAJ POJAWIA SIĘ SPOILER) dziadek bohaterki i jego przyjaciółka podczas II wojny światowej uratowali wiele dzieci przed śmiercią, wywożąc je poza obóz, podrabiając ich dokumenty i ryzykując własnym życiem. Odnaleziona szkatułka pod drzewem w Pniewie zawiera dowody na tę okoliczność i dzięki nim (albo przez nie) wielu osobom można wywrócić życie do góry nogami, informując o ich prawdziwym pochodzeniu. Z jednej strony Alicja nie chciałaby burzyć och spokoju, jednak z drugiej - przecież każdy ma prawo wiedzieć, kim jest i skąd pochodzi. Na szczęście nie jest z tym sama - Jonas (wnuk Elizabeth) jest tak samo zaangażowany w tę sprawę, jak Alicja. Bohaterowie mają do podjęcia ważną decyzję, kontaktują się w tej sprawie z pewną fundacją, która pomaga im zadecydować o dalszych losach pamiętnika.

Niestety, ale kwestia dalszych losów pamiętnika i odnalezionych dokumentów nie jest jedyną w morzu problemów Alicji. Do akcji wkroczyła bowiem Joanna, żona Adama, która kilka lat wstecz bez słowa wyjaśnienia po prostu porzuciła rodzinę. Teraz wróciła i próbuje walczyć o małą Rozalkę. Niestety - na tym polu dochodzi pomiędzy Alicją i Adamem do wielu spięć. Zdaniem kobiety Joanna ma zbyt duży wpływ na Adama, a sama nie ma nic do powiedzenia w kwestii własnej rodziny. Co więcej - Adam zdaje się odsuwać od Alicji, a jego zachowanie w wielu momentach bardzo mnie irytowało. Alicja zdaje się odkrywać swoją kobiecość (co jest dla mnie dość dziwne w kontekście całej historii, gdzie teoretycznie w drugim tomie zyskała pewność siebie), pojawiają się nowi-starzy adoratorzy, a kobieta jest zdecydowanie zbyt naiwna i dziwi ją, dy jeden z drugim zaczynają uderzać w konkury. Do tego dochodzą problemy z siostrą Ewą (i nawiasem niedokładny research - nie można zrzec się dziedziczenia u notariusza po śmierci spadkodawcy) oraz wiele innych "kłód pod nogami" i sami widzicie, że natłok problemów jest tak duży, że w tę część po prostu wdarł się chaos. Część wątków można było zostawić albo w ogóle ich nie poruszać, bo w pewnym momencie głowa mi eksplodowała od nadmiaru informacji i próby nadążenia za tym, co się dzieje w książce. 



Autorka jest jednak konsekwentna - utrzymuje swój (jak ja to nazywam) romantyczny i emocjonalny styl pisania również i w tym tomie, na równi ze swoistą poetyckością. Raczej ciężko byłoby pomylić tę autorkę z jakąkolwiek inną, po przeczytaniu samego tylko fragmentu książki. Książka napisana jest lekkim i przystępnym językiem i jak na literaturę tego typu przystało - z raczej przewidywalnymi "zwrotami" akcji. Czasem jest to wada, jednak w przypadku tej książki poczytuję to jako zaletę - powieść ma za zadanie budzić ciepłe emocje, odciągnąć od naszych własnych problemów, pokazać, że wszystko ma swój dobry koniec. Ja jestem usatysfakcjonowana z tak poprowadzonych przez autorkę losów naszych bohaterów i cieszę się, że tak zakończyła się historia Alicji Pniewskiej. 

Czy również jak ja poznaliście zakończenie tej historii? Dajcie znać w komentarzach, co sądzicie o Pamiętniku ze starego domu ;)

A w ogóle słyszeliście, że już w czerwcu autorka powraca z kolejną książką? :)




Za książkę dziękuję Wydawnictwu Muza.


czwartek, 17 maja 2018

Zrodzony ze srebra - Patricia Briggs (Mercedes Thompson, tom V)

Zrodzony ze srebra - Patricia Briggs (Mercedes Thompson, tom V)
Zrodzony ze srebra - Patricia Briggs



Tytuł: Zrodzony ze srebra
Tytuł oryginalny: Silver Borne
Autor: Patricia Briggs
Wydawnictwo: Fabryka Słów
Premiera na świecie: 2009 r.
Premiera w Polsce: wznowienie serii - 14 luty 2018 r. 
Seria/cykl: Mercedes Thompson, tom IV
tom I - Zew księżyca (klik)
tom II - Więzy krwi (klik)
tom III - Pocałunek żelaza (klik)
tom IV - Znak kości (klik)

Moja ocena: 9/10 (wybitna)

Bez owijania w bawełnę - Zrodzony ze srebra to jak na razie najlepsza część przygód Mercy Thompson. 

Ale po kolei.

Mercedes próbuje poukładać swoje relacje z Adamem - samcem Alfa - oraz jego watahą. Niestety, ale części wilkołakom nie podoba się fakt, że Alfa uczynił ze zmiennokształtnej swoją partnerkę, a tym samym - postawił ją tuż za sobą w hierarchii stada. Dziewczyna do tej pory była samodzielna i samowystarczalna na każdym polu, a teraz zyskała nie tylko partnera, ale i całe stado wilkołaków... Nie dość, że Mercy ma trudno na tym polu, to jeszcze Samuel próbuje popełnić samobójstwo... Od tej pory to wilk przejmuje nad nim kontrolę i nasza bohaterka musi poradzić sobie z wilczym instynktem, kombinując, jak przywołać Samuela z powrotem. Jakby tego było mało - Mercy jest w posiadaniu pewnej księgi, do której nie przywiązuje żadnej większej uwagi, ale za to pewna Królowa Wróżek już tak i usilnie próbuje ją przejąć, przez co Mercedes pakuje się w kolejne kłopoty. Wbrew pozorom te wszystkie wątki są ze sobą powiązane, a nasza Mercy staje na rzęsach, by jak najlepiej rozwiązać piętrzące się przed nią problemy... Do tego wszystkiego pojawiają się echa historii z Timem, a Mercy nie potrafi odzyskać dawnej pewności siebie...

Zrodzony ze srebra w większości został poświęcony wilkołaczemu wątkowi, co mnie bardzo ucieszyło i sprawiło, że uważam tę książkę za najlepszą część serii. Świetnie czytało się o Adamie i Mercy - ich relacja, mimo że może wydawać się romantyczna, wcale taką nie jest. Tutaj rządzi instynkt i swoista pierwotność, czasem wręcz dzika i nieprzewidywalna. Położenie tej dwójki w hierarchii stada dodaje temu wątkowi dodatkowej pikanterii. Na jej nieszczęście niemalże cały czas ktoś pragnie jej śmierci, a teraz dodatkowo zostaje zamieszany w to Adam, który za ukochaną skoczy w ogień - i to dosłownie - co prawie przypłaca życiem. Do tego jeszcze Sam, Samuel i właściwie już zupełnie nieromantyczna relacja tego wilkołaka z Mercy, ale jednak budząca niepokój i dodająca całej tej historii po prostu smaczku.

Patricia Briggs wykreowała naprawdę interesującą rzeczywistość, bardzo spójną, mroczną, drapieżną, wciągającą do ostatniej kartki. Dynamizm akcji sprawia, że czytelnik nie może się nudzić, a autorka prowadzi całą serię od początku konsekwentnie i na równym poziomie. Bardzo lubię siąść do lektury i wiedzieć, że świetnie spędzi się przy niej czas, a tak mam właśnie z cyklem o Mercy Thompson. W każdym poście na temat jej książek mogłabym napisać w sumie to samo i za każdym razem byłaby to prawda.

W ten weekend w Poznaniu odbędzie się Pyrkon i uwaga - gościem będzie właśnie Patricia Briggs. Bardzo żałuję, że mnie tam nie będzie i nie będę mogła jej poznać, ale może ktoś z Was planuje wizytę na Pyrkonie? Dajcie znać, czy udało Wam się poznać autorkę i standardowo - co sądzicie o Zrodzonym ze srebra ;)


Za książkę serdecznie dziękuję wydawnictwu Fabryka Słów.


Copyright © 2016 Zakątek czytelniczy , Blogger