czwartek, 1 listopada 2018

Lissy - Luca D'Andrea

Lissy - Luca D'Andrea


Tytuł: Lissy
Tytuł oryginalny: Lissy
Autor: Luca D'Andrea
Wydawnictwo: W.A.B.
Premiera: 3 października 2018 r.

Moja ocena: 7/10 


Chyba żaden czytelnik nie przeszedłby koło TAKIEJ informacji obojętnie. Tydzień w górach, czytanie jednej książki dziennie, dzielenie się swoimi odczuciami na ich temat - wszystko na koszt wydawnictwa. Tester kryminałów - jak fenomenalnie to brzmi! Wydawnictwo postawiło jednak jeden warunek - do zgłoszenia należy załączyć recenzję książki "Lissy", autorstwa Luci D'Andrea, spod którego pióra wyszła także "Istota zła", której nie miałam jeszcze (nie?)przyjemności czytać, więc nie wiedziałam, z czym przyjdzie mi się zmierzyć. Owszem, zmierzyć, gdyż - jak chyba większość blogerów - postanowiłam wziąć udział w tym szalonym przedsięwzięciu. Zakupiłam więc rzeczoną książkę i po kilku dniach zasiadłam do lektury...

Po jej zakończeniu pomyślałam sobie: "ależ to było dziwne!". Gdy przewróciłam ostatnią kartkę miałam wrażenie, że obejrzałam właśnie ekranizację "Lśnienia" Kinga (choć książki nigdy nie czytałam) - i nie chodzi tutaj o jakieś podobieństwo między bohaterami, akcję czy fabułę, lecz o klimat, charakterystyczny dreszczyk u dołu pleców, napięcie - jak bardzo źle może się jeszcze to wszystko potoczyć? Podczas lektury zaś towarzyszył mi mrok z ekranizacji "Hannibal. Po drugiej stronie maski" - podejrzewam, że to przez wzgląd na wojenne początki historii, przedstawionej w "Lissy" i kreacje kilku jej bohaterów.

Odnosząc się już do samej "Lissy"... Ta historia była faktycznie dziwna - przede wszystkim w uwagi na to, kim (albo czym?) okazała się być tytułowa Lissy... Zastanawiając się nad tym głębiej, dochodzę do wniosku, że czymkolwiek by się ona nie okazała być, jest także pewną próbą uzasadnienia ludzkiego szaleństwa, projekcją najczarniejszych ludzkich myśli, ujściem najbardziej chorych dewiacji... To jest na pewno straszne. Niektórzy bohaterowie tej książki za fundamenty swojego życia mieli nienawiść i gniew, innym do życia potrzebna była właśnie Lissy, zaś jeszcze innym... Jak teraz to piszę, to zdaję sobie sprawę, że ta książka jest tak mroczna, że chyba nigdy takiej nie czytałam. Mamy tutaj do czynienia z szeregiem przykładów dewiacji, patologii (jak zwał, tak zwał) i świetnym - w moim odczuciu - ukazaniu genezy tego szaleństwa. Każdy z bohaterów ma swoją motywację, która go popycha do tego działania - i każda z nich (z punktu widzenia bohatera) jest jak najbardziej prawidłowa i ma swoje uzasadnienie. Co więcej - motywy te zostały przedstawione w taki sposób, że czytelnik wręcz musi bohaterom przyznać rację, że przecież ich zachowanie jest logiczną i naturalną konsekwencją ich przeżyć. Autor świetnie ukazuje studium psychologiczne człowieka, aż można się zastanawiać - skąd u niego takie przemyślenia? Skąd taki research? Przyznacie, że to dość niepokojące...

I tak sobie myślę teraz, że w tej książce fabuła gra właściwie drugorzędną rolę. Żeby jednak zachować porządek, co nieco Wam o niej napiszę. Otóż - piękna młoda (o kilkanaście lat młodsza od swego męża) Marlene postanawia zerwać ze swoją przeszłością po raz drugi i uciec od Herr Wegenera, wpływowego kryminalisty. Znając doskonale jego rozkład dnia, kradnie pewną cenną rzecz z sejfu, wynajmuje samochód i ucieka - nieszczęśliwie dochodzi do wypadku. Dziewczynę ratuje Simon Keller, Bau'r mieszkający wysoko w górach (taki nasz szaman, czy inny uzdrowiciel). Marlene z różnych względów zamieszkuje w jego gospodarstwie, natomiast Herr Wegener rozpoczyna poszukiwania swojej wiarołomnej żony, gdyż pewne Konsorcjum zaczyna zaciskać pętlę na jego szyi. Smaczku dodaje okoliczność, że główna akcja dzieje się w latach 70. XX wieku, dodatkowo w górach, a zatem bez znanych współcześnie udogodnień. 

Charakterystyczną cechą autora jest sposób, w jaki przedstawia rzeczywistość i specyficzny sposób pisania. Przez kilka pierwszych rozdziałów przyzwyczajałam się do jego stylu. Może on wydawać się nudny, czy wręcz flegmatyczny, ale na pewno nie sposób odmówić mu budowania napięcia, co wiązało się w tym przypadku z bardzo skrupulatnym kreowaniem wszystkich przejawiających się w książce bohaterów. Czytelnik może od podszewki poznać każdego z nich, co pozwala na zrozumienie motywów ich działania. Dodatkowo narracja została poprowadzona wielotorowo i z kilku punktów czasowych, różnych, w zależności od narratora, co dodatkowo pozwala na dogłębne poznanie każdego z nich. A co do tytułowej Lissy... Na pewno będziecie zaskoczeni, kim (czym) okazała się być. Miejcie jednak w pamięci to, co napisałam wcześniej - w moim odczuciu nie należy tej kreacji brać dosłownie. Odnośnie natomiast do samej akcji... Ona też jest moim zdaniem drugorzędna. Jednak co do jej przebiegu - rozwija się wolno, wręcz nudnie, by na koniec mogło dojść do mrożącej krew w żyłach kulminacji. 

Nie wiem, jaką podejmiecie decyzję, po przeczytaniu tych kilku akapitów - czy sięgniecie po "Lissy", czy też nie. Jedno wiem na pewno - zawsze warto samemu wyrobić sobie opinię na dany temat. Ja na pewno będę długo pamiętać o tej książce i uważam, że historia ma ogromny potencjał, by ją zekranizować i zostawić widza z wielkim "what the f**k" wymalowanym na twarzy po seansie. 

I teraz mam pewien dylemat - wydawnictwo zaprasza w góry, by czytać dla nich kryminały. 

Skusić się?



PS Skusiłam się ;)

1 komentarz:

Copyright © 2016 Zakątek czytelniczy , Blogger