sobota, 26 marca 2016

[PRZEDPREMIEROWO] Najszczęśliwsza dziewczyna na świecie - Jessica Knoll

[PRZEDPREMIEROWO] Najszczęśliwsza dziewczyna na świecie - Jessica Knoll
Najszczęśliwsza dziewczyna na świecie - Jessica Knoll

Tytuł: Najszczęśliwsza dziewczyna na świecie
Tytuł oryginalny: Luckiest Girl Alive
Autor: Jessica Knoll
Wydawnictwo: Znak Literanova 
Data premiery w Polsce: 30 marca 2016 r.

Moja ocena:  6/10 (dobra)





To przeszłość definiuje to, kim będziemy w przyszłości.

Ani jest kobietą sukcesu - poświęciła wiele wysiłku, aby znaleźć się w miejscu, w którym ją poznajemy.

Spędziłam kilka przyjemnych lat, żeby znaleźć się w miejscu,, w którym teraz jestem - narzeczony ze świata finansjery, przejście na "ty" z hostessą w Locanda Verde, najnowszy model torebki Chloe, zawieszony na nadgarstku (co prawda nie jest to Celine, ale lepsze to, niż paradowanie z monstrualnej wielkości torbą od Louisa Vuittona, jakby to był jakiś ósmy cud świata). Mnóstwo czasu, żeby opanować do perfekcji swoje rzemiosło.
Główna bohaterka właśnie planuje swój ślub z Lukiem. A w międzyczasie przygotowuje się do filmu dokumentalnego, jaki ma powstać na temat wydarzeń, do jakich doszło w jej szkole 14 lat temu. Wydarzeń, o jakich Luke nie chce z nią rozmawiać. Ani wykreowała pewną rzeczywistość - zachowuje się tak, jak od niej się oczekuje, żeby się zachowywała, ubiera się stosownie do okazji, swoje wypowiedzi dostosowuje do swojego rozmówcy. I tą rzeczywistość opanowała do perfekcji. Po to, aby udowodnić wszystkim dookoła, że już nie jest tą dziewczyną, która brała udział w wydarzeniach sprzed 14-tu lat, że potrafiła tyle osiągnąć.

Była dopiero siedemnasta, kiedy przeszliśmy na drugą stronę Third Avenue i znaleźliśmyy restaurację z nakrytymi i wolnymi stolikami. Ci zabawni nowojorczycy nadal jedli brunch. Byłam jedną z nich.

No właśnie. 14 lat temu. Wokół tej zagadki toczy się cała akcja. Przez pierwszą połowę książki  czytelnik ciągle zadaje sobie pytanie - co tak strasznego wydarzyło się 14 lat temu, że zmieniło życie naszej głównej bohaterki? Że aż jakaś stacja telewizyjna chce nakręcić na ten temat film dokumentalny? (To jest TA FaNelli?) Ta ciekawość napędza czytającego - pozwala poniekąd przebrnąć przez tę część, oswoić się ze specyficznym stylem pisania autorki. Bardzo rozbudowane zdania oraz dywagacje na pół strony/stronę to z pewnością jej znaki rozpoznawcze, co początkowo nieco mnie irytowało, bo nie pozwalało skupić się na głównym wątku powieści. Później przestało mi to przeszkadzać, może dlatego, że mocno wciągnęłam się w wir wydarzeń, które ukształtowały naszą główną bohaterkę.

Wraz z każdą przewróconą kartką coraz lepiej poznajemy Ani - a co ważniejsze - jej przeszłość. Kiedy już myślimy, że - ha! A więc o to chodziło! - to cóż, jesteśmy w błędzie. Okazuje się, że ludzka psychika to naprawdę skomplikowana materia. I nie wystarczy tylko powiedzieć - jakoś to będzie, jakoś to wszystko się ułoży. Niestety, ale wiele czynników kształtuje to, kim jesteśmy - czynników, na które sami nie mamy wpływu. A my musimy się im poddać, bo cóż - nie mamy innego wyjścia.

Tak samo było z Ani. I z wszystkimi uczniami, którzy chodzili do TEJ szkoły i brali w TYM udział. Czasami można coś powiedzieć/napisać/zrobić niefortunnie - zupełnie niewinnie - czym wywoła się później lawinę zdarzeń, do których wcale nie chcieliśmy dopuścić. A czasami umiemy coś przewidzieć i niestety - godzimy się na taką ewentualność, mimo że wiemy, jakie będą konsekwencje.

Myślę, że Ani wiele się od życia nauczyła. I wcale nie musiała przejść przez to, przez co przeszła, ale skoro tak się już stało, Ani chciała nauczyć się na swoich błędach. I zrobiła to najlepiej, jak umiała i trzeba przyznać, że przez pewien czas to funkcjonowało - dopóki nie przyszło jej się znowu zmierzyć z wydarzeniami sprzed 14-tu lat.

Jessica Knoll wykreowała bardzo ciekawych bohaterów - bardzo wyrazistych, różnych, charakterystycznych - ukazując wiele osobowości, które możemy spotkać wokół nas. Porusza również ważny aspekt naszej potrzeby akceptacji przez ludzi nas otaczających oraz to, że sami postrzegamy siebie tak, jak inni nas postrzegają. "Najszczęśliwsza dziewczyna na świecie" to studium ludzkiej psychiki, dość zaawansowane, moi zdaniem, ukazujące jej wielopłaszczyznowość. Sama "tajemnica" może wzbudzić w czytelniku zdumienie, jednak chyba to nie jest to, czego oczekiwałam. A spodziewałam się czegoś naprawdę mrożącego krew w żyłach. Choć z drugiej strony wiecie co? To jednak jest straszne - że człowiek jest do czegoś takiego zdolny.

Z pewnością jest to udany debiut i niewątpliwie sięgnę po kolejne książki autorki. Jednak w ogólnym odbiorze nie mogę powiedzieć, aby rzuciła mnie na kolana - mam lekko mieszane odczucia wobec tej pozycji (pewnie z uwagi na ten cały szum wokół niej spodziewałam się czegoś pokroju Cormorana Strike'a). Uważam jednak, że warto ją przeczytać i cieszę się, że zasili szeregi mojej biblioteczki.

poniedziałek, 21 marca 2016

Zanim się pojawiłeś - Jojo Moyes

Zanim się pojawiłeś - Jojo Moyes
Zanim się pojawiłeś - Jojo Moyes

źródło
Tytuł: Zanim się pojawiłeś
Tytuł oryginalny: Me Before You
Autor: Jojo Moyes
Wydawnictwo: Świat książki


 Moja ocena: 8/10 (rewelacyjna)


 "Zanim się pojawiłeś" jest moją drugą przygodą z twórczością Jojo Moyes. Jej "Razem będzie lepiej" bardzo przypadło mi do gustu, dlatego teżz z wielką przyjemnością zasiadłam do lektury tej pozycji. Wstyd (a może nie?) przyznać, ale dowiedziałam się o niej z plakatu jej filmowej adaptacji. Co by nie było - kliknęłam "zamów" na stronie internetowej miejskiej biblioteki i jak odebrałam książkę - prawie zarwałam noc...

Ale od początku.  Louisa Clark to praktycznie moja rówieśniczka, która  tak naprawdę niczego w życiu nie osiągnęła. No, chyba że szczytem marzeń można nazwać pracę na czarno od sześciu lat w pobliskiej knajpce. Która właśnie splajtowała. A pensja Lou jest głównym składnikiem domowego budżetu. Także sami rozumiecie - jej desperacja w znalezieniu jakiejkolwiek pracy była zrozumiała. Tym sposobem trafia do pięknej rezydencji Traynorów, gdzie ma opiekować się 35-letnim Willem z paraliżem czterokończynowym. Will natomiast to... Will. Cyniczny, wkurzający, zmanierowany, zamknięty w sobie, sparaliżowany Will. Nasi główni bohaterowie to swoje przeciwieństwa - Lou nigdy nie opuściła rodzinnego miasteczka, natomiast Will "przed" był królem życia. I te dwa oto światy właśnie się ze sobą zderzają, co wywraca życie Lou do góry nogami. I nie zdradzę już nic więcej, o nie. Nie napiszę, czy książka jest przewidywalna, czy nie. O tym, drogi Czytelniku, musisz przekonać się sam.

Mogę jedynie zdradzić swoje odczucia względem tej pozycji. Przyznać muszę, że oczekiwałam na morze łez i niezbędność chusteczek przy czytaniu, ale tak się nie stało (co mnie lekko rozczarowało). Nie zmienia to faktu, że "Zanim się pojawiłeś" jest mądrą powieścią, poruszającą wiele trudnych tematów, o których się nie mówi na co dzień i posiadającą naprawdę duży ładunek emocjonalny. Ukazuje problemy, z którymi większość ludzi nie musi się zmierzać - otwiera oczy nie tylko na to, że osoba niepełnosprawna, poruszająca się na wózku inwalidzkim, ma problem z przejechaniem przez krawężnik. To nie o takie problemy chodzi, niestety. Pod tym kątem mogłabym tę książkę umieścić na półce obok "Gwiazd naszych wina" Johna Greena. Zmusza do myślenia - pozwala zatrzymać się i spojrzeć na swoje życie. Czy jesteśmy z niego zadowoleni? Czy coś byśmy w nim zmienili? Czy potrafilibyśmy zmierzyć się z tym, z czym przyszło się zmierzyć Lou i Willowi?

"Zanim się pojawiłeś" na długo zapadnie w mojej pamięci. To historia, o której nie da się zapomnieć.  I cieszę się ogromnie, że w czerwcu będę mogła zobaczyć ją na dużym ekranie, w roli głównej z aktorem, którego darzę wielką sympatią. Przeczytałam ją zaledwie w dwa wieczory (noooo, właściwie wieczór, pół nocy i pół kolejnego wieczoru :)). Autorka posługuje się lekkim językiem i humorem (tak, któż by pomyślał :)), co tworzy przyjemną całość i nie zaburza odbioru historii.

Z czystym sumieniem polecam przeczytać tę powieść. 

PS. Obejrzałam zwiastun ekranizacji. Po policzku pociekła mi wyczekiwana łza. 

sobota, 19 marca 2016

W sieci umysłów - James Dashner (Doktryna śmiertelności, tom I)

W sieci umysłów - James Dashner (Doktryna śmiertelności, tom I)
W sieci umysłów - James Dashner 
(Doktryna śmiertelności, tom I)

Tytuł: W sieci umysłów
Tytuł oryginalny: The Eye Of Minds
Autor: James Dashner
Wydawnictwo: Albatros
Cykl: Doktryna śmiertelności, tom I
Data wydania w Polsce: wrzesień 2015 r.
Moja ocena: 4/10 (może być)

Opis:  Aby schwytać hakera, potrzebujesz hakera.

„The Eye of Minds”rozpoczyna serię Mortality Doctrine, której akcja dzieje się w świecie hiperrozwiniętej technologii, cyberterrorystów i gier tak doskonałych, że przerastają najdziksze marzenia… albo najgorsze koszmary.

We wrześniu 2015 roku na ekrany kin wchodzi film nakręcony na podstawie książki Jamesa Dashnera.
Michael jest graczem. I – jak większość graczy – więcej czasu niż w realnym świecie spędza w wirtualnej rzeczywistości VirtNet. Do VirtNetu można wejść i umysłem, i ciałem, a jeśli jesteś hakerem, czeka cię jeszcze więcej zabawy. Bo przecież najfajniej jest łamać zasady, prawda?
Ale pewne reguły powstały nie bez powodu… Kiedy jeden z hakerów zaczyna seryjnie mordować, rząd wie, że aby go schwytać, potrzebny będzie równie dobry haker. I to właśnie Michael wygląda na osobę, która może włamać się do najbardziej skomplikowanego systemu na świecie. Jeśli zgodzi się podjąć tej misji, będzie musiał wejść do VirtNetu nigdy nieodkrytymi ścieżkami. I uważać, aby nie stracić z oczu bardzo cienkiej granicy między grą a rzeczywistością… 

Moja opinia:
Zasiadając do lektury "W sieci umysłów" byłam pewna świetnie zapowiadającej się przygody. Mam za sobą genialną trylogię "Więźnia labiryntu" tego autora, którą jestem zachwycona, więc byłam przekonana, że z tą pozycją będzie tak samo.  Niestety - w ogólnym rozrachunku jestem delikatnie mówiąc rozczarowana tą książką i nie wiem, czy w przyszłości sięgnę po kolejne tomy.
A zapowiadało się naprawdę ciekawie. Od pierwszych kartek Dashner przedstawia nam intrygujące wydarzenia, które powodują, że aż chce się czytać dalej. Poznajemy głównego bohatera - Michaela, świetnego gracza i hakera - oraz powoli zanurzamy się w jego świat - świat Snu oraz Jawy. Technologia jest tak zaawansowana, że ludzie mogą wręcz zatopić się w wirtualnej przestrzeni, w rzeczywistości, jaką tylko są w stanie sobie wyobrazić. Kiedy się nią znudzą, bądź też kiedy po prostu stracą w niej życie - wracają na Jawę, by iść spokojnie do szkoły czy pracy - by móc zajmować się swoim "rzeczywistym" życiem. Czytając "W sieci umysłów" w pewnym momencie straciłam rachubę, co jest Jawą, a co Snem - jest to tym bardziej przerażające, gdyż zdałam sobie sprawę, że świat, w którym przyszło mi żyć, właśnie do tego zmierza - do wszechobecnej cyberprzestrzeni, od której coraz więcej aspektów naszego życia staje się zależnych. Dlaczego wirtualne życie jest tak pociągające? Bo jest ciekawsze od naszego prawdziwego - nie bójmy się tego powiedzieć. Michael też tak uważa - spędza w nim więcej czasu, niż w realnym świecie - ma tam przyjaciół, swoje ulubione miejsca, lepsze doznania. Okej, pisałam, że od samego początku lektury autor rzuca nas w wir wydarzeń, więc do tego wrócę - czytelnik nie ma właściwie czasu, żeby złapać oddech, jest atakowany zewsząd informacjami na temat wykreowanej przez Dashnera rzeczywistości. Pomyślałam sobie - jest chaos, ale w "Więźniu labiryntu" też początkowo był, potem wszystko się powoli usystematyzowało, powskakiwało na swoje miejsca i czytelnik czuł się komfortowo w nowym świecie.  Dałam więc sobie czas, przewracałam kolejne kartki, aż się skończyły, a ja dalej miałam w głowie chaos. Nie umiałam połączyć wykreowanych przez autora elementów, przedstawiony przez niego świat po prostu do mnie nie trafił. 

Generalnie sam zamysł na książkę jest standardowy - główny bohater niby taki zwykły, a jednak niezwykły. Michael dowiaduje się, że jest bardzo potrzebny, by odnaleźć "czarny charakter" - on oraz dwójka jego przyjaciół. Posiadają umiejętności hakerskie, które są ponadprzeciętne - i rzeczywiście, podczas swojej wędrówki w poszukiwaniu "tego złego" okazuje się, że faktycznie są geniuszami programowania. Tylko co z tego, skoro ja - zwykły czytelnik - w ogóle tego nie doświadczyłam? To wszystko - cała ich misja, trudy, które muszą pokonać - było dla mnie takie... płytkie. W żaden sposób nie odczułam trwogi oraz przerażenia, jakie pewnie w zamyśle autora czytelnik winien był poczuć. Nie drżałam o życie bohaterów, nie byłam przerażona, gdy coś szło nie po ich myśli. Chciałam jedynie, by ta książka jak najszybciej się skończyła.

Narracja w moim odczuciu była dość... toporna. Krótkie zdania, krótkie rozdziały, oczywiste sformułowania, zero błyskotliwości w dialogach bohaterów. Zdecydowanie to nie było to, czego oczekiwałam, mając w pamięci poprzednie książki Jamesa Dashnera. Samo zakończenie przewidywalne, ale dające nadzieję na ciekawą kontynuację.

Jak widać "W sieci umysłów" niezbyt przypadła mi do gustu. A przerwałam dla niej czytanie "Mrocznych przypływów Tamizy"... Z pewnością szybko o niej zapomnę i nie wiem, czy sięgnę kiedykolwiek po kolejne tomy.
Copyright © 2016 Zakątek czytelniczy , Blogger