Wydawnictwo: Mando
Kto z Was pamięta czasy, gdy nie było Internetu i komórek?
Ja pamiętam! Pierwszy telefon dostałam w gimnazjum i w zasadzie można było z niego dzwonić i pisać smsy na 160 znaków, więc pisaloSieDokladnieWtenSpoboZebyZmiescicJakNajwiecejTresciIoczywiscieBezPolskichZnakow ;) Ciężko jest sobie teraz wyobrazić sytuację,
w której nie można niemal natychmiastowo skontaktować się z inną osobą, nawet
znajdującą się po drugiej stronie globu.
A nie pytam o to bez powodu ;)
Akcja książki że zdjęcia toczy się bowiem w pewnym amerykańskim miasteczku na początku lat dziewięćdziesiątych, lecz mamy też liczne retrospekcje do lat siedemdziesiątych. Główna bohaterką jest policjantka i rozwijała wiele tajemniczych morderstw. Wyjeżdża w rodzinne strony, by uciec od osobistych problemów, ale nie umie odciąć się od pracy. Na miejscu bowiem ginie nastolatka - dziewczyna znika tak, jak przed laty koleżanka naszej bohaterki. Anna włącza się w śledztwo, które odsłoni wiele skrywanych tajemnic.
Ta historia ma genialny klimat. Jest duszno, lepko, w pewien sposób cierpko. Dodatkowo śledczy nie mają do dyspozycji takich narzędzi, jakie są dostępne obecnie, co dodaje ciekawego dodatkowego aspektu tej historii. Do tego dochodzą sprawy sprzed dwudziestu lat, które odciskają piętno na dorosłych już bohaterach. To wszystko układa się w dobrze wykreowany świat, który pochłonął mnie od pierwszej strony. Akcja przerywana jest licznymi retrospekcjami, powrotami do lat młodości Anny. Pozornie może się wydawać, że niektóre z nich są bez znaczenia dla fabuły, ale nic bardziej mylnego. Tu każdy akapit ma znaczenie! Do tego dochodzi ciekawy, dość charakterystyczny styl pisania autorki, który mi przypadł do gustu i otrzymujemy książkę, która powinna przypaść do gustu miłośnikom gatunku.
Książka porusza trudne tematy - nie jest lekka i łatwa, ale z całą pewnością jest warta poznania.