sobota, 7 października 2017

Najlepszy powód, by żyć - Augusta Docher

Najlepszy powód, by żyć - Augusta Docher


Tytuł: Najlepszy powód, by żyć
Autor: Augusta Docher (Beata Majewska)
Wydawnictwo: OMGBooks
Data premiery: 27 września 2017 r.

Moja ocena: 7/10 (bardzo dobra)

Ostatnio pisałam Wam, że dopadł mnie jakiś czas temu zastój czytelniczy, a  gdy go przełamałam, przeczytałam dwie książki niemalże jednym tchem - oto druga z przeczytanych przeze mnie ostatnio pozycji. "Najlepszy powód, by żyć" to moje pierwsze spotkanie z twórczością Augusty Docher, znaną także jako Beata Majewska. Autorka ma na swoim koncie już osiem książek (jeśli zliczyć wszystkie), a z pewnością znacie jej "Konkurs na żonę" (na którą zasadzam się już od jakiegoś czasu), czy "Bilet do szczęścia". 

"Najlepszy powód, by żyć" to zdecydowanie literatura młodzieżowa. Do młodzieży mi już daleko, aczkolwiek bardzo lubię czytać książki, zwykle zaliczane do nurtu Young czy New Adult. Niektórzy mogą zarzucić, że te historie są banalne i przewidywalne, a bohaterowie mdli i trywialni. No cóż - często zdarza się i tak, ale wśród nich znaleźć można prawdziwe perełki, a jedną z nich jest właśnie "Najlepszy powód, by żyć".


Dominikę poznajemy "Przedtem" i "Teraz". Przedtem miała 16 lat, kochających się (na pierwszy, bardzo pierwszy rzut oka) rodziców, przyjaciół, chłopaka, piękny innowacyjny dom. Teraz ma 18 lat, ojca w więzieniu, matkę nie wiadomo gdzie i blizny na większej powierzchni ciała, ale piękny i innowacyjny dom pozostał. Co się stało? Słabości rodziców, niefortunny wypadek i mamy przepis na zniszczone życie. Dominika nie umie sobie poradzić z nową rzeczywistością - długim leczeniem, rehabilitacją, odrzuceniem... Trafia znowu do szpitala, gdzie poznaje Tomka. Ale to nie Tomek gra w tej roli pierwsze męskie skrzypce, lecz jego młodszy brat - Marcel, który niejako stanowi "skazę" na idealnym rodzinnym obrazku - ojciec ceniony lekarz, starszy syn idący w jego ślady, matka - pani domu i właśnie Marcel, który nieźle nawywijał w przeszłości. 


I tak po prostu jest. Żyjemy sobie: ojciec lekarz, uznany, szanowany, ochy i achy, wiecznie w świecie, na sympozjach, odczytach i wykładach, matka - strażniczka domowego ogniska, pierworodny idący w ślady ojca i ja, jedyny wrzód na gładkiej dupie mojej cudownej rodzinki.

A ta przeszłość ciągnie się teraz za nim, niezależnie, czy tego chce, czy nie. Jak to się dzieje, że to właśnie Marcel zbliża się do Dominiki? Ano serce jednak nie sługa, a jak chłopak uparty to i każdy uparty mur dziewczęcy przebije...

Narracja poprowadzona jest z dwóch perspektyw - autorka zmienia styl w zależności od tego, czy historię opowiada nam Dominika czy Marcel. Początkowo drażnił mnie sposób wypowiadania się chłopaka, ale po pewnym czasie się do niego przyzwyczaiłam. Marcel - jak to każdy męski pierwiastek w książkach młodzieżowych - typ macho, ale jednak uczuciowy i romantyczny kiedy trzeba. Dominika to typ silnej i niezależnej dziewczyny, przeżywającej w ciszy swoją traumę, bez dzielenia się swoimi problemami na zewnątrz. Dwa silne charaktery - czy to może się udać?


Odpowiedź na to pytanie znajdziecie w "Najlepszym powodzie, by żyć". Książka pełna jest genialnych przemyśleń - takich, które pozwalają na chwilę zatrzymać się i zastanowić nad tym, co jest w życiu ważne.
Rodzina to miłość, troska, a przede wszystkim mieszkanie razem, życie razem, dzielenie się wszystkim, i dobrym i złym. Wspólne poranki i wieczory, kłopoty i radości. To jest rodzina. Nie okazyjne spotkania, które od początku do końca są trochę sztuczne przez swoją wyjątkowość. Gdy nie ma codziennej rutyny, nie ma też mowy o zwykłej, kochającej się rodzinie (...) Są tylko ludzie, którzy cierpią, bo prawie stale odczuwają brak.
I tak - ta książka jest schematyczna (schemat fabuły będzie doskonale znany każdemu fanowi YA czy NA), jednak mamy tutaj do czynienia z niebanalną historią, bohaterami z krwi i kości, dialogami (nie płytkimi, stwierdzającymi pewne oczywistości, tylko normalną wymianą zdań pomiędzy ludźmi) i przede wszystkim przesłaniem. Lubię takie pozycje, a wiecie dlaczego? Bo pozwalają spojrzeć na własne życie z innej perspektywy, a jak wiemy - to my sami sobie potrafimy sprawić najwięcej kłopotu, a problemy, gdy się o nich non stop myśli, urastają do rangi przeszkody nie do przejścia.

Ja znam swój najlepszy powód, by żyć - często psioczy na mnie, że książki pochłaniają mój cały wolny czas, a dla niego już go nie starcza. Dlatego właśnie kończę pisać ten post, odkładam laptopa i spędzę dzisiejszy wieczór skupiając uwagę tylko na nim - bo od bardzo dawna nie spędziliśmy wspólnie sobotniego wieczoru.

A jaki jest Wasz najlepszy powód, by żyć?


Za książkę dziękuję Wydawnictwu OMGBooks.


Książka bierze udział w wyzwaniu Czytam, bo polskie.


8 komentarzy:

  1. Bardzo podobała mi się ta historia! :)

    Pozdrawiam serdecznie ♥♥
    Nie oceniam po okładkach

    OdpowiedzUsuń
  2. Książka już u mnie. Nie zawiodłam się na jej lekturze.

    OdpowiedzUsuń
  3. Lektura tej książki wciąż przede mną :) Chętnie przeczytam, bo słyszałam skrajne opinie o niej i jestem ciekawa do której grupy ja się zaliczę :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja nie słyszałam o tej książce negatywnych opinii... Chyba co nieco pogrzebię w sieci, bo jestem ciekawa, co jej jest zarzucane.

      Usuń

Copyright © 2016 Zakątek czytelniczy , Blogger