W cieniu prawa - Remigiusz Mróz
Tytuł: W cieniu prawa
Autor: Remigiusz Mróz
Wydawnictwo: Czwarta Strona
Data premiery: 15 czerwca 2016 r.
Moja ocena: 6/10 (dobra)
Nie wiem czemu, ale zupełnie bez przekonania sięgnęłam po tę książkę. Nie miałam parcia, by ją przeczytać - zamówiłam ją w bibliotece i o tym zapomniałam, aż przyszedł mail, że książka jest już do odbioru. Wzięłam Prezesa (psa wielorasowego ze schroniskowej hodowli, łasego na wszelkie przechadzki) i udałam się ulicę dalej do bibliotecznej filii i tak oto książka "W cieniu prawa" zawitała w progi mojego domu.
Jako że jestem aktualnie na dość dziwnym etapie mojego życia, zdjęcie powyżej powstało w wyniku dość pokrętnie tłumaczonej logiki - jak ktoś ciekawy, a nie śledzi mojego Facebooka ani Ig, to pytać :) W chwili wytchnienia od kolorowych pozycji, które znajdują się na owym zdjęciu, sięgnęłam po opisywaną tutaj lekturę i cóż - Mróz to Mróz, historię umie skonstruować tak, że po prostu siadasz i czytasz tę książkę i właściwie masz w nosie wszystko inne. A historia zaczyna się ciekawie - w Raisentalu - dworze barona von Reignera - majordomus wraz z guwernantką odnajdują zwłoki Julusa von Reignera, najstarszego syna Hendrika von Reignera, dziedzica rodowej fortuny. Ojcu zamordowanego (bo że dziedzic został zamordowany nie ulega najmniejszej wątpliwości) zależy na jak najszybszym ukaraniu winnego. Jednakowoż najpierw trzeba go znaleźć. Najlepszym kandydatem wydaje się być Erik Landecki, świeżo zatrudniony czyścibut, spędzający w Raisentalu swoją pierwszą noc. Zebrane dowody nie świadczą na jego korzyść i Erik zostaje szybko osądzony i skazany. A kary były wówczas dość hmmmm... surowe. To jest dopiero początek całej tej historii, zatem nie zdradzam Wam zbyt wiele, bo autor w książce zawarł tyle akcji i wątków, że spokojnie starczyłoby ich na serię o Eriku Landeckim...
Odnośnie do bohaterów - mamy tutaj głównego podejrzanego Erika Landeckiego, postać, której właściwie nie da się nie polubić, tzw. facet z jajami (ups), wiedzący, czego chce i konsekwentnie dążący do celu. Jest brat nieboszczyka, Marc-Oliver, młodszy od Julusa, dziedziczący rodzinną fortunę w drugiej kolejności, w moim odczuciu zawsze w cieniu, nigdy nie ujawnił rodzinie swojego prawdziwego oblicza, trochę niedoceniany przez rodzinę. Jego narzeczona Sophie to takie prawilne dziewczę, niższego pochodzenia, sól w oku Hendrika i Hiltrude von Reignerów, bardzo naiwna, czasem wręcz głupia i irytująca. Willy - prawnik, "przyjaciel" Sophie, po prostu fajny facet i pozytywna postać. Hendrik von Reigner - wkurzający buc, który tresuje nie tylko służbę, ale i swoich najbliższych, stawiający zawsze na swoim, prowadzący uprzednio bardzo, ale to bardzo hulaszczy tryb życia, tak hulaszczy, że wiele jego wybryków musiało zostać zatuszowanych. Hiltrude von Reigner - żona barona, przez pierwszą część powieści w cieniu męża, przejmuje pałeczkę pod koniec książki i dopiero wówczas ukazuje swoje prawdziwe oblicze, sucz to za mało powiedziane. Kto jeszcze? Ach, majordom Joachim Gröger - jak dla mnie najlepsza postać z całej plejady wykolejeńców zaprezentowanej w książce. Wszystko ma poukładane, potrafi być wierny swoim ideałom, ale również w odpowiednim czasie je weryfikuje. Każda z postaci jest charakterystyczna dla swojej kreacji oraz konsekwentnie prowadzona, od razu wiadomo kto jest kto. Niektórzy są stworzeni do nienawidzenia (Hendrik), inni do lubienia (Erik, Willy), a jeszcze inni - do wkurzania (jak Sophie).
Fabuła pędzi na łeb, na szyję. Autor popuścił ewidentnie wodze fantazji, a książka obfituje w taką ilość wydarzeń, że chyba faktycznie powinien rozłożyć je na kilka tomów, co pozwoliłoby dopieścić niektóre wątki, bardziej je rozwinąć - po prostu poświęcić im więcej uwagi. Czasem miałam problem z wnioskowaniem co się z czego wzięło, no ale to może wynikać z moich umiejętności odbierania aktualnie rzeczywistości. Pomysł na fabułę bardzo na plus, autor chyba oddał klimat czasów, w których dzieje się akcja (chyba, bo nie wiem, nie żyłam w 1909 roku :)). Jak dla mnie super poprowadzony wątek zemsty, jednak to jest chyba pierwszy kryminał, w którym UWAGA SPOILER nie dowiadujemy się tak naprawdę, kto zabił. Wszystko to tylko domysły (chyba że coś przeoczyłam?). KONIEC SPOILERU. Generalnie jakiegoś wielkiego WOW nie było po zakończeniu lektury, ale nie mogę powiedzieć, że mi się ona nie podobała, bo było wręcz przeciwnie :) ALE! "Behawiorysta" był w moim odczuciu lepszy :) Dlatego "W cieniu prawa" dostało gwiazdkę mniej - na półce czeka "Wotum nieufności", ciekawe, jak ono wypadnie w starciu mrozowo-nieseriowych książek :)
Czytaliście "W cieniu prawa"? Jak wypada w Waszym rankingu książek, które wyszły spod pióra Remigiusza Mroza?
Książka bierze udział w wyzwaniu Czytam, bo polskie oraz WyPożyczone.