poniedziałek, 9 listopada 2020

Okrutnie piękny - Wojciech Nerkowski

 Okrutnie piękny - Wojciech Nerkowski




Tytuł: Okrutnie piękny
Autor: Wojciech Nerkowski
Wydawnictwo: Lira
Premiera: 21 październik 2020 r.

Moja ocena: 8/10

"Okrutnie piękny" to nie jest moje pierwsze spotkanie z twórczością autora. Za mną "Koniec scenarzystów", który miał wydźwięk mocno humorystyczny i mocno przypadł mi do gustu. Myślałam więc, że wiem, z czym się mierze, sięgając po najnowszą książkę Wojciecha Nerkowskiego, ale cóż - byłam w błędzie ;) Otrzymałam coś, czego zupełnie się nie spodziewałam, ale zacznijmy od początku.

Książka zaczyna się dość specyficznie - sceną, po której dopiero cofamy się rok i poznajemy wydarzenia, które do niej doprowadziły. Z ósmego piętra hotelu na Sri Lance wypada młody mężczyzna i ginie na miejscu. Nie wiadomo, czy było to morderstwo, samobójstwo, czy może nieszczęśliwy wypadek. Potem dopiero poznajemy bohaterów tej historii. Do lekarskiej paczki przyjaciół, która powstała jeszcze na studiach, dołącza Tomasz. Wchodzi w towarzystwo poprzez awans na chłopaka jednej z jego członkiń - Marty. Do paczki należy także Konrad - przystojny lekarz, w którym podobno kochały się wszystkie dziewczyny na roku. Tomasz jest bardzo spostrzegawczym człowiekiem i szybko dostrzega, jakie są relacje pomiędzy członkami paczki. Pewnego wieczoru zaś słyszy rozmowę, od której zaczyna się jego niezdrowa fascynacja Konradem. Czy podejrzenia Tomasza są słuszne, a może to jedynie wytwór jego ukierunkowanej już wyobraźni?

Zacznę może od mankamentów, albo inaczej - czegoś, co akurat ja za mankament postrzegam. Początkowo miałam problem z odróżnieniem bohaterów, a zwłaszcza bohaterek. Jest ich tam sporo, poznajemy ich w jednym momencie, więc potrzebowałam trochę czasu, by połapać się, kto jest kto. Czasem dywagacje, które czynił główny bohater z biologicznego punktu widzenia były monotonne, choć potrzebne w kontekście całej historii - ale to wszystko nic w porównaniu do całości książki, która wypada w ogólnym rozrachunku naprawdę bardzo dobrze. 

Autor wziął na tapet temat, który w społeczeństwie jest dość dyskusyjny, ale też postrzegany stereotypami. Uroda - jaki jest jej wpływ na życie tego urodziwego i jego otoczenia? Czy faktycznie otwiera wiele drzwi? A może przysparza samych kłopotów? Jak pięknych ludzi postrzegają inni? Główny bohater nie może się odciąć od stereotypowego myślenia o Konradzie, a sposób, w jaki Wojciech Nerkowski ukazuje fiksację Tomasza na punkcie tego pięknego jest wręcz mistrzowski. Autor świetnie uchwycił relacje między bohaterami "Okrutnie pięknego", których notabene ciekawie wykreował, zwłaszcza Tomasza. Siedzimy w jego głowie i obserwujemy, w jaki sposób dochodzi o wielu wniosków i czyni spostrzeżenia na temat swojej dziewczyny i nowych znajomych. Czy słuszne? Taki jest właśnie urok narracji pierwszoosobowych. Widzimy świat oczami głównego bohatera i razem z nim próbujemy odnaleźć się w otaczającej go rzeczywistości, dzięki czemu ma się wrażenie, że wręcz siedzi się w jego głowie. 

Akcja płynie wartko, raczej bez zacięć, choć czasem te "biologiczne" wstawki wytrącały mnie z rytmu. Pomysł na fabułę bardzo mi się spodobał, jak również sposób jej przedstawienia. A zakończenie... No tego się totalnie nie spodziewałam! Świetnie rozegrane, zmieniające postrzeganie całej historii, zostawiające czytelnika z gorzką refleksją na temat świata. Brawo, panie Nerkowski!

Zastanawiałam się, do jakiej kategorii zaliczyć tę książkę. Thriller psychologiczny? Obyczajówka? Sensacja? Do tej pory nie wiem, ale jedno jest pewne - mieszanka, jaką zaserwował autor jest naprawdę dobra i warta uwagi. Jest tutaj wszystko, czego szukam w książkach - emocje, tajemnice, niebanalne zakończenie i interesująca fabuła. 

Po raz olejny nie zawiodłam się na książce autora i niecierpliwie wyczekuję kolejnych historii, które wyjdą spod jego pióra.

Znacie autora? Może macie w planach tę książkę? Dajcie znać ;)


 

wtorek, 3 listopada 2020

Miała umrzeć - Ewa Przydryga

 Miała umrzeć - Ewa Przydryga




Tytuł: Miała umrzeć
Autor: Ewa Przydryga
Wydawnictwo: Muza
Premiera: 14 październik 2020 r.

Moja ocena: 8/10


Na książki Ewy Przydrygi natrafiam już od jakiegoś czasu, ale jakimś cudem nie było mi z nimi po drodze. Aż pojawiła się kolejna książka autorki - tym razem stwierdziłam, że muszę ją przeczytać! I powiem (a właściwie napiszę) Wam, że... jak siadłam do niej, tak nie wstałam z fotela, póki jej nie skończyłóam.

Tak, przeczytałam ją na raz.

Nie mogłam się oderwać. Autorka ma taki styl, że po prostu łapie w swoje macki i nie puszcza, póki nie przewróci się ostatniej kartki ;)

Akcja dzieje się w dwóch płaszczyznach - w roku 1998 z perspektywy Ady i w roku 2019 z perspektywy Leny. Ada jest zbuntowaną nastolatką, której rodzice zbytnio nie przejmują się ani nią, ani jej malutką siostrą. Spragniona mocnych wrażeń, wraz z grupą przyjaciół, testują granicę swojej wytrzymałości. Niestety pewnego dnia Ada postanawia przesunąć tę granicę i dochodzi do pewnego zdarzenia, które na zawsze odmieni losy nastolatków.

Lena zaczyna odnosić sukcesy jako artystka, pracując jednocześnie jako nauczycielka plastyki. Na jej wystawie pojawia się pewien osobliwy gość, który twierdzi, że znał ją w dzieciństwie. Problem polega na tym, że Lena jako małe dziecko została osierocona i wychowywała ją surowa ciotka. Dziewczyna nic nie pamięta z tamtych czasów, nie pamięta rodziców. To spotkanie powoduje, że Lena znajduje odwagę, by pogrzebać w przeszłości i dowiedzieć się, kim tak naprawdę jest.

Co łączy te dwie historie?

Ja się domyśliłam, co je łączy, jednak nie przyszło mi do głowy, kto jest zbójem, który tak miesza w fabule. Zupełnie mi to przez myśl nie przeszło! Autorka świetnie podrzucała tropy, które wydały się na końcu takie oczywiste, jak już było wiadomo, co i jak, ale podczas czytania stanowiły zwykły element historii, jak każdy inny. Sam pomysł na fabułę - jak dla mnie strzał w dziesiątkę. Autorka bardzo dobrze przedstawiła mechanizm działania ludzkiej psychiki, nic tutaj nie jest przypadkowe, a zarazem wszystko jest logiczne i układa się w zgrabną całość. Niektóre wątki aż mnie bolały w sercu, tak dobrze zostały tutaj oddane emocje bohaterów.

Poprowadzenie akcji, jej zwroty i zawieszenie - wszystko cud, miód i orzeszki, naprawdę nie mam nic do zarzucenia. Świadczy o tym fakt, że przeczytałam książkę na jedno posiedzenie, nie mogąc się oderwać. Tutaj wszystko było po prostu tak jak trzeba.

Bohaterowie zostali wykreowani bardzo realnie - Ada i Lena mogłyby równie dobrze mieszkać obok, w sąsiedztwie. Razem z nimi przeżywałam ich problemy i rozterki, współczułam ich sytuacji, próbowałam znaleźć rozwiązania. Bohaterowie nie zostali skonstruowani "na jedno kopyto", każdy ma inny charakter i nie zlewają się w jedną bezkształtną masę.

Po "Miała umrzeć" wiem na pewno, że sięgnę po kolejne książki autorki. Stawiam ją na półce moich pewniaków i mam nadzieję, że będzie stać już tam zawsze ;)

Znacie książki autorki? Dajcie znać!



poniedziałek, 19 października 2020

Tam, gdzie diabeł mówi dobranoc - Weronika Tomala

 Tam, gdzie diabeł mówi dobranoc - Weronika Tomala



Tytuł: Tam, gdzie diabeł mówi dobranoc
Autor: Weronika Tomala
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Premiera: 11 luty 2020 r.

Moja ocena: 8/10


Ta książka to moje największe zaskoczenie 2020 roku! Że też wcześniej po nią nie sięgnęłam! Ona ma wszystko, czego potrzebuje dobra obyczajówka/romans - ciekawych bohaterów, odpowiednie zawirowania losowe oraz łapiące za serce zakończenie. 

Zacznijmy jednak od początku.

Główna bohaterka Daria to prawdziwa kobieta sukcesu - narzeczony, świetna praca, własne mieszkanie. Wszystko wydaje się układać wyśmienicie - do momentu, gdy szef wysyła swoją najlepszą pracownicę na Śląsk na półroczną delegację. Darii wydaje się, że jej poukładany świat wywraca się do góry nogami. Tym bardziej, że na jej drodze staje przystojny górnik Artur...

Wiecie co, myślałam, że już nie można napisać dobrego romansu - w tym sensie, że nic mnie już nie zaskoczy. A tu proszę, wchodzi Weronika Tomala, cała umorusana pyłem z kopalni i daje mi historię taką, że czytałam ją z zapartym tchem, nie mogąc się oderwać! Autorka postawiła na sprawdzony schemat, ale za to jak go zaserwowała!

Przede wszystkim w tej historii znajdziemy dobrze wykreowanych bohaterów. Nie żadne ciepłe kluchy, tylko postacie z krwi i kości, charakterne, ludzkie. No Artur mógłby spokojnie stanowić za wzór książkowego męża :) Daria jak na kobiecą główną postać nie jest irytującą rozmemłaną babą, tylko normalną zwykłą dziewczyną, która próbuje się odnaleźć w nowej rzeczywistości i stawić czoła swoim emocjom. Postacie drugoplanowe to wisienka na torcie - wszystkie są jakieś, nie zlewają się w jedną pulpę, no miodzio. Dalej - cały czas coś się dzieje, nie ma zbędnych przegadanych opisów, rozciągniętych tylko po to, by książka miała objętość. Wydarzenia są przewidywalne, jak to w tym gatunku bywa, ale akurat w tej historii to zupełnie nie przeszkadza, napiszę więcej - autorka nie przekombinowała w żadną stronę. Wszystkiego tutaj jest w sam raz. Razem z bohaterami przeżywałam ich rozterki, emocjonowałam się wydarzeniami, zastanawiałam nad przyszłością. Wsiąknęłam w historię i nim się obejrzałam, był już koniec! I niech o emocjach podczas czytania świadczą łzy, które popłynęły z moich oczu w kulminacyjnych momentach. Tak, popłakałam się. Autorko, świetna robota ;)

Podsumowując - jeśli szukacie miłej odskoczni od codzienności, dobrego romansu i szczypty emocji - ta książka będzie idealna ;)

Znacie? Czytaliście? A może macie w planach? Dajcie znać ;)



poniedziałek, 15 czerwca 2020

Pola Roxa - Osaczona

Pola Roxa - Osaczona




Tytuł: Osaczona
Autor: Pola Roxa
Wydawnictwo: Lipstick Books
Premiera: 25 marca 2020 r.

Moja ocena: 7/10

Dzisiaj będzie naprawdę krótko ;)

Trochę długo mi zeszło, zanim zasiadłam do tej książki, ale jak już się za nią zabrałam, to nie mogłam się oderwać! Ta książka nie jest jakaś super wybitna, ale ja nie oczekiwałam tego od niej :) Osaczona to romans/erotyk, więc sami rozumiecie ;) 

Główna bohaterka - Karolina - wiedzie dość monotonne życie u boku męża, z którym właściwie już nie rozmawia. Pracuje w korporacji, lecz ta praca nie przynosi jej w ogóle satysfakcji. Kobieta wie, że z jej życiem jest coś nie tak, że czegoś brakuje... Oczy zaczynają jej się otwierać podczas krótkiego urlopu w Bułgarii... Jak już pisałam wyżej, to romans, także możecie się domyślać, co się dzieje dalej ;)

A dzieje się bardzo dużo i w takim tempie, że nie mogłam tej książki przestać czytać! Historia, jakich wiele, ale podana została w taki sposób i z taką dozą humoru, że przepadłam. Autorka kryje się pod pseudonimem, bo podobno w tej książce ukryte są prawdziwe wydarzenia, ale mam nadzieję, że to nie jest jej jedyne literackie dziecko ;) Lekki, przystępny styl, dobrze wykreowani bohaterowie, nuta szaleństwa (tak tak, aż ciężko czasem uwierzyć), świetne dialogi, sporo napięcia i mamy romans idealny. 

Jeśli szukacie książki, dzięki której oderwiecie się od rzeczywistości i od której nie wymagacie zawiłych zagadek kryminalnych, lecz oczekujecie lekkiej i niezobowiązującej lektury - Osaczona będzie idealna ;)

Czytaliście? Macie w planach? Koniecznie dajcie znać :)


czwartek, 28 maja 2020

Więzy krwi - Hanna Greń

Więzy krwi - Hanna Greń





Tytuł: Więzy krwi
Autor: Hanna Greń
Wydawnictwo: Czwarta Strona
Cykl/seria: II tom
Premiera: 6 maja 2020 r.

Moja ocena: 6/10

"Więzy krwi" to drugi tom przygód Dionizy Remańskiej - byłej policjantki o dość mocnym charakterze. Tym razem fabuła skupia się nie wokół głównej bohaterki (przypomnijmy - w pierwszym tomie próbowała ona rozwiązać zagadkę śmierci swojego biologicznego ojca) - Diona razem z ojczymem planuje założyć agencję detektywistyczną i tak się składa, że dostaje pierwsze "zlecenie". W Świercznicy zostaje bowiem znalezione ciało młodej kobiety, która została zgwałcona i uduszona. Dziewczyna przyjechała do małej miejscowości z drugiego końca Polski, jednak nikt z mieszkańców nie chce rozmawiać na ten temat, co jest o tyle dziwne, że w takich społecznościach ludzie wiedzą o sobie wszystko, a tym bardziej o nowoprzybyłych. Diona ma za zadanie pod przykrywką dowiedzieć się jak najwięcej na temat Wioletty (tak miała na imię ofiara).

Autorka zdecydowanie trzyma poziom pierwszego tomu. Czyta się szybko, z dużym zaangażowaniem, akcja jest zawieszana w odpowiednich momentach. Jest mocno rozwinięty wątek obyczajowy, jednak nie jest on tak rozwlekły i przyćmiewający wątek kryminalny, jak lubi się zdarzać w innych kryminałach. Bohaterowie są dobrze zarysowani, logiczni, charakterystyczni, nie zlewają się w jedną nierozpoznawalną masę. Dioniza nic nie straciła na charakterze, dalej jest nieugięta i dociekliwa, dzięki czemu doprowadza sprawę do końca. A ta jest... naprawdę przerażająca. Mimo że domyślałam się, kto stoi za zbrodnią, to nie przypuszczałam, z jakiego powodu. Autorka nieźle to sobie wymyśliła i przyznam, że jestem usatysfakcjonowana takim obrotem sprawy. 

Tak cichutko mam nadzieję, że Hanna Greń w kolejnym tomie wreszcie popchnie do przodu kwestie osobiste Diony ;) Fajna dziewczyna, a trochę już w życiu przeszła i chociaż tutaj autorka mogłaby się nad nią ulitować i dać jej trochę stabilizacji. No ale to moje pobożne życzenie, zobaczymy w następnej części :)

Jeśli czytaliście pierwszy tom - koniecznie sięgnijcie po "Więzy krwi". Jeśli nie - polecam Wszej uwadze całą serię, bo to naprawdę przyjemna odskocznia.

Znacie? Czytaliście? Dajcie znać!


wtorek, 24 marca 2020

Stacja miłość - Zoe Folbigg

Stacja miłość - Zoe Folbigg




Tytuł: Stacja miłość
Tytuł oryginalny: The Note
Autor: Zoe Folbigg
Wydawnictwo: W.A.B.
Data premiery: 29 stycznia 2020 r.

Moja ocena: 5/10

Tak naprawdę to nie wiem, co mogłabym Wam napisać o tej książce. Teoretycznie tutaj wszystko się zgadzało, jednak w ogólnym rozrachunku zabrakło tego czegoś. No kurczę zabrakło. Powstało wiele historii miłosnych i do wielu z nich wracam (czy to w książkach, czy to w filmach) - jest w nich coś nieszablonowego, coś, co przyciąga. A w "Stacji miłość" właśnie tego zabrakło.

Historia podobno oparta jest na prawdziwych wydarzeniach. Dziewczyna zakochuje się w Mężczyźnie Z Pociągu. To jest jakby główny wątek tej książki. Maya dojeżdża codziennie pociągiem do pracy i w pewnym momencie tym samym pociągiem zaczyna jeździć także ON. Maya jest nim tak zafascynowana, że omawia swoje życie uczuciowe z przyjaciółmi i znajomymi z pracy, a po roku wzdychania do Mężczyzny Z Pociągu decyduje się na pewien odważny krok... który i tak nie zmienia niczego w jej życiu uczuciowym.

Za to w życiu zawodowym Mayi dużo się dzieje.I powiem Wam, że ten aspekt jej życia został w książce o wiele ciekawiej i barwniej pokazany, niż wątek główny - miłosny. Swoją drogą jest on bardzo przewidywalny i zaczynając czytać "Stację miłość" wiesz, jak ona się zakończy. Bohaterowie są dokładnie tacy, jak powinni być w tego typu książkach - ona świetna w życiu zawodowym, zupełna porażka na polu uczuciowym; on w związku (mniej lub bardziej udanym). Tylko że w naszej historii to nie szczęśliwy zbieg okoliczności powoduje, że się spotykają, tylko zachowanie Mayi. 

I to by było właściwie na tyle. Bez żadnego wow, bez polotu, bez romantyzmu, który by sprawił, że zechciałałabym wrócić do tej historii. Jestem jednak przekonana, że miłośnikom romansów ta książka przypadnie do gustu. Ja po szumnej zapowiedzi naprawdę oczekiwałam jednak czegoś więcej Otrzymałam takiego średniaczka, o którym szybko zapomnę.

Znacie tę książkę? Czytaliście? Podzielcie się swoimi wrażeniami.


sobota, 21 marca 2020

Zakłamani - Joanna Dulewicz

Zakłamani - Joanna Dulewicz



Tytuł: Zakłamani
Autor: Joanna Dulewicz
Wydawnictwo: Czwarta Strona
Data premiery: 11 marca 2020 r.

Moja ocena: 4/10


Oj rzuciłam się na tę książkę jak szczerbaty na sucharki. Po rekomendacjach na okładce obiecywałam sobie naprawdę wiele. No i książka wygrała konkurs kryminalny wydawnictwa, więc pomyślałam sobie, że to naprawdę musi być sztos... Tymczasem męczyłam się z "Zakłamanymi" tydzień, po czym odłożyłam książkę po przewróceniu ostatniej kartki i dalej się zastanawiam, co właściwie przeczytałam.

Fabuła jest obiecująca. A przynajmniej jej zapowiedź. Prezes zarządu spółki, prowadzącej prywatny szpital, ginie bez wieści. Jego żona - Eryka Olbracht - po roku powraca do rodzinnej miejscowości, nadzorując stąd szpital, bowiem za męża staje na jego czele. Pod jej domem zostają znalezione zwłoki Ukrainki, która kilka miesięcy wcześniej była pacjentką tego szpitala. Sprawę prowadzi kielecka policja, w której pracę zaczyna Patryk Wroński, były uczeń Eryki (która wcześniej była polonistką w liceum). Opis na okładce sugeruje "serię morderstw, korupcję, handel żywym towarem", bohaterów "jak demony, oplątanych siecią kłamstw" oraz "niewyobrażalne zło".

Niestety nie poczułam ani przez chwilę ani napięcia, ani tego zła, które miało się wylewać z kartek tej książki. Właściwie to w połowie zastanawiałam się, czy nie porzucić czytania "Zakłamanych"...

Zacznijmy od tego, że w ogóle nie potrafiłam wyobrazić sobie bohaterów. Nie odnotowałam ich wyglądu, więc autorka albo to pominęła, albo potraktowała po macoszemu. Jedyną charakterystyczną postacią była szefowa Patryka. Babeczka z zadziorem, fajnie się czytało sceny z nią, a dialogi wymiatają ;) Co do reszty - przede wszystkim nie potrafiłam sobie ich wyobrazić. Owszem, ich cechy zostały nakreślone wręcz wprost, przeszłość także, ale co z tego, skoro wszyscy zlewali mi się w jedną całość. Nazwiska się powtarzały (bracia, dzieci) koligacje rodzinne były dla mnie nie do wychwycenia, każdy z każdym miał jakieś powiązanie, a ja już w pewnym momencie przestałam nadążać za tym kto, komu i z kim. 

Nie potrafiłam też zrozumieć motywów zachowań bohaterów. I teraz uwaga - będzie SPOILER (na biało, więc kto czytał, może sobie zaznaczyć fragment i przeczytać) - na przykład Eryka dowiaduje się, że na ciele Ukrainki, którą znaleziono pod jej domem, znaleziono nasienie jej zaginionego przed rokiem męża; Eryka dopiero po długim czasie zaczyna to przeżywać i analizować. Normalnie człowiek przecież od razu wpadły w jakieś emocje... Albo Magda zagina parol na Patryka, nie wiedzieć czemu, wcześniej zupełnie nie zostało zasygnalizowane, że taki on przystojny i pociągający, a z dalszej fabuły nie wynikało, że on może jej się do czegoś przydać. No chyba, że mi to umknęło, ale czytałam dość uważnie. Albo Eryka zupełnie nie powiązała charakterystycznej ozdoby, której części miała ona i Milena... KONIEC SPOILERA. 

W książce jest dużo niedopowiedzeń. Fajnie, autorka zasiewa wiele ziaren niepewności, ale w pewnym momencie było tego za dużo, a żadna zagadka nie jest jeszcze rozwiązana. Akcja płynie raczej jednostajnie, nie przyspiesza, nie jest zawieszana w kulminacyjnych momentach... Inaczej mówiąc, dość nudno jest. A zakończenie - no jest zaskakujące co do pewnych kwestii, więc zaliczam to na plus. Dobrze nawiązuje do tytułu książki tylko szkoda, że jej opis (to, co cytowałam Wam na początku) już wskazuje na clue tej historii... 

Niestety nie czułam tego zła, które miałam poczuć. Brakowało napięcia, zawieszenia akcji w odpowiednich momentach, zbudowania dogłębnie postaci. Na plus na pewno mogę zaliczyć lekki styl autorki i łatwość w budowaniu dialogów. Czytało się je naprawdę dobrze. Jednak zabrakło w tej historii takiej głębi, miałam wrażenie, że ślizgam się po wydarzeniach i nie mogę złapać, o co tak naprawdę chodzi.

Bardziej zaliczyłabym tę książkę do obyczajówek, niż kryminałów czy thrillerów, bo ta część obyczajowa wyszła autorce bardzo dobrze. Wątki kryminale zostały potraktowane po macoszemu. Praca Policji ukazana bardzo pobieżnie (tak na marginesie - serio policjantka pyta innego policjanta, czy udostępnianie pornografii w Internecie jest legalne?). I naprawdę rozczarowałam się, zwłaszcza, że autor uwielbianych przeze mnie książek twierdzi, że jest to "niewiarygodny kryminał"...

Czytaliście "Zakłamanych"? A może macie w planach? Dajcie koniecznie znać, bo jestem ciekawa, czy jestem odosobniona w swoich odczuciach, czy wręcz przeciwnie.


niedziela, 23 lutego 2020

Ktoś kogo znamy - Shari Lapena

Ktoś kogo znamy - Shari Lapena



Tytuł: Ktoś kogo znamy
Tytuł oryginały: Someone We Know
Autor: Shari Lapena
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Data premiery: 29 stycznia 2019 r.

Moja ocena: 7/10


"Ktoś kogo znamy" to moja druga przygoda z twórczością Shari Lapena. "Niechciany gość" tak przypadł mi do gustu, że wiedziałam, że sięgnę po kolejne książki pióra autorki. Nie musiałam czekać długo, bo oto w styczniu miała premierę jej kolejna powieść. Od razu mogę Wam napisać, że trzyma poziom swojej poprzedniczki ;)

Ciche i spokojne przedmieścia Nowego Jorku. Wszyscy się znają, żyją obok siebie od lat. Nagle ten spokój burzy seria włamań do mieszkań. Celem włamywacza (włamywaczy?) nie są jednak rzeczy materialne, a głęboko skrywane sekrety w czeluściach ich komputerów...

Sprawa komplikuje się, gdy ginie jedna z mieszkanek miasteczka.

"Ktoś, kogo znamy" to historia na jedno, dwa posiedzenia. Autorka podzieliła ją na kilkadziesiąt krótkich rozdziałów, co samo w sobie narzuca dość szybkie tempo czytania. Przez książkę się wręcz płynie - czyta się lekko i z zainteresowaniem, bo autorka stawia czytelnikowi wiele niewiadomych, które natychmiast chce się poznać.

To, co cenię u Shari Lapeny to genialna umiejętność kreowania bohaterów - każdy z nich został wyposażony w indywidualne cechy i nie sposób ich pomylić. Autorka po mistrzowsku poprowadziła studium psychologiczne każdego z nich, jak również ukazała relacje między nimi. Co rusz wychodzą na jaw ich kolejne sekrety, a zakończenie nie pozwala spojrzeć na zaprezentowaną historię i postaci tak, jak na początku, gdy zaczynało się lekturę.

Napięcie wręcz emanuje z tej książki. Akcja zagęszcza się ze strony na stronę, przez co choćby się chciało, to książki się nie odłoży. Śledztwo ujawnia coraz to nowe okoliczności i wręcz czuje się poddenerwowanie, jakby zaraz coś miało wyskoczyć z szafy. A zakończenie... zakończenie jest wręcz genialne. I krótki epilog, który zmienia całkowicie wyobrażenie o historii...

Zdecydowanie jestem fanką dusznej atmosfery, jaką umie wykreować autorka. "Ktoś, kogo znamy" to dobra propozycja na wieczór przy lampce wina, dla każdego miłośnika dobrego kryminału.

Polecam Waszej uwadze tę książkę i będę czekać na Wasze wrażenia po jej lekturze ;)

Znacie tę historię? Dajcie znać w komentarzach ;)


sobota, 22 lutego 2020

Krok trzeci - Bartosz Szczygielski

Krok trzeci - Bartosz Szczygielski



Tytuł: Krok trzeci
Autor: Bartosz Szczygielski
Wydawnictwo: W.A.B.
Data premiery: 29 stycznia 2020 r.

Moja ocena: 8/10


"Krok trzeci" to moje pierwsze spotkanie z twórczością Bartosza Szczygielskiego i już wiem, że nie ostatnie. To, co autor zaprezentował w swojej najnowszej książce zasługuje na owację na stojąco.

Nie będę się rozpisywać o fabule, bo obawiam się, że mogłabym Wam zdradzić o wiele za dużo. Dość napisać, że główną bohaterką jest Magda, która zdaje się wieść świetne życie u boku cudownego męża. Prowadzi własną działalność gospodarczą i pomaga innym ludziom uporać sobie z własnymi problemami. Jest terapeutką. Pewnej nocy jednak budzą się demony i już nic nie jest takie, jak przedtem.

Jeśli myślicie, że przeczytacie tę książkę między praniem, a obiadem, gdzieś w biegu, to jesteście w błędzie. Znaczy się - możecie oczywiście to zrobić, ale gwarantuję Wam, że się mocno pogubicie :) O tak, ta książka to dobry sprawdzian dla koncentracji. Tutaj nic nie jest oczywiste. Autor wymyślił sobie taki pomysł na fabułę i bohaterów, że trzeba uważnie czytać każde słowo  ;)

Mamy tutaj przeskoki czasowe, osobowościowe, miejscowe, czego dusza zapragnie.

I podane w taki smaczny sposób, że chce się czytać.

Bo wiecie - taki motyw można łatwo zepsuć.

Na szczęście autorowi się to nie udało ;)

I nie wiem, co napisać więcej, żeby Wam nie zdradzić za wiele z tej książki, bo odebrałoby to Wam całą niespodziankę z czytania. Może dodam tylko, że zakończenie wbija w fotel i musiałam po odłożeniu książki dobrze przetrawić i przemyśleć to, co autor mi zaserwował. I doszłam do wniosku, że to było świetne.

Przeczytajcie. Warto.


poniedziałek, 3 lutego 2020

Wioska kłamców - Hanna Greń

Wioska kłamców - Hanna Greń




Tytuł: Wioska kłamców
Autor: Hanna Greń
Wydawnictwo: Czwarta Strona
Cykl/seria: I tom
Premiera: 29 stycznia 2020 r.

Moja ocena: 6/10

Miałam jeszcze do niedawna ten problem, że wszyscy zachwycali się twórczością Hanny Greń i ja czułam się bardzo źle, kiedy nie wiedziałam, o co chodzi. Mam jedną książkę autorki, ba! mam nawet autograf na tej książce i zdjęcie z panią Hanną, ale nijak mnie to nie motywowało, by sięgnąć po jej twórczość... Zmotywowała mnie dopiero jej najnowsza premiera - "Wioska kłamców" i oczywiście zżymam się, że tak późno sięgnęłam po książki autorki...

Główną bohaterką "Wioski kłamców" jest Dioniza - bodajże 28-letnia była policjantka, która za cel stawia sobie wyjaśnienie śmierci swojego ojca. Zadanie jest o tyle trudne, że domniemani sprawcy zostali skazani, jednak Dioniza nie wierzy w ich winę. Postanawia udać się do wioski, gdzie mieszkał jej ojciec, by pozwolić prawdzie ujrzeć światło dzienne. Sprawa się nieco komplikuje, gdy okazuje się, że legendy, jakie krążą o tej wiosce, mogą niestety mieć w sobie ziarno prawdy... A nawet kilka ziaren.

Zacznę od tego, że książkę czytało się bardzo dobrze - autorka pisze przystępnie, ma tzw. "lekki styl", no kartki przewracają się same. Akcja przyspiesza i zawiesza się w odpowiednich momentach, wszystko jest tak, jak być powinno i tak, by zainteresować czytelnika. Pomysł na fabułę uważam za trafiony - wszystkie wątki, jakie autorka wprowadziła, logicznie się ze sobą łączą i dobrze do siebie pasują. Nie wieje nudą ;)

Główna bohaterka - jak na główną bohaterkę przystało - jest postacią wyrazistą i z charakterem. Niewątpliwie cechuje się wszystkimi cechami właściwymi dla dobrej policjantki - analitycznym umysłem, uporem, logiką, nieugiętością itd. Taki ideał, bez żądnej skazy wręcz (jest jedna właściwie, ex-mąż, aczkolwiek "on był temu winny") i tak nie do końca wiem, czy mi to pasuje. Stwierdzić jednak muszę, że polubiłam Dionizę i mocno jej kibicowałam. Dziewczyna jest nieugięta i nawet, gdy okazuje się, że sprawa sięga głębiej, niż mogłaby nawet przypuszczać, nie poddaje się. Na szczęście autorka nie pozwoliła Dionizie popaść w brawurową głupotę, a można było przekroczyć tę cienką granicę niejednokrotnie ;) Wszystko na szczęście zostało odpowiednio wyważone, a samo zakończenie mnie usatysfakcjonowało.

Na razie daję książce 6 gwiazdek na 10, bo coś czuję, że autorka jeszcze się rozkręci. Podchodzę ostrożnie do książek, które rozpoczynają serię bądź cykl - później zawsze może być lepiej i nie chciałabym się wystrzelać z wysokich ocen już na dzień dobry, bo mogłoby mi skali zabraknąć ;) Generalnie polecam Waszej uwadze "Wioskę kłamców". To dobra książka na chwilę zapomnienia.

Ktoś już czytał? A może macie w planach? Dajcie koniecznie znać w komentarzach ;)


poniedziałek, 20 stycznia 2020

Zadra - Robert Małecki

Zadra
Robert Małecki



Tytuł: Zadra
Autor: Robert Małecki
Wydawnictwo: Czwarta Strona
Cykl/seria: Bernard Gross, tom III
Skaza (tom I) - klik
Wada (tom II) - klik
Premiera: 15 stycznia 2020 r.

Moja ocena: 8/10


Bernardowi Grossowi nie jest dane odsapnąć ani minuty. Wprawdzie wyczekuje już upragnionej emerytury, ale na horyzoncie pojawia się nowa sprawa, która zostaje zlecona naszemu komisarzowi do rozwiązania. Po upalnym lecie z "Wady" nadszedł czas na polską jesień - żołnierze, podczas przeczesywania lasu w okolicach podchełmżyńskiego Grodna, natrafiają na fragmenty ludzkiego ciała. Tak, dobrze czytacie - fragmenty. Dzięki naszemu komisarzowi na miejscu zostaje odnalezione jeszcze coś... I możliwe, że ma to związek z zaginięciem dwójki studentów sprzed kilkunastu lat.

"Zadra" zdecydowanie utrzymuje poziom swojej poprzedniczki. U autora bardzo cenię umiejętność budowania dusznej i niepokojącej atmosfery. Czytelnik nie dostaje na tacy wniosków, jakie nasuwają się komisarzowi w toku śledztwa, lecz śledzi postępowanie z jego perspektywy i sam ma możliwość wyciągania własnych. Akcja utoczy się w ciągu kilku dni, każdy rozdział zatytułowany jest odpowiednio jako dzień pierwszy, drugi itp. Mam wrażenie, że autor uczynił nieco odstępstwa od wcześniejszej oszczędności w wyrażaniu emocji głównego bohatera - tutaj znajdziemy dużo jego przemyśleń i analizy swojego życia. Gross nie znajduje się w zbyt ciekawym momencie swojego życia, a tymczasem autor wcale nie pomaga mu je uporządkować. Jestem trochę zawiedziona, że ten wątek nie został posunięty właściwie w żadną stronę, no ale zakończenie "Zadry" daje nadzieję, że wreszcie coś ruszy i jego sprawa sprzed dziesięciu lat zostanie wreszcie rozwiązana. Mam nadzieję, że autor nie będzie już dręczył Grossa wyrzutami sumienia i pozwoli mu na spokojne życie.




Co do wątku kryminalnego - jak dla mnie jest on idealnie wyważony z wątkiem obyczajowym. Wracają sprawy z przeszłości, przenikają z teraźniejszością, akcja jest zawieszana w odpowiednim momencie, tak, by czytelnik po prostu musiał przewrócić następną kartkę. Sam pomysł na zagadkę, jej podłoże i rozwiązanie - mistrzostwo. "Zadra" to nie tylko dobry kryminał, ale także świetne studium ludzkiej psychiki. Autor jest dobrym obserwatorem i widać, że wykorzystuje to w swoich książkach.

Teoretycznie jest to trzecia część serii, ale Robert Małecki w sposób bardzo umiejętny przypomina czytelnikowi, co działo się wcześniej i właściwie nie trzeba znać poprzednich dwóch tomów, by wiedzieć, o co chodzi. Także w mojej ocenie spokojnie można czytać "Zadrę" bez znajomości "Skazy" i "Wady"... Tylko po co? :) Książki, które pisze autor, są naprawdę świetne ;)

Polecam Waszej uwadze "Zadrę", jak również całą serię z Bernardem Grossem. Ja już wyczekuję kolejnej części ;)

Znacie książki Roberta Małeckiego? Dajcie znać, co o nich sądzicie ;)