poniedziałek, 9 grudnia 2019

Wigilijny pech - Magdalena Kubasiewicz

Wigilijny pech - Magdalena Kubasiewicz




Tytuł: Wigilijny Pech
Autor: Magdalena Kubasiewicz
Wydawnictwo: W.A.B.
Premiera: 27 listopada 2019 r.

Moja ocena: 7/10


Ostatnio na naszym rodzimym rynku wydawniczym można zaobserwować wzrost liczby książek świątecznych. Jak dla mnie - super sprawa, uwielbiam świąteczne klimaty, także należę do osób które absolutnie nie oburzają się na premiery świąteczne pod koniec października ;) Jedną z propozycji wydawniczych w tym roku jest Wigilijny pech Magdaleny Kubasiewcz - i o ile opis może sugerować, że jest to komedia, to w moim odczuciu absolutnie tak nie jest, ale o tym za chwilę.

Diana Dąbrowska wierzy w to, że prześladuje ją wigilijny pech - wszystkie największe nieszczęścia w jej życiu wydarzyły się właśnie w tym okresie. Nie ma się więc co dziwić, że Diana (zwana DiDi) nienawidzi okresu świątecznego - zdecydowanie jej niechęć pogłębia atmosfera, jaką w tym czasie tworzą jej mama i babcia (wszystko wysprzątane na błysk, zero odpoczynku, zero spokoju). Babcia jest jeszcze dodatkowo osobą dość apodyktyczną i przekonaną, że z racji wieku wolno jej niemalże wszystko i wcale nie uważa się za wścibską czy chamską. DiDi miała niecny plan, by w tym roku czmychnąć w okresie świątecznym do ciepłych krajów, jednak jej najmłodsza siostra nieco pokrzyżowała jej plany, oświadczając, że w Boże Narodzenie bierze ślub z Witoldem, a Diana będzie najlepszą świadkową. Chcąc nie chcąc, Diana przyjeżdża na Święta do rodzinnego domu pod Krakowem, gdzie musi zmierzyć się nie tylko z własnymi problemami, ale i całej swojej rodziny.




I właśnie nagromadzenie tych problemów powoduje, że nie nazwałabym tej książki komedią. Owszem, główna bohaterka ma duże poczucie humoru, ale w sumie... cóż jej pozostało? :) Babcia postawiła sobie za życiowy cel dobrze wydać za mąż wszystkie wnuczki (tylko Diana jakoś nie chce współpracować) i jej przytyki wcale nie pomagają uporać się Dianie z własnym mętlikiem w głowie, a tutaj trzeba zgasić kilka rodzinnych pożarów. Ta ilość problemów niektórym może wydawać się przytłaczająca, ale powiem Wam, że nie wydaje mi się, by istniała jakakolwiek osoba, która nie miałaby obok siebie walizki pełnej własnych zmartwień. A DiDi jest niestety (dla niej) takim typem osobowości, na którym wszyscy polegają, a siebie stawia na samym końcu. 

Wigilijny pech wywołał we mnie dość silne emocje - wraz z główną bohaterką i jej siostrami odczuwałam niesprawiedliwość, złość, zaciskałam zęby na zachowanie otaczających je ludzi (a niby rodzina!), denerwowałam się, martwiłam o przyszłość. O tak, autorka zadbała o to, by czytelnik wczuł się w położenie głównych bohaterek i z nimi zżył. Co więcej - ma taki styl pisania, że te wszystkie wydarzenia wydają się być autentyczne, bez cienia przesady, naturalne. Bardzo mi przypadł do gustu, bo przez to książkę czyta się naprawdę szybko, ale z zaangażowaniem i zainteresowaniem.

Jak to przystało na świąteczne historie - w Wigilijnym pechu znajdziecie przesłanie i naprawdę świetne, przemyślane zakończenie - a przynajmniej mnie ono usatysfakcjonowało ;) Święta to czas, który sprzyja podsumowaniom, rozliczeniom i przemyśleniom - i ta książka zdecydowanie nakłania do zastanowienia się nad własnym życiem.

Polecam Waszej uwadze tę właśnie książkę. To ciekawa propozycja obyczajowa, nie tylko na Święta. Mam nadzieję, że dostrzeżecie w niej to, co ja ;)

A może czytaliście? Dajcie znać, jakie są Wasze wrażenia ;)


czwartek, 14 listopada 2019

Najcenniejszy podarunek - Klaudia Bianek

Najcenniejszy podarunek - Klaudia Bianek



Tytuł: Najcenniejszy podarunek
Autor: Klaudia Bianek
Wydawnictwo: We Need Ya
Premiera: 30 października 2019 r.

Moja ocena: 10/10

Twórczość Klaudii to dla mnie jakiś fenomen - jej pierwsza książka (Jedne takie miejsce - klik) wywołała we mnie tyle emocji, jak żadna książka w ostatnim czasie. Nie bez znaczenia pozostaje też fakt, że autorka zagrała na najczulszych strunach mojej duszy - trafiła w takie wspomnienia i uczucia, które wciąż pozostają żywe i bolesne.

"Najcenniejszy podarunek" nie był dla mnie aż tak wzruszający, jak debiut autorki, co nie zmienia faktu, że ta książka jest po prostu świetna. 

Oliwia nie ma lekko w życiu. Jej mama wyjechała za granicę do pracy i już od kilku lat nie przyjeżdża do swojej rodziny. Tata praktycznie cały czas pije i to na Oliwii spoczął obowiązek utrzymania rodziny i opieki nad młodszą, coraz bardziej buntującą się siostrą. Jedynym wsparciem Oliwii jest właściwie jej przyjaciółka. Oliwia pracuje w piekarni, której właścicielami są jej sąsiedzi - ludzie, z którymi jako dziecko utrzymywała bardzo zażyły kontakt i przyjaźniła się z ich synem. Z biegiem czasu jednak ta przyjaźń odeszła w zapomnienie, po pewnym niezbyt przyjemnym dla Oliwii incydencie.

Oskar to właśnie ten przyjaciel z dzieciństwa Oliwii. Tak się życie potoczyło, że z Oliwią stracił zupełnie kontakt, ale za to jest on jak starszy brat dla jej młodszej siostry. Od czasów szkolnych Oliwii zdecydowanie wyprzystojniał i jak się okazuje - skrzętnie wykorzystuje ten fakt w kontaktach z dziewczynami. Pewne wydarzenia powodują, że Oliwia i Oskar zaczynają spędzać więcej czasu w swoim towarzystwie. Nadchodzą Święta i Oliwia za wszelką cenę pragnie zorganizować je w domu - pomimo ciągle pijanego ojca, który stracił właśnie pracę, buntującej się młodszej siostry i matki, która nie odpowiada na jej telefony...

Autorka kolejny raz udowadnia, że można stworzyć piękną historię z nurtu New Adult, świetnie wykorzystując schematy w odświeżonej wersji. Łatwo się domyślić całej relacji Oliwii i Oskara, jednak sposób ukazania jej rozwoju, motywacji działań tych bohaterów zasługuje na ogromne brawa. Klaudia Bianek pisze prosto o sprawach trudnych - nie znajdziecie tutaj pokątnie tłumaczonych zachowań postaci występujących w książce, nielogicznych wątków, czy nieprawdopodobnych zwrotów wydarzeń. Tutaj wszystko jest po prostu jak trzeba. Po prostu i aż. W dzisiejszych czasach ciężko znaleźć książkę, która tak wprost potrafi sięgnąć do najgłębszych zakamarków serca czytelnika - jednocześnie tak jasno rozwijając wątki fabuły. Wszystkie traktowane są z taką samą dbałością i autorka poświęca każdemu należytą uwagę, co wprowadza niezwykłą harmonię w treść. Klaudia Bianek ma niezwykłą lekkość w formułowaniu myśli i przekazywania istoty wątku, który jest aktualnie poruszany. Jestem pod ogromnym wrażeniem jej talentu.

Pomijając te wszystkie jakby techniczne kwestie... Historia Oliwii i Oskara jest jak ciepły plaster miodu na zbolałe własnymi problemami serce. I bardzo, ale to bardzo wprowadza w świąteczną atmosferę - nie tylko z uwagi na czas, w którym toczy się akcja (grudzień), ale i przez nadzieję, którą daje i otula niczym koc w mroźne wieczory.

"Najcenniejszy podarunek".

Jedyny taki podarunek.

Na nadchodzące Święta.

Podarujcie sobie tę historię.


niedziela, 3 listopada 2019

Szeptacz - Alex North

Szeptacz - Alex North


Tytuł: Szeptacz
Tytuł oryginalny: The Whisper Man
Autor: Alex North
Wydawnictwo: Muza
Premiera: 16 października 2019 r.

Moja ocena: 8/10 


Cały Instagram wręcz żyje tę książką - można odnieść wrażenie, że wkrótce jej okładka wyskoczy nam z szafy czy lodówki. Niektórych taka intensywna promocja zniechęca i czekają, aż kurz popularności opadnie, by w spokoju zabrać się za lekturę i przekonać, czy szum nie był przypadkiem zrobiony na wyrost. Jeśli czekacie na taki moment to już spieszę, by rozwiać Wasze wątpliwości - nie musicie czekać, ten szum jest zupełnie adekwatny do jakości tej książki - jej fabuły, zagadki, bohaterów, języka i co sobie tam jeszcze wymyślicie.

"Jeśli drzwi nie zamkniesz w porę, szeptać zacznie ktoś wieczorem...".

Jake to sześcioletni chłopiec, któremu niedawno zmarła mama. Jego ojciec - pisarz Tom Kennedy - nie radzi sobie z tą stratą i nie umie nawiązać więzi z synem. Postanawia zacząć wszystko od nowa w Featherbank - to Jake wybiera ich nowy dom z dostępnych do sprzedaży w tej miejscowości. Jeszcze przed przeprowadzką pewna dziewczynka uczy Jake'a rymowani, której początek możecie przeczytać powyżej. Okazuje się, że ta rymowanka jest popularna takę w Featherbank... I że przed dwudziestoma laty doszło do kilku porwań dzieci, które skończyły się tragicznie. Ich sprawca odbywa karę więzienia, jednak kolejny raz dochodzi do porwania kilkuletniego chłopca. Co łączy obecne porwanie z tymi sprzed lat? Zanim do nich dochodzi, dzieci słyszą szeptanie za oknem. Jake pewnej nocy również słyszy owo szeptanie...

Powiem Wam tak - tej książki wręcz nie da się przeczytać na kilka razy. Jak ją wzięłam do ręki, tak odłożyłam dopiero, jak skończyłam. Czy jest zatem wciągająca? Na pewno! A czy klimatyczna? Bardzo. Wręcz czułam emocje Toma, niepokój mieszkańców miasteczka, ambicje policjantów, prowadzących sprawy porwań - strach tych ludzi wręcz przywierał do mnie. Przerażająca? Jak najbardziej. Wyobraźcie sobie strach o własne dzieci - i nie można być bezpiecznym we własnym domu!

Autor zasługuje na brawa nie tylko za fabułę i sposób poprowadzenia historii, ale także (o ile nie przede wszystkim) za genialne ukazanie relacji Toma z synem, a właściwie jej ewolucji. Jestem pod wrażeniem, w jak subtelny i jasny sposób autor ukazuje jej skomplikowany charakter. W ogóle wszyscy bohaterowie wykreowani przez Alexa Northa są wykreowani dobrze i charakterystycznie, a autor nie boi wyzwań - co widać choćby w kreacji tytułowego Szeptacza.

Narracja poprowadzona jest kilkutorowo - oczywiście z perspektywy Toma i Jake'a, ale także policjantów, prowadzących sprawy porwań - teraz i przed laty. Jeden z nich odgrywa znaczną rolę w życiu naszych bohaterów - jaką? O tym musicie przekonać się sami, nie mogę za wiele zdradzać ;)

"Szeptacza" czytało się świetnie - nie tylko za sprawą klimatycznej i wciągającej fabuły, ale także dzięki bardzo przystępnemu stylowi autora (duże podziękowania dla tłumacza!) - przez lekturę się wręcz płynie, a kolejne kartki przewracają się same. Zagadka jest zaskakująca (przynajmniej dla mnie) - miałam kilka koncepcji, ale ostatecznie żadna z nich nie pokryła się z tym, co wymyślił autor - choć gdzieniegdzie da się odczytać pewne sygnały, które wskazują, jakie będzie zakończenie. A postać dziewczynki, która uczy Jake'a rymowanki... Świetny zabieg, też się nie spodziewałam, o co może chodzić ;)

Jeśli zatem poszukujecie wciągającego thrillera, na coraz dłuższe jesienne wieczory - "Szeptacz" będzie dobrym wyborem. I powiem Wam, że zawsze miałam świra na punkcie zamykania wszędzie za sobą drzwi na klucz, ale teraz... sprawdzam je dwa razy...


czwartek, 31 października 2019

Przy stole z Hitlerem - Rosella Postorino

Przy stole z Hitlerem - Rosella Postorino




Tytuł: Przy stole z Hitlerem
Tytuł oryginalny: Le assaggiatrici
Autor: Rosella Postorino
Wydawnictwo: W.A.B.
Premiera: 2 października 2019 r.

Moja ocena: 7/10 


II wojna światowa ze względów oczywistych zawsze budzi w nas - Polakach - dużo emocji. Jednak rzadko zastanawiamy się, jakie piętno ta wojna odcisnęła na Niemcach...

Rosa Sauer to 26-letnia Niemka, która mieszka z teściami na wsi. Wyprowadziła się z rozdartego wojną Berlina, by spróbować spokojnie przeczekać wojnę - jej mąż Gregor zaciągnął się do wojska i jedyne, na co może liczyć dziewczyna, to rzadkie listy od niego i nadzieja, że kolejny, który przyjdzie, nie będzie informował o jego śmierci.

Pewnego dnia do domu pukają esesmani i oznajmiają Rosie, że Hitler jej potrzebuje. Jej i jak się później okazuje - jeszcze kilku innych dziewczyn - do roli degustatorek potraw. Hitler obawia się o swoje życie i potrzebuje ludzi, którzy będą kosztować podawane mu posiłki przed nim. Tego dnia życie dziewczyny się zmienia - codziennie autobusem jest zawożona do Wilczego Szańca, by ocierać się o śmierć.

Do napisania książki autorkę zainspirowała historia Margot Woelk jednej z degustatorek posiłków Hitlera. Rosella Postorino nie zdążyła jednak porozmawiać ze swoją inspiracją, lecz na kanwie jej historii ułożyła swoją własną - tak samo przejmującą, niewiarygodną wręcz, rozdzierającą serce. 

Autorka w swojej książce ukazuje próby radzenia sobie bohaterów z rzeczywistością - mogłoby się wydawać, że Rosa zazna już w miarę spokojnego życia, lecz niestety przychodzi nowe - jeszcze gorsze. Początkowo dziewczyna jest przerażona, modli się wręcz o przeżycie kolejnego dnia, by po jakimś czasie oswoić się ze swoim nowym zadaniem i traktować to jako normalną pracę. Oprócz Rosy posiłki degustuje jeszcze kilka innych dziewczyn - wszystkie próbują radzić sobie najlepiej, jak uważają, że w danej sytuacji przetrwają. Do tego dochodzi przecież normalne życie - wychowywanie dzieci, miłosne zauroczenia, relacje międzyludzkie... 

"Przy stole z Hitlerem" czyta się jednocześnie lekko (przez bardzo przystępny styl autorki i lekkość przekazu) i ciężko (przez świadomość, że to nie jest jedynie fikcja literacka). Musiałam znaleźć odpowiedni czas, by w ogóle zacząć czytać tę książkę, ale jak już zaczęłam, nie mogłam jej odłożyć. Autorka wykonała kawał dobrej roboty i cieszę się, że miałam możliwość zapoznać się z jej książką. 

Nie wiem, jak Wam, ale mnie się zawsze ciężko pisze o książkach, które poruszają tematykę II wojny światowej. No bo jak napisać, że książka nam się podobała? Przecież jej tłem jest II wojna światowa! Napiszę więc, że polecam Wam "Przy stole z Hitlerem". Po prostu. Zapoznajcie się z tą historią.


piątek, 25 października 2019

Dziewczyna zwana Jane Doe - Victoria Helen Stone

Dziewczyna zwana Jane Doe - Victoria Helen Stone




Tytuł: Dziewczyna zwana Jane Doe
Tytuł oryginalny: Jane Doe
Autor: Victoria Helen Stone
Wydawnictwo: Czwarta Strona
Premiera: 14 sierpnia 2019 r.

Moja ocena: 5/10 


Czytam głównie polską literaturę, ale co jakiś czas mam ochotę sięgnąć po książkę zagranicznego autora. Przypominam sobie wówczas, że kiedyś nie czytałam naszych rodzimych książek i te zagraniczne uważałam za coś niepodrabialnego, bardzo dobrego, na czym warto się wzorować. No i jak tak sobie sięgam po "nie polską" książkę, to zastanawiam się, czy znajdę w niej to, co znalazłabym kiedyś. I odpowiedź zazwyczaj brzmi - nie. 

Tak było między innymi w przypadku "Dziewczyny zwanej Jane Doe". 

Jane zatrudnia się w firmie ubezpieczeniowej. Wydaje się być idealna pod każdym względem - także dla Stevena, który również pracuje w tej firmie. Wkrótce nasi bohaterowie zaczynają się spotykać. Steven jednak nie zdaje sobie sprawy, że Jane prowadzi podwójne życie i nie jest wcale tym, za kogo się podaje.

Od początku wiadomo w tej historii, że Jane chce się zemścić na Stevenie - kolejne kartki odsłaniają przyczynę tej chęci. Można jednak się tego bardzo łatwo domyślić, bo autorka od pierwszych stron sygnalizuje, o co chodzi. Wiemy zatem, co jest celem głównej bohaterki, powoli dowiadujemy się, co takiego zrobił Steven - finał tej historii jest niestety bardzo przewidywalny. Całą fabułę Jane właściwie usidla Stevena i szuka sposobu na zemstę idealną. Niestety zaprezentowane wydarzenia są nudne i nie ma w nich nic nadzwyczajnego - brak zwrotów akcji, zaskoczenia czytelnika. Jakbym miała narysować wykres, przedstawiający fabułę, narysowałabym jedną prostą kreskę. "Dziewczyna zwana Jane Doe" to bardziej studium psychologiczne człowieka (choć przyznam, że jak bohaterka opisywała siebie jako socjopatę, to miałam wrażenie, że opisuje zwykłe cechy zwykłego człowieka...). Odniosłam jednak wrażenie, że zachowania bohaterów - zwłaszcza Stevena, są nienaturalne, nieadekwatne do sytuacji, zbyt oczywiste - jakby autorka chciała bardzo wyraźnie wyłożyć, o co jej chodzi. Nie umiałam się przemóc do żadnego z bohaterów, chyba żadna z postaci nie jest pozytywna. Chociaż nie! Luke! Luke jest postacią, którą polubiłam bardzo i dla mnie to jest najmocniejszy punkt tej historii.

Na plus mogę chyba jeszcze zaliczyć ciekawy styl autorki - nie jest męczący ani przytłaczający. Książkę czytało się szybko, ale jak wspominałam wyżej - bez fajerwerków, bez zaskoczenia, tym samym tempem. No nudą wiało niestety i widzę po opiniach, że nie jestem jedyną osobą, którą ta książka rozczarowała. Na szczęście po niej przeczytałam dwie innych zagranicznych autorów, które odczarowały mi literaturę, która nie pochodzi z naszego podwórka ;)

Znacie tę książkę? A może macie w planach? Dajcie znać w komentarzach ;)


wtorek, 22 października 2019

Znak kukułki - Anna Bichalska

Znak kukułki - Anna Bichalska


Tytuł: Znak kukułki
Autor: Anna Bichalska
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Premiera: 20 maja 2019 r.

Moja ocena: 3/10 


Kilka słów ode mnie o tej książce powinno się pojawić tutaj już dawno temu. Przyznać jednak muszę, że zupełnie nie szło mi jej czytanie, przez co zaczęłam ją czytać w maju, a skończyłam w październiku...

Przede wszystkim opis na okładce raczej nie oddaje tego, co zastaniemy w środku. Główną bohaterką jest Alina, która została adoptowana jako dziecko - jej przybrany ojciec przed śmiercią zostawia jej list i wycinki z gazet związane z jej odnalezieniem dwadzieścia lat temu (tak swoją drogą to nie do końca ogarniam, czemu nie mogli o tym porozmawiać jak dorośli ludzie, jak Mateusz jeszcze żył). Ponadto Alina cierpi na zaburzenia snu - dziewczyna ma przeczucie, że jej sny coś znaczą, dlatego zapisuje je, dzieląc na odpowiednie kategorie. Co więcej - ojciec Aliny przed laty jako dziennikarz zajmował się sprawą niewyjaśnionych zaginięć dzieci. Alina próbuje rozwiązać zagadkę własnej przeszłości, w czym towarzyszy jej nowa współlokatorka - Greta. I tyle mniej więcej dowiadujemy się z opisu na okładce...

... a w rzeczywistości mamy jeszcze do czynienia m.in. z Marią, Wilczą Dziewczynką, Myszą, Zjawą, Panią Przedsionków... i o ile historię samej Aliny czytało mi się dobrze, tak narracje pozostałych postaci (oprócz Marii) sprawiły mi duży problem. Chyba przede wszystkim miałam problem z wciągnięciem się w opisywane przez nie historie, ale też rozwlekanie przez autorkę fabuły tutaj mi nie pomogło za bardzo... Ponadto te nazwy - jest ich więcej w książce, mających zapewne oddać charakter postaci, czy miejsca, ale ciężko było mi je zidentyfikować, czy odnieść do czegokolwiek mi znanego, żeby choć trochę się wciągnąć w lekturę.

"Znak kukułki" to książka, o której ciężko w sumie cokolwiek sensownego napisać. Nie do końca nawet wiem, jaka była puenta, co autorka chciała nam przekazać. Jest tutaj wiele elementów baśniowych, ale także dla mnie nie do końca zrozumiałych. To znaczy wiem, jakie jest połączenie wszystkich wątków i postaci, ale sposób ich podania... No dla mnie było to nudne i chyba zbyt "doniosłe", egzaltowane. Zupełnie mnie nie wciągnęła ta historia, nie czułam żadnych emocji, a wręcz odczułam ulgę, gdy przewróciłam ostatnią kartkę. 

Oczywiście nie twierdzę, że książka jest zła, ale ona totalnie do mnie nie przemówiła. Może wśród Was są osoby, którym się spodobała? Dajcie znać w komentarzach ;)


sobota, 19 października 2019

Kryształowi. Polowanie - Joanna Opiat-Bojarska

Kryształowi. Polowanie - Joanna Opiat-Bojarska


Tytuł: Łatwy hajs
Autor: Joanna Opiat-Bojarska
Wydawnictwo: MUZA
Cykl/seria: Kryształowi, tom III
Premiera: 2 października 2019 r.

Moja ocena: 9/10 

Kryształowi. Świeża krew - klik
Kryształowi. Łatwy hajs - klik


"Kryształowi" to seria, którą uwielbiam całym swoim serduszkiem. Nie mogłam się doczekać trzeciego, ostatniego tomu, by dowiedzieć się, co się stało z Driverem i powiem Wam, że żałuję, że przeczytałam "Polowanie". Żałuję, bo autorka zapowiedziała, że "Kryształowi" to trylogia i kontynuacji tej historii nie będzie... A moje zbolałe serce do tej pory nie może dojść do siebie po zakończeniu...

Tym razem Driver bierze "na tapet" sprawę czwórki policjantów, którzy uczestniczyli w pościgu za podejrzanym za zabicie Barbary Kruk. Ich zeznania są nad wyraz spójne, aż do momentu, gdy... (nie powiem co, bo to już według mnie za duży spoiler). Driver zmaga się nie tylko ze sprawą tych policjantów, ale także nasyłanych na niego anonimów w BSWP - ktoś ewidentnie chce mu zaszkodzić. Do tego dochodzi wątek Hubiego, dobrze nam znanego z poprzednich części oraz Zośki, która zajęła najwyższy szczebel hierarchii w poznańskim BSWP. Wszystkie zawirowania i zwroty akcji w fabule się w pewien sposób łączą, a tempo wydarzeń nie pozwala nawet zbyt dobrze się nad tym wszystkim zastanowić (co oceniam na plus, bo na końcu jest zaskoczenie ;)).

To, za co cenię tę serię, to autentyczność, bezkompromisowość, wyrazistość bohaterów, logiczność, świetny styl i język... Mogłabym tak wymieniać i wymieniać. Autorka świetnie ukazuje wszelkie nastroje i zależności panujące w Policji (aż strach się nad tym tak porządnie zastanowić...). Spokojnie mogę podtrzymać wszystko to, co napisałam przy okazji poprzednich części. O ile przy pierwszym tomie zrobiłam mały research, tak przy drugim i trzecim już go sobie darowałam - autorka ma moje pełne zaufanie i jestem spokojna, że to, co opisuje w swojej najnowszej książce, jest poparte rzetelną dawką wiedzy bezpośrednio u źródeł. Akcja pędzi brawurowo na łeb na szyję i nie pozwala wręcz na odłożenie książki. Bohaterowie - policjanci z krwi i kości, autorka świetnie oddaje ich charakter, często podwójną naturę, reakcje na pewne bodźce. Nie znajdziecie tutaj ugładzonej rzeczywistości - rzucają mięsem na lewo i prawo, często ich odzywki mogą wydawać się wręcz ordynarne, ale taka natura tej pracy. Autorka nie owija w bawełnę i daje czytelnikom kolejny raz pełnokrwisty thriller sensacyjny. Narracja została poprowadzona kilkutorowo, dzięki czemu dostajemy wgląd w całość życia bohaterów - nie tylko w tę, którą sami chcą nam pokazywać. Jak można się domyślić, często inne twarze bohaterów są dość dyskusyjne, jednak kto z nas nie ma słabości, nie dąży do znalezienia się jak najwyżej hierarchii czy to zarabiania grubych pieniędzy? Policjanci mają lepsze warunki, by powiedzmy - przeskoczyć pewne bariery. Część z nich to wykorzystuje, inaczej nie powstałaby jednostka odpowiedzialna za wyłapywanie takich funkcjonariuszy.




Moim ulubieńcem oczywiście jest Driver. Świetnie wykreowana postać (choć innym też nie można niczego odmówić) - chyba każda z nas chciałaby mieć takiego Drivera na podorędziu ;) Zośka to taka klasyczna sucz, a Hubi to chyba najbardziej obojętna mi postać. No wszystkie kolory tęczy w tych naszych bohaterach, a każdy wywołuje inne emocje.

Bardzo spodobał mi się pomysł autorki na połączenie wszystkich trzech tomów historią Drivera - pisałam też już o tym przy okazji drugiego tomu. Mamy tutaj do czynienia ze swoistą klamrą - kluczem są tutaj pierwsze i ostatnie sceny z tych książek. Fabuła całej trylogii toczy się pomiędzy nimi (sceny te są tożsame, podobnie zaczynają i kończą każdą książkę). Genialny zabieg, z którym się jeszcze nie spotkałam. 

Jest mi niezmiernie smutno, że moja przygoda z poznańskimi kryształowymi, zwłaszcza z Driverem, już się zakończyła. Autorka jest twarda i ciągle twierdzi, że nie powstanie kontynuacja tej historii, ale kto wie? Może kiedyś pójdzie po rozum do głowy? Daj jej Panie Boże :D

"Polowanie" to świetne uwieńczenie "Kryształowych". Ja się nie zawiodłam i jestem dziwnie spokojna, że Wy też się nie zawiedziecie. Autorka trzyma poziom poprzednich tomów i zasługuje na owację na stojąco za temat, którego się podjęła. Ja jestem pod wrażeniem.

Znacie książki autorki? Będziecie czytać tę serię, a może już jest za Wami? Podzielcie się wrażeniami w komentarzach ;)


środa, 16 października 2019

[PREMIERA] Sitwa - Paulina Świst

Sitwa - Paulina Świst


Tytuł: Sitwa
Autor: Paulina Świst
Wydawnictwo: Akurat
Cykl/seria: tom II
Premiera: 16 października 2019 r.

Moja ocena: 6/10 

Karuzela - klik


Dobra, Świście, kazałeś nam czekać prawie rok na swoją kolejną książkę - no to teraz ja mówię "sprawdzam"! Nie ma, że same ochy i achy, bo w końcu łaskawie raczyłeś coś napisać, co to, to nie. Ja nie z tych ;) No, to lecimy od początku...

Tak, jak się spodziewałam - "Sitwa" opowiada niejako kontynuację historii z "Karuzeli", lecz autorka na tapetę bierze innych bohaterów i to z ich perspektywy ją poznajemy. Akcja dzieje się rok po wydarzeniach opisanych w poprzednim tomie, a głównymi bohaterami są Lilka (dobrze nam znana w sprawie przyjaciółka i uprzednio wspólniczka Kingi Błońskiej) oraz Michał - wrocławski funkcjonariusz CBŚ. Ich drogi się przecięły już rok temu, ale teraz zaczynają kroczyć wspólną ścieżką - wydaje się, że Lilka komuś bardzo mocno zaszła za skórę (w sumie nie dziwię się, z takim pyskowaniem?), natomiast Michał pod przykrywką rozpracowuje pewną grupę na Śląsku - Lilka pojawiła się niestety w jego materiałach operacyjnych. Tak dobrze mu się udało zbudować swoją przykrywkę, że zostaje zgarnięty wraz z ludźmi, których rozpracowywał przez dobrze nam już znanych Zimnego i Wyrwę. W międzyczasie dochodzi do wielu zwrotów wydarzeń i okazuje się, że karuzela, która (wydaje się) przestała się kręcić wraz z końcem pierwszego tomu tej historii i wraz z ucieczką Olki i Orła z kraju, ma swoje inne oblicze.

Jak można było przewidzieć - autorka także tym razem postawiła na bardzo wyrazistych bohaterów i odnoszę wrażenie, że w pewnych momentach już lekko przeszarżowała, zwłaszcza z butnością, hardością, uszczypliwością i pyskówkami Michała. Czasem musiałam dwa razy przeczytać dialog, by nadążyć za jego tokiem myślenia, a i czasem jego błyskotliwość już nią nie była, lecz trąciła tandetą. No przykro mi to pisać, ale początek książki daje właśnie takiego Michała - na szczęście później jest już dużo lepiej. Na szczęście także Lilka nie miała takich słabszych momentów i cały czas trzymała wysoki poziom ;) Wcześniej mogliśmy ją poznać właściwie tylko pobieżnie i cieszę się, że autorka dała tym razem jej więcej głosu i uczyniła główną bohaterką "Sitwy". Napiszę to też, no muszę - ja lubię ten ostry humor i inteligentne (choć już coraz mniej) pyskówki, ale! To już było Świście! Potrzebuję świeżości! Zmiany kierunku! Nie wszyscy bohaterowie muszą być tacy sami! Apeluję o odrobinę urozmaicenia, żeby te historie nie zrobiły się po prostu nudne i powtarzalne. Na razie jeszcze nudy nie odczuwam, ale boję się, że może być blisko...

Co do fabuły - tutaj nie mam zastrzeżeń, wszystko wydaje się być logiczne i niezbyt oczywiste. To, co typowałam, jako clue całej historii i czarny charakter niestety się nie sprawdziło, więc jestem usatysfakcjonowana ;) Wydarzenia pędzą, jak na Śwista przystało, gdzieniegdzie mamy trupy, a gdzieniegdzie seks, ale nie, żeby było to minusem tej książki - Świst jakoś tak umie pisać o "momentach" :) Nie jest to ani żenujące, ani śmiesznie patetyczne, taki Świst w dobrej formie. Zakończenie idealnie otwiera możliwości do kolejnego tomu i jestem bardzo ciekawa, jak nasza autorka z tego wybrnie, bo zapowiada się niezła jazda ;)

'Site" przeczytałam w jeden dzień, autorka nie straciła swojego lekkiego stylu, co z jednej strony może być minusem, a z drugiej plusem - zależy, czy lubicie delektować się lekturą, czy wręcz przelecieć książkę. A i tutaj, podobnie, jak w "Karuzeli" mamy bardziej do czynienia z kryminalno-sensacyjnym tłem z podtekstem erotycznym, niż thrillerem prawniczym. 

Generalnie jestem zadowolona z lektury "Sitwy", pomimo tych mankamentów, o których pisałam wyżej. Dalej będę czytać Śwista, ale trochę mi już mało i trochę schematów nam się tutaj wkradło. Ciekawa jestem, czy autorka trochę chociaż wyjdzie poza to, co zaprezentowała nam dotychczas i mam cichą nadzieję, że tak.

Dajcie znać, czy czytacie Śwista! Lubicie jej książki? Sięgniecie po "Sitwę"? Czekam na Wasze komentarze ;)


piątek, 11 października 2019

Gałęziste - Artur Urbanowicz

Gałęziste - Artur Urbanowicz



Tytuł: Gałęziste
Autor: Artur Urbanowicz
Wydawnictwo: Vesper
Data premiery wznowienia: 13 listopada 2019 r.

Moja ocena: 9/10


"Gałęziste" to moje drugie spotkanie z twórczością autora - po genialnym "Inkubie" wiedziałam, że przeczytam także inne książki Artura Urbanowicza. Okazja nadarzyła się dość szybko, bowiem lada dzień w polskich księgarniach ukaże się wznowienie jego książki z 2015 r. - "Gałęziste" właśnie. Podobnoż jest to wersja poprawiona i ulepszona (ale ja nie wiem, czym różni się od pierwszego wydania, więc jeśli ktoś wie - dajcie znać w komentarzach, bo jestem bardzo ciekawa). Kolejny raz przekonałam się, że twórczość autora to coś dla mnie, jakby pode mnie pisane, no trafia to w mój gust w 100%. 

Zaczynając jednak od początku - Karolina i Tomek zaplanowali wyjazd na Suwalszczyznę na świąteczny weekend wielkanocny. Problemy pojawiają się już na przysłowiowe "dzieńdobry" - odbijają się od drzwi posiadłości, gdzie zamówili nocleg. Właścicielka wyjechała i zapomniała, że na weekend przyjeżdżają turyści - szybko jednak naprawia tę niemiłą sytuację i nasi bohaterowie znajdują schronienie w gospodzie w wiosce obok. I tak właśnie zaczyna się historia, która zmroziła mi krew w żyłach i już niczego więcej o fabule nie napiszę, żeby Wam nie zdradzić za dużo - inaczej stracicie całą przyjemność z czytania tej książki.

Już za pierwszym razem - przy okazji "Inkuba" - nie mogłam wyjść z podziwu odnośnie do historii, jaką wykreował autor. W "Inkubie" była ona tak wielowarstwowa i wielowątkowa, że nie można było połączyć wszystkie wątki bez dogłębnej analizy przedstawionych wydarzeń. Po skończeniu książki i tak miałam zagwozdkę i dopiero posłowie, zamieszczone na Facebooku przez autora, nieco rozjaśniło mi w głowie. "Gałęziste" nie jest tak wielowarstwową książką, nie mamy tutaj dwóch narracji (z teraźniejszości i przeszłości) i w porównaniu do "Inkuba" wydaje się być po prostu mniej skomplikowania, jednak! Nie piszę tego w żadnym negatywnym znaczeniu - po prostu mogę mieć dla Was wskazówkę, że jeśli chcecie rozpocząć przygodę z twórczością autora, to może lepiej zacząć od "Gałęzistego" właśnie ;) 

Co do samej fabuły - jest świetna, po prostu. Tak skonstruowana, że aż ma się wrażenie, że las zarzuca sidła i na czytelnika, nie tylko na bohaterów. Ja sporo jeżdżę, w dużej mierze przez lasy i wierzcie mi - moja wyobraźnia za każdym razem mocno pracuje - a przyroda i las właśnie gra w "Gałęzistym" niebagatelną rolę (a tytuł książki pochodzi od nazwy jeziora, stąd taka odmiana). Główne skrzypce grają jednak bohaterowie - a każdy z nich został skonstruowany w sposób bardzo przemyślany i znaczący dla całej historii. Żadne zachowanie, żadna wypowiedź nie są przypadkowe - wszystko ma swoje znaczenie. Wydarzenia są poprowadzone tak, że nie sposób odłożyć książki, a atmosfera tak gęsta i mroczna, że strach czytać w nocy. Klimat "Gałęzistego" to jedyna i niepowtarzalna wizytówka Artura Urbanowicza - wątpię, czy gdzieś znajdziecie podobny. Nawet teraz, jak piszę te słowa, mam ciarki na samą myśl o wydarzeniach z książki. 

I jeszcze jedno - gdy już myślisz, że rozgryzłeś, co i jak, że autor nie jest w stanie niczym Cię zaskoczyć - boom. Wtedy wjeżdża zakończenie, całe na czarno i śmieje Ci się prosto w twarz. A i jeszcze jest posłowie w plikach na Facebooku! To kolejny policzek dla wątłej wyobraźni czytelnika.

Ja nie mam słów, biję brawo na stojąco.

"Gałęziste" to książka, po którą zdecydowanie warto sięgnąć, a tym bardziej, że wyszła spod pióra polskiego autora. To cieszy, naprawdę cieszy, że mamy u nas takie osobowości i możemy pochwalić się na świecie takimi książkami.

Premiera drugiego wydania "Gałęzistego" 13 listopada, ale mam dobrą wiadomość! Na Międzynarodowych Targach Książki w Krakowie odbędzie się prapremiera tego tytułu, także kto chce mieć książkę z piękną nową okładką i podpisem autora, niechaj poważnie rozważy wizytę w Krakowie w ostatni weekend października ;)

Czytaliście? Macie w planach? Dajcie znać!


wtorek, 1 października 2019

[ZAPOWIEDŹ] Gałęziste - Artur Urbanowicz

źródło: od Wydawnictwa
Nowa, ulepszona wersja powieści, która zdobyła Nagrodę Czytelników Polskiej Literatury Grozy im. Stefana Grabińskiego!

Nie wierz w nic, co widzisz, słyszysz… i w co do tej pory wierzyłeś.

Jest taki dom, w którym nie chciałbyś spędzić nocy. Z jakiegoś powodu ciemność w nim jest inna. Jeszcze bardziej złowroga niż gdziekolwiek indziej.

Jest takie jezioro, w którym mieszkają nieumarli. Ich przewaga nad Tobą jest prosta – oni nie potrzebują nabierać powietrza.

Jest taki demon, o którym wolałbyś nie wiedzieć. Niematerialne uosobienie zła, przed którym nie sposób uciec.

Jest takie miejsce, w którym znajdziesz ten dom. Miejsce, które skrywa też to jezioro, miejsce, w którym ten demon był od zawsze. To las. Las, w którym za nic w świecie nie chciałbyś się zgubić. Kiedy już raz do niego wejdziesz, nie pozwoli Ci wyjść.

Jest taka historia, której nie chciałbyś poznać. Opowieść, która Cię zaintryguje, zaskoczy i przerazi do szpiku kości. Powieść grozy na baśniowych ziemiach Suwalszczyzny, z zaskakującym zakończeniem godnym mistrzów gatunku.

Odważysz się?

W porównaniu z pierwowzorem tekst powieści został gruntownie przeredagowany, poprawiony, okraszony klimatycznymi ilustracjami oraz uzupełniony o rozbudowane posłowie.

Wznowienie ukaże się 13 listopada nakładem wydawnictwa Vesper, ale! Prapremiera wznowionego wydania "Gałęzistych" już na Międzynarodowych Targach Książki w Krakowie! Także wiecie, czyje stanowisko okupować :D


Czytaliście? Jak wrażenia? Ja po Inkubie jestem pozytywnie nastawiona do twórczości autora ;)