poniedziałek, 25 kwietnia 2016

Kasacja - Remigiusz Mróz (Joanna Chyłka, tom I)


Kasacja - Remigiusz Mróz


źródło

Tytuł; Kasacja
Autor: Remigiusz Mróz
Wydawnictwo: Czwarta Strona
Seria: Joanna Chyłka, tom I
Data premiery: 18 lutego 2015 r.

Moja ocena: 6/10 (dobra)


Nie do końca wiem, co myśleć o tej książce. Rzuciłam się na nią jak szczerbaty na sucharki. "Ta książka to jazda bez trzymanki!" krzyczy okładka. "Kasacja niczym nie ustępuje powieściom Grishama", "Remigiusz Mróz udowadnia, że i w Polsce może powstać znakomity, trzymający w napięciu thriller prawniczy" - z takim właśnie nastawieniem zasiadłam do lektury książki. Na wstępie muszę jeszcze uprzedzić Cię, drogi Czytelniku - niniejsza opinia może zawierać spoilery.

Na początek może przedstawię naszych głównych bohaterów. Joanna Chyłka - rekin warszawskiej palestry, wysoko postawiona pani adwokat w słynnej korporacji, strach być z nią po przeciwnych stronach na sali sądowej. Zarabia oczywiście masę pieniędzy, bezdzietna, bezmężna (przynajmniej w tej części autor nic się na ten temat nie zająknął). Kordian Oryński - aplikant na początku swojej kariery (chyba pierwszego roku? Autor nie zagłębiał się w tajniki aplikacji adwokackiej. W sumie o uczęszczaniu na zajęcia i płaceniu za aplikację też się nie zająknął), ambitny (a jakże!) i - uwaga - bez żadnego właściwie doświadczenia dostaje pracę właśnie w tej słynnej korporacji, w której pracuje Chyłka. Nasza pani adwokat zostaje patronką Oryńskiego i w ten oto sposób zawiązuje się nam pewna zależność pomiędzy bohaterami.

No, prezentację mamy już za sobą, teraz czas na akcję. Nie byłoby tej książki bez natychmiastowego wrzucenia Oryńskiego w wir wydarzeń - Chyłka broni Piotra Langera, oskarżonego o podwójne zabójstwo - wina wydaje się być oczywista z uwagi na to, że nasz oskarżony otworzył Policji drzwi do mieszkania, w którym znajdowały się owe dwa trupy, a z którymi to przebywał sobie wesoło przez ostatnie dziesięć dni. Jego ojciec jest klientem kancelarii - pociąga za sznurki i płaci za szybki proces, Chyłka ma teoretycznie zatańczyć, jak jej zagrają i wykonywać polecenia "góry". Jak się można domyślić, od samego początku nie podoba jej się wizja przedstawiona przez klienta, który chce jak najszybciej ukręcić sprawie łeb i posadzić syna na wiele lat do więzienia. Nie ma jednak żadnego pomysłu, jak wybronić oskarżonego, stąd przegrywa z kretesem w obu instancjach. I tutaj pojawia się szansa - tytułowa kasacja, nadzwyczajny środek zaskarżenia, iskierka nadziei, że może odniesie jednak sukces.

Akcja faktycznie dzieje się szybko, książkę czyta się płynnie, a cięty język Chyłki i riposta na zawołanie stanowią niewątpliwie walory "Kasacji". Jest jednak kilka rzeczy, które bardzo rzuciły mi się w oczy i to właśnie dlatego nie do końca wiem, co o tej książce myśleć.

Przede wszystkim nie umiem uwierzyć w relację, jaka nawiązała się między Oryńskim a jego patronką. Ja rozumiem, że można się lubić na stopie prywatnej, również zawodowej, lecz wydaje mi się, że autor zbudował ten "związek" zbyt luźno i pobłażliwie. Ciężko jest mi sobie wyobrazić aplikanta w taki sposób odnoszącego się do adwokatki, której nie poznał nigdy na neutralnym gruncie, lecz w pracy, i gdy to Chyłka jest wyżej rangą. No cóż, może moje myślenie jest zbyt zaściankowe i niewiele w życiu widziałam.

Po wtóre, próbowałam przyporządkować przedstawioną procedurę karną do jednego ze znanych mi porządków prawnych, ale im bardziej zagłębiałam się w lekturę, tym bardziej głupiałam. Racja, autor bardzo pobieżne przedstawia pewne instytucje zawarte w Kodeksie postępowania karnego i w sposób prosty tłumaczy pewne zjawiska (co uznać należy raczej na plus w moim przekonaniu), jednak jak doszłam w lekturze do rozprawy przed Sądem Najwyższym, to skapitulowałam. Z jednej strony bohaterowie wiedzą, że Sąd Najwyższy związany jest zarzutami kasacji i nie może orzekać ponad to, a z drugiej do samej rozprawy próbują przekonać potencjalnych świadków (których mogli powołać już w pierwszej instancji!), aby zeznawali. Właśnie - zeznawali, w postępowaniu przed Sądem Najwyższym, w którym to stosuje się odpowiednio przepisy o apelacji. A w postępowaniu odwoławczym można powołać się na nowe okoliczności, owszem, ale jeżeli nie można było powołać się na nie w postępowaniu przed sądem pierwszej instancji. Widzicie tutaj pewną nieścisłość, prawda? Zresztą, postępowanie dowodowe w postępowaniu odwoławczym w procedurze karnej przeszło ostatnio rewolucję, zatem nie wiem nawet, w którym reżimie prawnym umiejscowić właściwą akcję "Kasacji".  

Po trzecie, nasz system prawny nie pozwala na takie poprowadzenie wydarzeń, jak w amerykańskich serialach, niestety. Rozumiem jednak, że aby nadać im trochę rumieńców i podtrzymać napięcie, trzeba podkoloryzować pewne fakty, jak na przykład walkę partnera kancelarii o "przyznanie nowego terminu" na wniesienie kasacji. No nie działa to tak w Polsce, tutaj nie ma przekonywania sędziów o to, by zrobili, jak my chcemy. Składa się wniosek, uprawdopodabnia uchybienie terminu, dokonuje czynności i czeka na postanowienie w przedmiocie przywrócenia terminu bądź nie. 

Po czwarte, ręce mi lekko opadły przy wzywaniu oskarżonego na świadka. A opis rozprawy przed Sądem Najwyższym czytałam z ogromnym zainteresowaniem, bo czułam się jak u cioci na imieninach, a nie w najwyższej instancji :)

A po piąte! Fascynujący jest awans Oryńskiego na koniec książki - po jednej sprawie jego pensja skoczyła z tysiąca złotych netto do sześciu brutto! Niesamowite. Może trochę mnie zazdrość zżera, ja chciałabym tyle zarabiać kilka lat po zdanym egzaminie zawodowym :)

Nie chciałam tego, ale chyba zbyt drobiazgowo odniosłam się do pewnych elementów powieści, jednak nie umiałam przejść obok nich obojętnie. Wiedziałam, jakie będą kolejne zagadki i ich rozwiązania, w samej sprawie nic mnie nie zaskoczyło. Mimo powyższego, książka przypadła mi do gustu, a na lekturę kolejnych przygód Chyłki i Oryńskiego przygotuję sobie meliskę i postaram się odłożyć na bok zawodowe kwestie. Chodzi przecież o to, by przyjemnie spędzić czas, prawda? A przy "Kasacji" tak właśnie było :)

niedziela, 17 kwietnia 2016

Pani Noc - Cassandra Clare (Mroczne intrygi, tom I)

"Nie ma rzeczy ważniejszej od miłości. 
I nie ma wyższego od niej prawa".

źródło

Tytuł: Pani Noc
Tytuł oryginalny: Lady Midnight
Autor: Cassandra Clare
Wydawnictwo: Mag
Cykl: Mroczne intrygi, tom I
Data premiery w Polsce: 30 marca 2016 r.

Moja ocena: 9/10 (wybitna)


Zaczynam pisać te słowa kilka chwil po tym, jak pożegnałam z wielkim smutkiem pierwszy tom kolejnego cyklu o Nocnych Łowcach, zamykając z hukiem opasłe tomisko, zawierające na swych kartach zapisane losy Emmy Carstairs oraz Juliana Blackthorna. Już mam książkowego kaca po lekturze i wiem, że przez kilka (kilkanaście?) następnych dni nie będę w stanie sięgnąć po żadną inną historię. Cassandra Clare potrafi grać na emocjach czytelnika jak mało który pisarz - nie sposób jest przestać myśleć o tym, co zafundowała swoim fanom, prezentując kolejną odsłonę swoich umiejętności.
Należy chyba jednak zacząć od początku.

Głównych bohaterów - Emmę oraz Juliana poznajemy jeszcze w "Mieście Niebiańskiego Ognia", szóstym i ostatnim tomie "Darów Anioła". Mroczna Wojna, Sebastian Morgenstern przemienia Nocnych Łowców w Mrocznych, wypowiada wojnę pozostałej nacji. Rodzice Emmy zostają zamordowani, ojciec Juliana zostaje zabity przez własnego syna po tym, jak już jako Mroczny zwrócił się przeciwko swojej rodzinie. Świat ulega znacznym zmianom, Nocni Łowcy również przechodzą swego rodzaju reorganizację wewnętrzną - dla Emmy oznacza to, że jako spoza rodziny Blackthornów ma zostać odesłana do reaktywowanej Akademii w Idrisie, gdzie będzie pobierać nauki. Blackthornowie wracają do Instytutu w Los Angeles, gdzie wuj zmarłego ojca Juliana - Artur - pełnić będzie funkcję jego szefa. Starsze rodzeństwo Juliana - Mark oraz Helen, jako dzieci faerie (ich matka była pochodzącą z arystokracji faerie księżniczką) zostali "wykluczeni" ze świata Nocnych Łowców - Marka porwało Dzikie Polowanie, z którym przemierzać ma nieboskłon, natomiast Helen została odesłana na Wyspę Wrangla, gdzie ma studiować zaklęcia ochronne, co tak naprawdę oznacza po prostu więzienie. Faerie po Mrocznej Wojnie, za opowiedzenie się po stronie Sebastiana Morgensterna, zostały surowo ukarane przez Clave - wyłączeniem z Porozumień, a Clave boi się, że krew leśnego ludku przeważy u Marka i Helen i że pewnego dnia również zdradzą. Odtąd każdy kontakt z przedstawicielem tego ludu mogło się skończyć dla Nocnych Łowców nieprzyjemnymi konsekwencjami. Emma i Julian są przerażeni faktem, że zostaną rozdzieleni, dlatego Julian sięga po ciężkie oręże - proponuje, by Emma została jego parabatai, co oznacza, że nie mogą zostać rozdzieleni. 

W tych okolicznościach faktycznych - w odniesieniu do Emmy i Juliana - zostawiamy świat Nocnych Łowców w "Mieście Niebiańskiego Ognia". W "Pani Noc" spotykamy ich pięć lat po wydarzeniach Mrocznej Wojny, w 2012 roku. Emma jest 17-letnią wojowniczką, która poprzysięgła zemstę za śmierć swoich rodziców, gdyż jako jedna z nielicznych nie wierzyła, że zostali zabici przez Sebastiana Morgensterna. Jej parabatai Julian przejął rolę najstarszego z Blackthornów i opiekuje się czwórką młodszego rodzeństwa. Emmę spotykamy na Nocnym Targu, gdzie zbiera informacje na temat ostatnich morderstw, do których doszło w okolicy, gdyż porzuconym ciałom towarzyszą takie same okoliczności, jak ciałom jej rodziców - pokryte są niezrozumiałymi znakami oraz czuć od nich morską wodę. Julian wraz z młodszym rodzeństwem przebywa u ciotki w Anglii. Nową postacią jest Cristina - Nocna Łowczyni przebywająca w celach naukowych w Instytucie w Los Angeles, biegła w przeszłości oraz zwyczajach fearie, ze złamanym sercem po wydarzeniach, o których nie chce Emmie jeszcze mówić.

Tak właśnie wchodzimy powoli w świat Emmy i Juliana. Poznajemy rodzeństwo Blackthornów, gdzie jeden za drugim skoczyłby w ogień, których umiejętności wzajemnie się uzupełniają. Autorka ujawnia nam bliskie relacje głównych bohaterów, ich z pozoru poukładany świat, który nagle zostaje wywrócony do góry nogami - w Instytucie zjawia się poselstwo faerie wraz z... Markiem. Markiem, który zostaje uwolniony, w zamian za pomoc w rozwiązaniu zagadki wspomnianych powyżej morderstw. Pisałam wyżej o zakazie jakiegokolwiek kontaktu z faerie, o pomocy nawet nie wspomniawszy... I w tym momencie zaczyna się właściwa dla Nocnych Łowców akcja. 

Napiszę tak - nie jestem obiektywna, jeżeli chodzi o Nocnych Łowców. Kocham ich całym sercem. I uważam, że Cassandra Clare spisała się po raz kolejny, serwując czytelnikom (pomimo wydanych już dwóch serii) coś świeżego w wykreowanym przez siebie świecie. Przede wszystkim - dostajemy zupełnie nowych bohaterów, zmagających się z zupełnie innymi problemami, niż nasi starzy znajomi. Owszem - istnieje śmiertelne niebezpieczeństwo, z którym muszą sobie poradzić (co stanowi rozwiązanie tego tomu), lecz niestety los poddaje Emmę, Juliana i całą rodzinę Blackthornów wielu próbom, z których muszą, po prostu muszą wyjść zwycięsko. 

Pojawia się zasygnalizowany w opisie książki wątek uczucia pomiędzy parabatai - zakazanego uczucia, karanego nawet pozbawieniem Nocnego Łowcę runów. Cassandra Clare jest według mnie mistrzynią budowania napięcia, kreowania postaci, grania na emocjach. Ciągle jestem w szoku po zakończeniu "Pani Noc", jeżeli chodzi właśnie o ten wątek - boli mnie serce na samą myśl o tym, do czego posunęła się Emma, by chronić osobę, którą kocha najbardziej na świecie. Boli mnie serce na myśl o tym, co dwójka naszych bohaterów musi przechodzić, by być szczęśliwym - tak bardzo niesprawiedliwym jest, że trzeba o to walczyć, że choćby jedna rzecz nie może być w życiu prosta. Autorka pod tym względem trzyma poziom Diabelskich Maszyn oraz Darów Anioła, a bałam się, że Clare posłuży się tutaj jakimś banałem.

Clare serwuje swoim czytelnikom kolejnego wyraźnego męskiego bohatera - Juliana Blackthorna. Cieszy mnie, że nie jest nim następny Herondale, choć muszę przyznać, że brakowało mi ciętego dowcipu Jace'a, czy uroczego zarozumialstwa Willa (choć mogłabym zamienić przymiotniki z imionami i na to samo w sumie by wyszło :)). Julian jest inny - przede wszystkim rozważny, z planem na wszystko, odpowiedzialny nie tylko za siebie, ale i Emmę i czwórkę młodszego rodzeństwa. Tego brakowało poprzednim głównym bohaterom - nie byli oni "uwiązani" do czegokolwiek - byli wolnymi duchami, współpracującymi ze swoimi rówieśnikami, dbający jedynie o siebie a przed sobą - o swoje ukochane. Julian musiał być natomiast praktycznie od zawsze odpowiedzialny przede wszystkim za młodsze rodzeństwo, później dopiero za siebie i Emmę. Tak sobie myślę, że jest dobrym materiałem na męża - szkoda tylko, że nie zaznał nic szaleństwa młodości, tylko został od razu rzucony na głęboką wodę, gdzie musiał odnaleźć się w nowym świecie jako głowa rodziny.

W odniesieniu do kreacji damskiej postaci - Emma jest podobna i do Tessy i do Clary. Raczej najpierw działa, niż pomyśli, prze do przodu bez względu na wszystko, nie przemyśli ewentualnych możliwych konsekwencji. Jej jedyny cel, to chronić najbliższych, no i znaleźć oczywiście zabójcę swoich rodziców. To głównie z jej perspektywy poznajemy życie Nocnych Łowców w Los Angeles, choć nie brakuje również punktu widzenia Juliana. Emma ma więcej poczucia humoru, niż jej parabatai, co mogło zostać uwarunkowane jego poważną rolą w tej małej komórce społecznej, jaką jest ich rodzina. Z niezrozumieniem i wielkim zdziwieniem obserwuje zmianę w swoich uczuciach do Juliana i toczy wewnętrzną walkę z samą sobą.

Autorka kreuje bohaterów z konsekwencją oraz spójnością - wszystko ze sobą współgra. Sama intryga - zbudowana w sposób dość skomplikowany, jednak logiczny - gdy wszystko się wyjaśniło, musiałam zamknąć książkę i wszystko po kolei przetrawić oraz przeanalizować, by w duchu oddać pani Clare małe brawa. Widać tutaj jednak małą zmianę w stylu budowania historii - w poprzednich seriach finał znajdował się w ostatnim tomie, tutaj zaś mamy rozwiązanie już w pierwszej części. Ciekawa jestem, jaki będzie zatem motyw zła w kolejnych tomach, bo pozostałe wątki pozostały otwarte, a pod koniec lektury pojawiły się nawet nowe, które mam nadzieję autorka rozwinie w ciekawy sposób.

Co mnie niezmiernie ucieszyło - w "Pani Noc" odnajdujemy echa "Diabelskich Maszyn" oraz "Darów Anioła"! Poznajemy pokrótce dalsze losy naszych ulubieńców - Clary, Jace'a, Aleca, Magnusa, Isabelle, Simona, Tessy oraz Jema. Otrzymujemy również opis wydarzeń z pięcioletniej luki pomiędzy "Miastem Niebiańskiego Ognia" oraz "Panią Noc" - autorka opisuje świat Nocnych Łowców po Mrocznej Wojnie i poznajemy losy naszych bohaterów w tym czasie. Trzeba przyznać pani Clare, że stworzyła naprawdę niesamowitą rzeczywistość - świat, w którym chyba każdy fan jej twórczości chciałby się znaleźć. Książka pełna jest ponadto pięknych cytatów, z których można by uczynić motto swojego życia. Prawie 900 stron lektury z pewnością nie odstrasza, a już na pewno nie fanów twórczości Clare ;) Ja delektowałam się każdym słowem i cieszyłam się, że mogę czytać i czytać... ;)

Podsumowując - "Pani Noc" to była najbardziej wyczekiwana przeze mnie premiera. Niezmiennie jestem pod wrażeniem umiejętności Cassandry Clare i cieszę się, że miałam możliwość poznania Nocnych Łowców i z niecierpliwością będę wyczekiwać kolejnego tomu "Mrocznych intryg".

wtorek, 12 kwietnia 2016

Liebster Blog Award po raz kolejny :)

Trzeci raz zostałam nominowana do Liebster Blog Award, za co bardzo dziękuję Weronice z Książkowego świata wyobraźni :)



Oto pytania, które przygotowała dla mnie Weronika:

1. Jaka jest Twoja ulubiona piosenka? 
Nie mam jednej ulubionej piosenki. Słucham bardzo dużo muzyki, więc jakbym zaczęła wymieniać wszelkie piosenki, które są w moim sercu, to chyba bloga by nie wystarczyło... :)

2. Ulubiona książka z dzieciństwa? 
Zdecydowanie Ania z Zielonego Wzgórza!

3. Jaki jest Twój sposób na stres? 
Nie mam sposobu na stres. Po prostu musi minąć sytuacja, która mnie stresuje, nie ma innej opcji.

4. W jaki sposób, oprócz czytania, zabijasz swój wolny czas? 
Nie mam szczególnych wypełniaczy wolnego czasu. Najchętniej spotykam się z przyjaciółmi - utrzymywanie z nimi kontaktu jest dla mnie niezwykle ważne.

5. Gdybyś miał/miała na jeden dzień stać się bohaterem z jednej kreskówki, kogo byś wybrał/wybrała?
Byłabym Złośnicą z Troskliwych misiów :D

6. Jakich dwóch cech nie lubisz u drugiego człowieka?
Obłudy i chamstwa.

7. Czy myślisz czasami o zakończeniu swojej przygody z blogosferą? 
Na razie nie :)

8. Planowanie czy spontaniczność? Co u Ciebie przeważa? 
Kiedyś spontaniczność. Teraz niestety nie da się nie planować...

9. Czy utożsamiasz się z jakimś bohaterem książkowym? 
Nieeee, raczej nie.

10. Jaki film możesz oglądać bez końca i nigdy Ci się nie znudzi? 
Wszystkie części Harry'ego Pottera, Anię z Zielonego Wzgórza, Dirty Dancing, wszystkie Powroty do przyszłości - to tak w skrócie :)

11. Gdzie chciałbyś/chciałabyś najbardziej pojechać?
Japonia i Stany Zjednoczone.

Nominuję każdego, kto ma ochotę odpowiedzieć na ten tag. I życzę wszystkim miłego dnia :) 

poniedziałek, 11 kwietnia 2016

Moje książkowe nawyki

Dzisiaj miły wypełniacz, mam nadzieję, z tych, co pozwalają lepiej poznać osobę siedzącą po drugiej stronie monitora :) Do tagu "Moje książkowe nawyki" nominowała mnie Weronika z bloga Książkowy świat wyobraźni, za co serdecznie dziękuję :)




1. Czy masz w domu konkretne miejsce do czytania?
Tak, łóżko :) Najlepsze miejsce do czytania na świecie. Od razu, gdy oczy się zamkną ze zmęczenia po ciężkim dniu, można sobie zafundować drzemkę, bez konieczności zmiany swojego miejsca :)


2. Czy w czasie czytania używasz zakładek czy przypadkowych rzeczy?

Generalnie nie mam żadnej zakładki, więc używam przypadkowych rzeczy. Ostatnio są to zakładki indekcujące z Biedronki - bardzo przydatna rzecz, gdyż można od razu zaznaczać ulubione fragmenty.


3. Czy możesz po prostu skończyć czytać książkę? Czy musisz dojść do końca rozdziału, okrągłej liczby stron?

Raczej kończę czytać na pełnym rozdziale, chyba że po prostu zasnę nad książką, to tedy nie ma znaczenia, czy jest koniec rozdziału, czy nie :)


4. Czy pijesz albo jesz podczas czytania książki?

Tak - kawusię, herbatkę, słodkości :) Jak czytam tradycyjną książkę, to ciężko jeść przy okazji obiad, ale gdy czytam e-booka, to nie mam tego problemu :)


5. Czy jesteś wielozadaniowy? Potrafisz słuchać muzyki lub oglądać film podczas czytania?

Często słucham muzyki, nie tylko podczas czytania. Jednak telewizor mnie rozprasza, nie umiem się skupić na lekturze.


6. Czy czytasz jedną książkę czy kilka na raz?

Jedną! Nie umiem czytać kilku na raz, nie potrafię się wówczas skupić na fabule.


7. Czy czytasz w domu, czy gdziekolwiek?

Wolę w domu - na balkonie, w parku, czy autobusie zbyt dużo rzeczy mnie rozprasza :)


8. Czy czytasz na głos, czy w myślach?

W myślach :)


9. Czy czytasz naprzód, poznajesz zakończenie? Pomijasz fragmenty książki?

Nie nie nie, nie poznaję zakończenia - czytanie straciłoby wówczas cały swój urok, jak dla mnie :) Czasem pomijam fragmenty książki, gdy dochodzę do wniosku, że nie są istotne. 


10. Czy zaginasz grzbiety książki?

Nie, aczkolwiek aktualnie czytam "Panią Noc" Cassandry Clare, opasłe tomisko, i niestety grzbiet sam się zagiął, nad czym ubolewam :(

Stwierdzam, że odpowiadanie na tagi jest bardzo przyjemne ;) Dlatego nominuję każdego, kto ma ochotę opowiedzieć o swoich książkowych nawykach :) 

środa, 6 kwietnia 2016

[PRZEDPREMIEROWO] Zemsta - Katarzyna Michalak

Zemsta - Katarzyna Michalak

źródło

Tytuł: Zemsta
Autor: Katarzyna Michalak
Wydawnictwo: Znak Literanova
Cykl: Mistrz, część 2
Data premiery: 13 kwietnia 2016 r.

Moja ocena: 6/10 (dobra)


W ostatni poniedziałek siedziałam sobie w autobusie w drodze do pracy i przewidywałam, że tego właśnie dnia do mojej skrzynki trafi "Zemsta", kontynuacja "Mistrza" Katarzyny Michalak, którą to pozycję skończyłam czytać zaledwie w niedzielę wieczorem. Zastanawiałam się, jakiż to pomysł na kontynuację miała autorka i analizowałam opis książki z jej okładki. 

Marie Solay znalazła się w śmiertelnym niebezpieczeństwie. Jej najbliżsi zostali zamordowani, a ją samą ścigają bezwzględni zabójcy. Jeśli wpadnie w ich ręce, czeka ją los gorszy od śmierci. Na ratunek dziewczynie wyrusza ktoś, kogo nigdy nawet nie spotkała. On jednak zaryzykuje życiem,  by jej pomóc. To mężczyzna, który ukrywał się tak długo, że niemal zapomniał swoje imię. Teraz gotów jest powrócić do gry... I zrobi wszystko, by się zemścić. 

Olśnienie spłynęło na mnie w momencie wręcz - przecież to oczywiste, kim jest ów "tajemniczy" mężczyzna. Czyżby autorka przemyślała sprawę i próbowała naprawić niezrozumiały dla mnie błąd głównego bohatera z ostatecznej rozgrywki z "Mistrza"? Domyślałam się również, kim może być Marie Solay, ale to również definiowało, kim byli jej zamordowani najbliżsi, co już nie bardzo spotkało się z moją aprobatą. No i cóż - nie pomyliłam się. W "Zemście" spotykamy naszych starych znajomych, pojawiają się również nowi bohaterowie, pojawia się też nowe życie, jak i śmierć. Generalnie akcja w książce toczy się bardzo szybko i czytelnik nie ma czasu na zastanawianie się nad jej przebiegiem i nad kreacją postaci. Dopiero po czasie doszły do mnie pewne absurdziki tej pozycji, co oznacza, że autorka "podtrzymała" poziom "Mistrza". Nie jest w mojej intencji ich przytaczanie, gdyż wiem, że wiele czytelników czeka, aby przeczytać tę książkę - także ocenicie to sami. Jednak... Zamiary autorki są bardzo widoczne już od pierwszych stron książki i łatwo można domyślić się wielu rzeczy, co sprawia, że "Zemsta" nie jest tak nieprzewidywalna i zaskakująca, jak autorce mogłoby się wydawać.

Pomijając jednak powyższe muszę przyznać, że autorka ma lekkie pióro, książkę czytało się przyjemnie i nie zwraca się uwagi na upływający czas - jest to lektura na jedno, góra dwa posiedzenia (u mnie były dwa, z przerwą na standardowy dzień w pracy). Część nowych bohaterów zyskało moją sympatię, zwłaszcza Tristan Latimer, dwudziestodwuletni żołnierz, rozsądnie myślący, przewidujący mężczyzna. Marie Solay? Wydawałoby się, że jako "córka swojego tatusia" powinna mieć więcej oleju w głowie, no ale niech będzie - młodzieńcza buta z niej tryska. Lojalny Stanley - szef ochrony Raula de Luki z "Mistrza" - bohater pozytywny, budzący zaufanie - poznajemy wreszcie szerzej jego osobowość oraz historię. No i Cojon - Człowiek Bez Twarzy, pojawiający się w połowie lektury - zwyrodnialec, który pochodzi z najczarniejszych otchłani piekieł. 

Wszyscy bohaterowie są nakreśleni w sposób wyraźny i charakterystyczny - nie sposób zgubić się w narracji, która jest prowadzona z różnych perspektyw, co rzuca światło na całą historię, na wiele jej aspektów. Czytelnik może poznać pobudki działania każdego z nich - bez niedomówień i domysłów. Mnie taki sposób narracji bardzo odpowiadał, autorka płynnie lawiruje między poszczególnymi postaciami, ukazując ich uczucia i emocje. Zakończenie - wielu może wydać się zaskakujące, jednak jak pisałam wcześniej - dla mnie było przewidywalne i hmmm... Lekko irracjonalne, biorąc pod uwagę wydarzenia, do jakich doszło w VillaRossie, ale otwiera furtkę do napisania trzeciej części.

Podsumowując, "Zemstę" można nazwać "godną następczynią" swojej pierwszej części. Autorka konsekwentnie podtrzymuje poziom "Mistrza" pod każdym jego względem. Niewymagająca lektura, lekko podnosząca ciśnienie (czy to z irytacji, czy to z emocji - to już zależy od czytelnika :)), pozwalająca miło spędzić czas. Nie rzuciła mną na kolana, ale nie uważam również, by czas przy niej spędzony był zmarnowany. Ciekawe, kiedy autorka ogłosi, że wydaje trzecią część :)

niedziela, 3 kwietnia 2016

Mistrz - Katarzyna Michalak

Mistrz - Katarzyna Michalak

źródło

Tytuł: Mistrz
Autor: Katarzyna Michalak
Wydawnictwo: Filia
Data premiery w Polsce: styczeń 2013 r.

Moja ocena: 6/10 (dobra)


To było moje pierwsze spotkanie z twórczością pani Katarzyny Michalak. Jak wypadło? Zapraszam na lekturę mojej opinii na temat tej pozycji.

Nie do końca wiem, co myśleć o tej książce. Od dawna miałam ją w planach, jednak z niewiadomych przyczyn dość długo odkładałam jej lekturę. Wczoraj wieczorem postanowiłam ją przeczytać, co zajęło mi właściwie jeden dzień, na dodatek tylko jego część.

Patrząc na "Mistrza" całościowo muszę stwierdzić, że bardzo irytująca jest swego rodzaju naiwność tej historii. Zupełnie nieprawdopodobnym wydaje mi się - UWAGA SPOILER - żywienie jakichkolwiek uczuć do osoby, która mnie porwała, bo znalazłam się w niewłaściwym miejscu i niewłaściwym czasie. Jeszcze mniej prawdopodobne wydaje mi się lekkomyślność i brak jakiegokolwiek zabezpieczenia Raula - mistrza strategii! - w ostatecznym "starciu" (no nie wiem, jak inaczej nazwać tą scenę). 

Co jednak muszę przyznać - autorka w bardzo przystępny i w ogóle nie męczący sposób przedstawiła tę historię swoim czytelnikom. Książkę czyta się szybko i przyjemnie, język jest lekki i łatwy w odbiorze, pani Michalak pięknie nim operuje i świetnie maluje ludzkie emocje. W opisie książki możemy przeczytać, że „Mistrz” to sensacyjna powieść, pełna erotyzmu i namiętnych scen, nie przekraczających jednak granic dobrego smaku. Jest w niej wszystko, czego szukają miłośnicy gatunku: zbrodnia, tajemnica, intensywne relacje między bohaterami i bardzo gorąca atmosfera. Moim zdaniem opis spełnia swoją obietnicę - książka jest pełna namiętności i erotyzmu, a mając w pamięci ostatni niewypał, jaki przeczytałam (Before Anny Todd) stwierdzam, że wszelkie sceny łóżkowe i okołołóżkowe zostały przedstawione w naprawdę smaczny sposób. Jest zagadka, jest zaskakujące zakończenie (choć zupełnie dla mnie niezrozumiałe - tak na "chłopski rozum"), jest napięcie i przede wszystkim - mnóstwo uczuć. Z wypiekami na twarzy śledziłam relację Sonia-Raul oraz Sonia-Paweł, które zostały przedstawione wręcz mistrzowsko. Wszystkie postaci przypadły mi do gustu, najbardziej chyba Paweł właśnie, choć w mrocznym Raulu jest coś pociągającego w tej jego intensywności (cóż, chyba po to właśnie został stworzony przez autorkę, prawda?).

Jednym zdaniem - przyjemna lektura na niedzielę, jeżeli przymknie się oko na błędy logiczne, o których pisałam na początku. Tymczasem czekam na kontynuację "Mistrza", a tę książkę na pewno będę wspominać z sentymentem.


PS Rozwiewając wątpliwości - wiem, co to syndrom sztokholmski, może niezbyt fortunnie ujęłam to w opinii, jednak moje powątpiewanie w przedstawioną historię wzięło się stąd, iż byłam przekonana, że aby doszło do powstania więzi między porywaczem a porwaną osobą niezbędnym czynnikiem jest czas - co najmniej kilka dni, jeśli nie tygodni. Natomiast tutaj zafascynowanie Soni Raulem pojawia się niemal od razu... Na dodatek jest to fascynacja na tle seksualnym, dlatego wydaje mi się to po prostu mało prawdopodobne.

piątek, 1 kwietnia 2016

Before. Chroń mnie przed tym, czego pragnę - Anna Todd (After, tom 5)

Before. Chroń mnie przed tym, czego pragnę - Anna Todd (After, tom 5)

źródło

Tytuł: Before. Chroń mnie przed tym, czego pragnę.
Tytuł oryginalny: Before
Autor: Anna Todd
Wydawnictwo: Między słowami
Cykl: After, tom 5
Data wydania w Polsce: 30 marca 2016 r.

Moja ocena: 4/10 (może być)


"Historia miłości #Hessa z punktu widzenia Hardina"...

Muszę podzielić się istotną kwestą, nim przejdę do oceniania tej pozycji. Uwaga - nie znałam wcześniej historii Tessy i Hardina, nie przeczytałam ani jednego tomu After. No, to skoro mamy to już za sobą, to zacznę powoli tłumaczyć się wszystkim fankom tej serii, dlaczego oceniłam tą pozycję tylko na 4/10.

Po pierwsze - okładka obiecuje poznanie perspektywy Hardina na jego relację z Tessą. Zdaję sobie sprawę, że do tej pory ukazały się cztery tomy After, spodziewałam się zatem czegoś pokroju "Greya", tylko w szerszym zakresie czasowym. Tymczasem otrzymałam szczegółową relację Hardina z okresu, od kiedy poznali się z Tessą do momentu, gdy zrozumiał, jak bardzo ją kocha. Nie jest to więc ich historia miłości, lecz zaledwie opis uczuć głównego bohatera na początku tej znajomości - w związku z tym tutaj pojawiło się moje pierwsze rozczarowanie.

Po drugie - okładka obiecuje, że poznamy punkt widzenia Hardina. No i cóż, faktycznie go poznajemy. A oprócz tego punkty widzenia wielu różnych osób, które być może mają znaczenie z poziomu "After", jednak z poziomu "Before" pozostają kompletnie bez znaczenia. Dla osób, które znają historię Hessy z punktu widzenia Tessy ten sposób narracji z pewnością wydał się atrakcyjny, jednak dla mnie było to męczące i powodowało, że czytanie tej książki szło mi jak po grudzie.

Po trzecie i najważniejsze - Hardin jawi się w moich oczach jako postać zupełnie niewiarygodna jako facet. Autorka w mojej ocenie nie podołała zadaniu wykreowania mrocznego charakteru, jakim miał być nasz główny bohater. Przede wszystkim - mnóstwo wulgaryzmów obok wielkich filozoficznych przemyśleń - to się tak bardzo ze sobą gryzło, że aż czytać w pewnych momentach się nie dało. Taki sam zabieg zastosowała autorka do jednego z narratorów książki - Zedda, co zupełnie nie pasowało również i do jego charakteru. Co więcej - sama Tessa wyszła na rozhisteryzowaną i rozemocjonowaną osobę, której brakuje jakiegoś punktu zaczepienia w życiu. Taaak, wiem - nie przeczytałam żadnej części After, więc zapewne wiele rzeczy mi umknęło, ale oceniam "Before" jako książkę, nie przez pryzmat historii, którą wielu z Was uwielbia. Także ani Tessa, ani Hardin nie przypadli mi do gustu.

Co mi się spodobało, to krótkie wstępy do każdego podrozdziału w części PODCZAS (to tutaj zapoznajemy się tak naprawdę z punktem widzenia Hardina) oraz ukazane w telegraficznym skrócie z jego perspektywy wydarzenia PO (oprócz tych dwóch rozdziałów książka posiada jeszcze jeden - PRZED - to w nim właśnie poznajemy Molly, Steph oraz resztę ferajny). Z nich można wiele wywieść na temat uczuć i emocji Hardina oraz przewartościowania jego priorytetów. To jest jeden z nielicznych plusów, jakie dostrzegłam w tej książce. Ach, zapomniałabym o namiętnych scenach łóżkowych! Tak, tak, są i takie, jednak w opisach scen erotycznych lepsza okazała się jednak według mnie E.L. James. Annie Todd niestety dość pokracznie to wyszło...

"Before" to takie czytadełko na kilka wieczorów, choć wierzę, że wielbiciele Hessy nie będą mogli doczekać się przeczytania tej książki i pewnie zajmie im to jeden wieczór. Cóż, ja się przy lekturze "Before" wymęczyłam i wynudziłam - to jest moja subiektywna opinia. A jak Wy oceniacie tą pozycję?