poniedziałek, 9 listopada 2020

Okrutnie piękny - Wojciech Nerkowski

 Okrutnie piękny - Wojciech Nerkowski




Tytuł: Okrutnie piękny
Autor: Wojciech Nerkowski
Wydawnictwo: Lira
Premiera: 21 październik 2020 r.

Moja ocena: 8/10

"Okrutnie piękny" to nie jest moje pierwsze spotkanie z twórczością autora. Za mną "Koniec scenarzystów", który miał wydźwięk mocno humorystyczny i mocno przypadł mi do gustu. Myślałam więc, że wiem, z czym się mierze, sięgając po najnowszą książkę Wojciecha Nerkowskiego, ale cóż - byłam w błędzie ;) Otrzymałam coś, czego zupełnie się nie spodziewałam, ale zacznijmy od początku.

Książka zaczyna się dość specyficznie - sceną, po której dopiero cofamy się rok i poznajemy wydarzenia, które do niej doprowadziły. Z ósmego piętra hotelu na Sri Lance wypada młody mężczyzna i ginie na miejscu. Nie wiadomo, czy było to morderstwo, samobójstwo, czy może nieszczęśliwy wypadek. Potem dopiero poznajemy bohaterów tej historii. Do lekarskiej paczki przyjaciół, która powstała jeszcze na studiach, dołącza Tomasz. Wchodzi w towarzystwo poprzez awans na chłopaka jednej z jego członkiń - Marty. Do paczki należy także Konrad - przystojny lekarz, w którym podobno kochały się wszystkie dziewczyny na roku. Tomasz jest bardzo spostrzegawczym człowiekiem i szybko dostrzega, jakie są relacje pomiędzy członkami paczki. Pewnego wieczoru zaś słyszy rozmowę, od której zaczyna się jego niezdrowa fascynacja Konradem. Czy podejrzenia Tomasza są słuszne, a może to jedynie wytwór jego ukierunkowanej już wyobraźni?

Zacznę może od mankamentów, albo inaczej - czegoś, co akurat ja za mankament postrzegam. Początkowo miałam problem z odróżnieniem bohaterów, a zwłaszcza bohaterek. Jest ich tam sporo, poznajemy ich w jednym momencie, więc potrzebowałam trochę czasu, by połapać się, kto jest kto. Czasem dywagacje, które czynił główny bohater z biologicznego punktu widzenia były monotonne, choć potrzebne w kontekście całej historii - ale to wszystko nic w porównaniu do całości książki, która wypada w ogólnym rozrachunku naprawdę bardzo dobrze. 

Autor wziął na tapet temat, który w społeczeństwie jest dość dyskusyjny, ale też postrzegany stereotypami. Uroda - jaki jest jej wpływ na życie tego urodziwego i jego otoczenia? Czy faktycznie otwiera wiele drzwi? A może przysparza samych kłopotów? Jak pięknych ludzi postrzegają inni? Główny bohater nie może się odciąć od stereotypowego myślenia o Konradzie, a sposób, w jaki Wojciech Nerkowski ukazuje fiksację Tomasza na punkcie tego pięknego jest wręcz mistrzowski. Autor świetnie uchwycił relacje między bohaterami "Okrutnie pięknego", których notabene ciekawie wykreował, zwłaszcza Tomasza. Siedzimy w jego głowie i obserwujemy, w jaki sposób dochodzi o wielu wniosków i czyni spostrzeżenia na temat swojej dziewczyny i nowych znajomych. Czy słuszne? Taki jest właśnie urok narracji pierwszoosobowych. Widzimy świat oczami głównego bohatera i razem z nim próbujemy odnaleźć się w otaczającej go rzeczywistości, dzięki czemu ma się wrażenie, że wręcz siedzi się w jego głowie. 

Akcja płynie wartko, raczej bez zacięć, choć czasem te "biologiczne" wstawki wytrącały mnie z rytmu. Pomysł na fabułę bardzo mi się spodobał, jak również sposób jej przedstawienia. A zakończenie... No tego się totalnie nie spodziewałam! Świetnie rozegrane, zmieniające postrzeganie całej historii, zostawiające czytelnika z gorzką refleksją na temat świata. Brawo, panie Nerkowski!

Zastanawiałam się, do jakiej kategorii zaliczyć tę książkę. Thriller psychologiczny? Obyczajówka? Sensacja? Do tej pory nie wiem, ale jedno jest pewne - mieszanka, jaką zaserwował autor jest naprawdę dobra i warta uwagi. Jest tutaj wszystko, czego szukam w książkach - emocje, tajemnice, niebanalne zakończenie i interesująca fabuła. 

Po raz olejny nie zawiodłam się na książce autora i niecierpliwie wyczekuję kolejnych historii, które wyjdą spod jego pióra.

Znacie autora? Może macie w planach tę książkę? Dajcie znać ;)


 

wtorek, 3 listopada 2020

Miała umrzeć - Ewa Przydryga

 Miała umrzeć - Ewa Przydryga




Tytuł: Miała umrzeć
Autor: Ewa Przydryga
Wydawnictwo: Muza
Premiera: 14 październik 2020 r.

Moja ocena: 8/10


Na książki Ewy Przydrygi natrafiam już od jakiegoś czasu, ale jakimś cudem nie było mi z nimi po drodze. Aż pojawiła się kolejna książka autorki - tym razem stwierdziłam, że muszę ją przeczytać! I powiem (a właściwie napiszę) Wam, że... jak siadłam do niej, tak nie wstałam z fotela, póki jej nie skończyłóam.

Tak, przeczytałam ją na raz.

Nie mogłam się oderwać. Autorka ma taki styl, że po prostu łapie w swoje macki i nie puszcza, póki nie przewróci się ostatniej kartki ;)

Akcja dzieje się w dwóch płaszczyznach - w roku 1998 z perspektywy Ady i w roku 2019 z perspektywy Leny. Ada jest zbuntowaną nastolatką, której rodzice zbytnio nie przejmują się ani nią, ani jej malutką siostrą. Spragniona mocnych wrażeń, wraz z grupą przyjaciół, testują granicę swojej wytrzymałości. Niestety pewnego dnia Ada postanawia przesunąć tę granicę i dochodzi do pewnego zdarzenia, które na zawsze odmieni losy nastolatków.

Lena zaczyna odnosić sukcesy jako artystka, pracując jednocześnie jako nauczycielka plastyki. Na jej wystawie pojawia się pewien osobliwy gość, który twierdzi, że znał ją w dzieciństwie. Problem polega na tym, że Lena jako małe dziecko została osierocona i wychowywała ją surowa ciotka. Dziewczyna nic nie pamięta z tamtych czasów, nie pamięta rodziców. To spotkanie powoduje, że Lena znajduje odwagę, by pogrzebać w przeszłości i dowiedzieć się, kim tak naprawdę jest.

Co łączy te dwie historie?

Ja się domyśliłam, co je łączy, jednak nie przyszło mi do głowy, kto jest zbójem, który tak miesza w fabule. Zupełnie mi to przez myśl nie przeszło! Autorka świetnie podrzucała tropy, które wydały się na końcu takie oczywiste, jak już było wiadomo, co i jak, ale podczas czytania stanowiły zwykły element historii, jak każdy inny. Sam pomysł na fabułę - jak dla mnie strzał w dziesiątkę. Autorka bardzo dobrze przedstawiła mechanizm działania ludzkiej psychiki, nic tutaj nie jest przypadkowe, a zarazem wszystko jest logiczne i układa się w zgrabną całość. Niektóre wątki aż mnie bolały w sercu, tak dobrze zostały tutaj oddane emocje bohaterów.

Poprowadzenie akcji, jej zwroty i zawieszenie - wszystko cud, miód i orzeszki, naprawdę nie mam nic do zarzucenia. Świadczy o tym fakt, że przeczytałam książkę na jedno posiedzenie, nie mogąc się oderwać. Tutaj wszystko było po prostu tak jak trzeba.

Bohaterowie zostali wykreowani bardzo realnie - Ada i Lena mogłyby równie dobrze mieszkać obok, w sąsiedztwie. Razem z nimi przeżywałam ich problemy i rozterki, współczułam ich sytuacji, próbowałam znaleźć rozwiązania. Bohaterowie nie zostali skonstruowani "na jedno kopyto", każdy ma inny charakter i nie zlewają się w jedną bezkształtną masę.

Po "Miała umrzeć" wiem na pewno, że sięgnę po kolejne książki autorki. Stawiam ją na półce moich pewniaków i mam nadzieję, że będzie stać już tam zawsze ;)

Znacie książki autorki? Dajcie znać!