Kuźwa, to będzie najtrudniejszy post, jaki przyjdzie mi w życiu pisać na blogu. Dotyczy on bowiem e-booka gościa, którego lekkość pisania i łatwość w formułowaniu sedna myśli przyprawia mnie o zawrót głowy, choć nigdy nie miałam problemu z przelaniem swoich na papier/ekran. Zazwyczaj idzie mi to gładko, czasem wpadnie coś genialnego do głowy, ale rzadko daję się ponieść ułańskiej fantazji i napisać to tak, jak siedzi mi w głowie. Zwykle ważę mocno słowa - tak, jak ważę je na co dzień w swojej pracy, gdzie czasem przez niefortunnie/źle użyte sformułowanie może wydarzyć się katastrofa. Możliwe, że wynika to także z jakiejś mojej wewnętrznej bariery przed swojego rodzaju obnażeniem siebie i poddaniu się krytyce - nie tego, co piszę, ale właśnie siebie. Tymczasem w odmętach Internetu jest sobie taki PigOut, który nie ma takich problemów, jak ja. I on sobie influenceruje i pisze.
I ja teraz napiszę o tym, co on pisze. I będzie to tak, jak siedzi mi w głowie.
____________________________________________________
Kiedyś myślałam, że pisanie książek to wyższy poziom zajebistości i że jest to zarezerwowane dla tych wiecie - lepszych. Wykształconych. Umiejących pisać. Mających coś wartościowego do przekazania. I kiedyś może faktycznie tak było, ale potem przyszły Internety i pokazały, że pisać każdy może (choć niekoniecznie każdy powinien się tym dzielić z innymi) i każdy może wydać książkę - i to nie z wydawnictwem. Można zrobić to samemu, co spowodowało wysyp książek o wszystkim i o niczym, a raczej o niczym, bo jak jest popyt, to i podaż się zgadza. Pojawił się nowy zawód - influencer, czyli swoisty kreator trendów, gdzie praktycznie każdy może kimś takim się stać. Jak grzyby po deszczu pojawiają się nowe konta w social mediach i teraz uwaga - jak w każdej branży i w tej pojawiają się tacy, co kalają własne gniazdo, a co jakiś czas w Internetach pojawiają się kolejne gównoburze z ich udziałem. I ci influencerzy też piszą i wydają książki, no bo jakżeby inaczej. Wśród tej grupy społecznej (influencerów piszących książki) znalazł się też niejaki PigOut - jak sam siebie określa - głodny, zły i brzydki (choć tak sobie myślę, że głodny był chyba tylko na początku diety, zły, jak za długo czekał na burgera, a brzydki jak go obesrał Brendonek przy zmianie pieluszki).
I on sobie tak pisał o otaczającej go rzeczywistości i kompulsywnie dzielił się tym z resztą świata. I tak się jakoś okazało, że pisał tak nawet całkiem śmiesznie, a jego poczucie humoru przypasowało całkiem sporej rzeszy ludzi. Poczucie humoru jak widać też łączy, choć podejrzewam, że akurat tego, jaki reprezentuje PigOut, madki raczej nie zrozumieją. Oczywiście niczego im nie umniejszam, po prostu w ten sposób najlepiej zobrazuję to, co chcę Wam przekazać.
Inteligentny sarkazm.
I w takiej właśnie atmosferze utrzymane są "Dzienniki hejterskie", które ukazały się 8 sierpnia. Oczywiście w formie e-booka. Oczywiście bez udziału wydawnictwa (choć muszę Wam zaznaczyć, że to nie jest debiut PigOuta, bo dwa lata temu nakładem wydawnictwa Edipresse ukazała się jego pierwsza książka 'Świnia ryje w sieci, czyli z pamiętnika hejtera"). Jest to zbiór felietonów, utrzymanych w sarkastycznym tonie, w których PigOut poddaje analizie otaczającą nas rzeczywistość i komentuje bieżące wydarzenia.
Jak to się stało, że ten e-book wylądował na moim czytniku? A było to tak, że mój mózg w pewnym momencie był już przeciążony kryminałami i thrillerami, w których się zaczytuję, no bo w końcu ileż można? I wtedy wszedł PigOut, cały na czarno (albo na różowo, w zależności od koloru okładki) i wywiązała się między nami mniej więcej taka dyskusja:
Pig: Widzę, że nie najlepiej się z tobą dzieje, masz tu moje "Dzienniki hejterskie" na odmóżdżenie i czytaj, tylko napisz później o nich na blogasku.
Ja: Nie, no co ty, przecież wcale nie chciałam od ciebie wysępić twojej książki za darmo [hurr durr jak za darmo, jak za ciężką pracę, bo zdjęcie na instasiu i recka na blogu]
Pig: Masz masz, ja teraz buduję dom i potrzebuję kasy, może ktoś u ciebie to przeczyta i kupi e-booka.
Ja: Aha, w ten sposób.*
No to nie miałam wyjścia i książkę przeczytałam.
A tak na poważnie, to początek tej historii był taki, lecz dyskusja przebiegła nieco inaczej ;) A powiem Wam, że takie felietony, jak PigOuta, to miód na skołatane i podkurwione po robocie serce, idealne na chwilę czy dwie przy piwku/winie/wódeczce, skutkujące niedającym się w moim przypadku pohamować atakami śmiechu (zapytajcie mojego małża). Jak widzicie, nawet w takim zalewie internetowego guana, gdzie nie wiadomo, co ziarno, a co plewa, można znaleźć coś oryginalnego i wartego polecenia dalej. Jeśli potrzebujecie czegoś, co pomoże Wam w zachowaniu równowagi psychicznej, to "Dzienniki hejterskie" idealnie się do tego nadadzą.
Puenty nie będzie.
No i miała być recka, a wyszło co wyszło.
Kiedyś też uważałam, że pisanie książek jest tylko dla tych „wielkich” – myślę, że to przeświadczenie zakorzeniło się przez szkołę i lektury, z którymi miało się w tamtym czasie tylko styczność. Jeśli chodzi o książkę, to naprawdę mnie zainteresowała, bo inteligentny sarkazm to jest to, co lubię ;)
OdpowiedzUsuńTo w takim razie polecam zaobserwować profil Pigouta na fejsiku - tam jest codzienna dawka ;)
UsuńCzasami takie niestandardowe opinie mogą bardziej zaciekawić. Może kiedyś się skuszę.
OdpowiedzUsuńKsiążki jak narkotyk
Mam nadzieję, że zaciekawiłam ;)
UsuńSzczerze mówiąc wolę styl w którym autor nie daje wszystkiego odrazu na tacy tylko trzeba coś odkryć :)
OdpowiedzUsuńJak autor daje inteligentny sarkazm, to trzeba się dobrze nagłówkować ;)
UsuńPierwszy raz widzę tę książkę na oczy. Ale jest w niej coś, pewnie też przez twoją opinię w niej intrygującego. Być może kiedyś po nią sięgnę.
OdpowiedzUsuńCieszę się, że Cię zainteresowałam ;)
UsuńRaczej teraz nie znajdę dla niej czasu, ale nie mówię nie. 😊
OdpowiedzUsuńW Dziennikach fajne jest to, że można czytać mocno na raty i nie traci się nic z lektury ;)
UsuńNie znam tej książki, nawet nie kojarzę, a może powinnam :)
OdpowiedzUsuńJuż kojarzysz! :)
UsuńZ pewnością przeczytam, bo pierwsza książka była świetna.
OdpowiedzUsuńOooo, bardzo się cieszę ;)
UsuńO matko co tu się stało �� niezła recenzja ��
OdpowiedzUsuńDzięki ;)
Usuńrównowaga psychiczna mocno poszukiwana! ;) zainteresowałaś ;)
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę!
UsuńSłyszałam już coś tej książce. Chyba się skuszę... Kiedyś 🙃
OdpowiedzUsuńHaha rozumiem ;) Jak Pig wyda kolejnego ebooka :D
UsuńNiektórzy po pracy oglądają w sieci memy, a inni czytają takie książki :)
OdpowiedzUsuńO to to! :D
UsuńPrawda jest, że teraz pisać może każdy i w sumie jest to bardzo smutne. Książki wszelkiej maści youtuberów czy influencerów są zazwyczaj nic nie wnoszącym stekiem głupot, na które marnuje się papier...
OdpowiedzUsuńJak coś jest klikalne, to przynosi $ - tak to działa właśnie. I od tego jesteśmy my, żeby przesiać ziarno i wybrać, co warto polecić dalej. Ja polecam Dzienniki hejterskie ;)
UsuńNie powiem, bo brzmi ciekawie, ale nie jestem pewna czy to coś dla mnie :)
OdpowiedzUsuńPrzeczytaj pierwszy felieton i się dowiesz - ja płakałam za każdym razem ze śmiechu ;) Jest dostępny u Pigouta na facebooku, a dotyczy Koła fortuny :D
UsuńTekst wyszedł ci świetny! Jestem zainteresowana, podziwiam lekkość stylu i umiejętność przelewania myśli na papier mi to ostatnio przychodzi z coraz większym trudem
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo :* Ja także podziwiam tę umiejętność - choć zdaję sobie sprawę, że by mogło wyjść coś, co inna osoba uzna za lekkie i z polotem, to trzeba się najpierw mocno napocić ;)
UsuńMuszę przyznać, że zaintrygowałaś mnie tą książką. Z chęcią bym po nią sięgnęła. W tej chwili potrzebuje właśnie czegoś takiego.
OdpowiedzUsuńCieszę się bardzo. Czasem potrzebujemy właśnie takiej odskoczni, Dzienniki się świetnie do tego nadają.
UsuńMoże kiedyś sięgnę, bo wydaje się być ciekawą książka.
OdpowiedzUsuńBardzo polecam ;)
Usuńno to będe się musiała szarpnać :D chociaż ja tak nie lubię ebooków... eh!
OdpowiedzUsuń