Prokurator - Paulina Świst
Tytuł: Prokurator
Autor: Paulina Świst
Wydawnictwo: Akurat
Data premiery: 24 maja 2017 r.
Moja ocena: 8/10 (rewelacyjna)
W pierwszej kolejności powódka wskazuje, że...
Ta książka jest genialna.
W dalszej kolejności zaznaczyć należy, iż...
Mróz nie ma monopolu na thrillery prawnicze z polskimi geniuszami palestry w roli głównej - właściwie na thrillery prawnicze sensu largo (autorko wybacz, ale nie unikniesz niestety porównań...).
Na marginesie jedynie strona powodowa wyjaśnia, że...
"Prokurator" to bardzo udany debiut!
Gdy przeczytałam informację, że nakładem Wydawnictwa Akurat w maju ma ukazać się książka traktująca o polskich prawnikach (znów ci adwokaci... radcowie prawni są traktowani w polskich mediach i kulturze baaaaardzo po macoszemu...) wiedziałam, że MUSZĘ ją przeczytać. Dlatego spróbujcie sobie wyobrazić moje zaskoczenie, gdy pewnego dnia otrzymałam paczkę-niespodziankę od wydawnictwa z trzema książkami, a w niej był właśnie "Prokurator". Co uważniejsi czytelnicy mojego bloga (najbliższych i przyjaciół nie wliczam :P) pewnie orientują się, że należę do właśnie opisanej wyżej części społeczności, tylko reprezentującej niebieskie żabociki. Mróz mnie już od jakiegoś czasu męczy (wszelkie błędy i nieścisłości wytykam na bieżąco), a jego "Inwigilacja" (jeszcze o niej tutaj nie pisałam) trąci nieco melodramatycznością, Byłam bardzo ciekawa, kim jest osoba, która "odważa się" być konkurencją dla osoby, która dla wielu czytelników jest wręcz guru, która zagarnęła polski rynek literatury obyczajowo-prawniczej (jeśli mogę to tak nazwać) i która ma kierunkowe wykształcenie...
I albo autorka, ukrywająca się pod pseudonimem Paulina Świst faktycznie jest praktykującą adwokat, albo ktoś zrobił dla niej dobry research.
U Mroza denerwuje mnie przeinaczanie najdrobniejszych pierdół, na które nikt inny właściwie nie zwróci uwagi, a które autor tłumaczy jako fikcję literacką, no ale kurde skoro wiem, że u nas Sąd nie wchodzi przy publiczności na salę rozpraw, to nagle nie piszę, że "Wstać! Sąd idzie!". Tak troszkę, troszeńkę, po cichu liczę na odrobinę rzetelności w tym zakresie. No bo skoro wiem, jak jest, to po co wymyślam inaczej?
I Paulina Świst właśnie to daje swoim czytelnikom.
Oprócz interesującej fabuły, genialnie wyrazistych bohaterów, fenomenalnych dialogów i pikantnych (ale smacznych) scen.
Kingę poznajemy w gliwickim pubie. Jest atrakcyjną 30-latką, która szuka faceta na jedną noc. Bo może, bo ma na to ochotę, bo zdradził ją mąż, bo chce odreagować. Na szczęście, nim zdąży się dwa razy zastanowić, napatacza się Łukasz - kandydat idealny, by osiągnąć zamierzony cel. Rano Kinga chyłkiem (hue hue hue) opuszcza mieszkanie swojego kochanka tylko po to, by wkrótce spotkać go... na sali sądowej - oczywiście po przeciwnej stronie. Kinga jest obrońcą "Szarego", oskarżonego o wiele przestępstw swojego przyrodniego brata, a Łukasz jest w tej samej sprawie oskarżycielem publicznym, znanym w opinii publicznej jako prokurator. I tak właśnie zaczyna się ta historia - pełna napięcia i niedomówień, które każą czytelnikowi jak w transie przewracać kolejne kartki książki.
Historia napisana została z dwóch perspektyw (tak, jak najbardziej lubię) - Kingi i Łukasza. Dzięki temu doskonale wiemy, co dzieje się w głowach tych dwojga i czym kierują się w swoich działaniach. Cięty język i bezbłędne postrzeganie rzeczywistości to zdecydowanie znak rozpoznawczy Pauliny Świst - czasami miałam wrażenie, że autorka czyta moje myśli. To, co sobie pomyślałam o danej sytuacji, za kilka zdań czytałam w książce. Może to prawnicy mają w jakiś specyficzny sposób spaczony mózg - nie wiem! Faktem jest, że styl autorki bardzo przypadł mi do gustu i nie odstraszyły mnie pojawiające się w książce wulgaryzmy, które były tak zajebiście adekwatne do okoliczności, że wręcz nie można było użyć innego określenia. Bo uwaga - w życiu codziennym również używamy wulgaryzmów. Dacie wiarę? To są normalne części mowy, jak zdrobnienia czy inne onomatopeje (piszę to po kilku kieliszkach wina, dlatego wybaczcie mój polot w tym zakresie, tudzież upodlenie, w zależności od tego, jakie macie poczucie humoru... albo w ogóle go nie macie) - a piszę o tym, żeby uprzedzić co bardziej wyczulone osoby na tym punkcie... Tak, tutaj bohaterowie się pieprzą (swoją drogą sceny łóżkowe zostały opisane naprawdę w smaczny sposób, bez cipek i kutasów, lecz jednocześnie ostro i z charakterem), sprawy czasem się pierdolą, a postacie próbują nie mieć na wszystko wyjebane. Słownictwo stosownie do okoliczności, które ja rozumiem i daję za to ogromny plus autorce.
Odnośnie do rzeczywistości pracy prawników, jaka została przedstawiona w książce - na pewno jest ona bardziej przypominająca tą rzeczywistą, niż ta, kreowana w książkach powszechnie znanego i lubianego Mroza. Przykro mi...
Fabuła "Prokuratora" nie jest przekombinowana, melodramatyczna, przesłodzona, romantyczna. Bohaterowie są wyraziści, logicznie myślący. Język, jakim posługuje się autorka - przystępny i zachęcający do czytania. Książka w ogólnym odbiorze - rewelacyjna.
A pod Łukasza podstawiłam sobie Alexandra Skarsgarda i byłam przeszczęśliwa ;)
Same ochy i achy - no nie umiem znaleźć żadnych minusów "Prokuratora" ;)
Autorko - dziękuję za fantastyczną lekturę i czekam na więcej! Mam nadzieję, ze kiedyś porozmawiamy przy okazji jakichś targów książki czy innych festiwali ;)
A jak jest z Wami - czytaliście "Prokuratora"? Co sądzicie? A może nie czytaliście? Jeśli nie, to mam nadzieję, że chociaż trochę zachęciłam Was do sięgnięcia po tę książkę, bo naprawdę warto ;)
PS Zapomniałabym! Część akcji dzieje się w Turawie, a Turawa jest rzut beretem od Opola, więc to niemalże moje strony! :)
Ta książka jest genialna.
W dalszej kolejności zaznaczyć należy, iż...
Mróz nie ma monopolu na thrillery prawnicze z polskimi geniuszami palestry w roli głównej - właściwie na thrillery prawnicze sensu largo (autorko wybacz, ale nie unikniesz niestety porównań...).
Na marginesie jedynie strona powodowa wyjaśnia, że...
"Prokurator" to bardzo udany debiut!
Gdy przeczytałam informację, że nakładem Wydawnictwa Akurat w maju ma ukazać się książka traktująca o polskich prawnikach (znów ci adwokaci... radcowie prawni są traktowani w polskich mediach i kulturze baaaaardzo po macoszemu...) wiedziałam, że MUSZĘ ją przeczytać. Dlatego spróbujcie sobie wyobrazić moje zaskoczenie, gdy pewnego dnia otrzymałam paczkę-niespodziankę od wydawnictwa z trzema książkami, a w niej był właśnie "Prokurator". Co uważniejsi czytelnicy mojego bloga (najbliższych i przyjaciół nie wliczam :P) pewnie orientują się, że należę do właśnie opisanej wyżej części społeczności, tylko reprezentującej niebieskie żabociki. Mróz mnie już od jakiegoś czasu męczy (wszelkie błędy i nieścisłości wytykam na bieżąco), a jego "Inwigilacja" (jeszcze o niej tutaj nie pisałam) trąci nieco melodramatycznością, Byłam bardzo ciekawa, kim jest osoba, która "odważa się" być konkurencją dla osoby, która dla wielu czytelników jest wręcz guru, która zagarnęła polski rynek literatury obyczajowo-prawniczej (jeśli mogę to tak nazwać) i która ma kierunkowe wykształcenie...
I albo autorka, ukrywająca się pod pseudonimem Paulina Świst faktycznie jest praktykującą adwokat, albo ktoś zrobił dla niej dobry research.
U Mroza denerwuje mnie przeinaczanie najdrobniejszych pierdół, na które nikt inny właściwie nie zwróci uwagi, a które autor tłumaczy jako fikcję literacką, no ale kurde skoro wiem, że u nas Sąd nie wchodzi przy publiczności na salę rozpraw, to nagle nie piszę, że "Wstać! Sąd idzie!". Tak troszkę, troszeńkę, po cichu liczę na odrobinę rzetelności w tym zakresie. No bo skoro wiem, jak jest, to po co wymyślam inaczej?
I Paulina Świst właśnie to daje swoim czytelnikom.
Oprócz interesującej fabuły, genialnie wyrazistych bohaterów, fenomenalnych dialogów i pikantnych (ale smacznych) scen.
Kingę poznajemy w gliwickim pubie. Jest atrakcyjną 30-latką, która szuka faceta na jedną noc. Bo może, bo ma na to ochotę, bo zdradził ją mąż, bo chce odreagować. Na szczęście, nim zdąży się dwa razy zastanowić, napatacza się Łukasz - kandydat idealny, by osiągnąć zamierzony cel. Rano Kinga chyłkiem (hue hue hue) opuszcza mieszkanie swojego kochanka tylko po to, by wkrótce spotkać go... na sali sądowej - oczywiście po przeciwnej stronie. Kinga jest obrońcą "Szarego", oskarżonego o wiele przestępstw swojego przyrodniego brata, a Łukasz jest w tej samej sprawie oskarżycielem publicznym, znanym w opinii publicznej jako prokurator. I tak właśnie zaczyna się ta historia - pełna napięcia i niedomówień, które każą czytelnikowi jak w transie przewracać kolejne kartki książki.
Historia napisana została z dwóch perspektyw (tak, jak najbardziej lubię) - Kingi i Łukasza. Dzięki temu doskonale wiemy, co dzieje się w głowach tych dwojga i czym kierują się w swoich działaniach. Cięty język i bezbłędne postrzeganie rzeczywistości to zdecydowanie znak rozpoznawczy Pauliny Świst - czasami miałam wrażenie, że autorka czyta moje myśli. To, co sobie pomyślałam o danej sytuacji, za kilka zdań czytałam w książce. Może to prawnicy mają w jakiś specyficzny sposób spaczony mózg - nie wiem! Faktem jest, że styl autorki bardzo przypadł mi do gustu i nie odstraszyły mnie pojawiające się w książce wulgaryzmy, które były tak zajebiście adekwatne do okoliczności, że wręcz nie można było użyć innego określenia. Bo uwaga - w życiu codziennym również używamy wulgaryzmów. Dacie wiarę? To są normalne części mowy, jak zdrobnienia czy inne onomatopeje (piszę to po kilku kieliszkach wina, dlatego wybaczcie mój polot w tym zakresie, tudzież upodlenie, w zależności od tego, jakie macie poczucie humoru... albo w ogóle go nie macie) - a piszę o tym, żeby uprzedzić co bardziej wyczulone osoby na tym punkcie... Tak, tutaj bohaterowie się pieprzą (swoją drogą sceny łóżkowe zostały opisane naprawdę w smaczny sposób, bez cipek i kutasów, lecz jednocześnie ostro i z charakterem), sprawy czasem się pierdolą, a postacie próbują nie mieć na wszystko wyjebane. Słownictwo stosownie do okoliczności, które ja rozumiem i daję za to ogromny plus autorce.
Odnośnie do rzeczywistości pracy prawników, jaka została przedstawiona w książce - na pewno jest ona bardziej przypominająca tą rzeczywistą, niż ta, kreowana w książkach powszechnie znanego i lubianego Mroza. Przykro mi...
Fabuła "Prokuratora" nie jest przekombinowana, melodramatyczna, przesłodzona, romantyczna. Bohaterowie są wyraziści, logicznie myślący. Język, jakim posługuje się autorka - przystępny i zachęcający do czytania. Książka w ogólnym odbiorze - rewelacyjna.
A pod Łukasza podstawiłam sobie Alexandra Skarsgarda i byłam przeszczęśliwa ;)
Same ochy i achy - no nie umiem znaleźć żadnych minusów "Prokuratora" ;)
Autorko - dziękuję za fantastyczną lekturę i czekam na więcej! Mam nadzieję, ze kiedyś porozmawiamy przy okazji jakichś targów książki czy innych festiwali ;)
A jak jest z Wami - czytaliście "Prokuratora"? Co sądzicie? A może nie czytaliście? Jeśli nie, to mam nadzieję, że chociaż trochę zachęciłam Was do sięgnięcia po tę książkę, bo naprawdę warto ;)
PS Zapomniałabym! Część akcji dzieje się w Turawie, a Turawa jest rzut beretem od Opola, więc to niemalże moje strony! :)
Za książkę serdecznie dziękuję Wydawnictwu Akurat.
Książka bierze udział w wyzwaniu Czytam, bo polskie.
Pan Mróz zawładnął polską sceną kryminałów i rządzi niepodzielnie z Bondą, a ja opieram się temu i ani jego ani jej nie czytam. Mam jakiś taki wstręt, chociaż nie powinnam tego pisać z uwagi na fakt, że nie przeczytałam ani jednej ich książki. Może wreszcie się skuszę tylko po to, aby wyrobić sobie opinie.
OdpowiedzUsuńA co do Prokurator, to zapowiada się bardzo, bardzo ciekawie, zwłaszcza, ze teraz jestem na fali serialu "Suits" ;)
Suits <3 Już dawno nie oglądałam, zatrzymałam się na takim etapie, że już nawet nie pamiętam ;)
UsuńBondy również jeszcze nie czytałam, przed Mrozem dłuuuuugo się wzbraniałam no i teraz mam za swoje ;) Powoli próbuję zebrać myśli odnośnie do Inwigilacji - ciężko pisać o kontynuacjach, coby nie zaspoilerować za wiele.
Prokuratora polecam, czyta się szybko, fabuła nie jest przekombinowana, ilość wątków nie przytłacza ;)
Ja - choć na razie jestem mniej studentką prawa, a więcej we mnie "zwykłej czytelniczki" - po początkowej absolutnej fascynacji Mrozem (no bo nie oszukujmy się - przed Chyłką wielu innych tak "petardowatych" pozycji na polskim rynku nie było) teraz przeżywam trochę przesyt. Świetnie się to czyta i można zapomnieć o wszystkim, ale coraz bardziej mam wrażenie, że właściwie nic konkretnego z lektury dla siebie nie wynoszę. Ot, kilkadziesiąt czy kilkaset dialogów, czasem mniej, a czasem bardziej śmiesznych, a potem jakaś dramatyczna końcówka. Tylko, ponieważ "Paulina Świst" to podobno pseudonim, to mam nadzieję, że nie okaże się za rok, że jest jak z Logmansbo i to też Mróz. :-)
OdpowiedzUsuńW ogóle mi taka myśl nawet przez głowę nie przeszła... Ale jak tak myślę - o bohaterach, ich dialogach, sposobie budowania fabuły, stylu autorki, to rękę bym sobie dała uciąć, że to nie jest Mróz ;)
UsuńCzytałam całkiem niedawno :). Aczkolwiek fabuła książki mnie nie powaliła. Ale muszę przyznać, że autorka ma lekkie pióro i ciekawy styl, co sprawiło, że od książki dosłownie trudno było się oderwać. Trochę brakowało mi, że wątek kryminalny nie był bardziej rozwinięty.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, a w wolnej chwili zapraszam do siebie zakladka doksiazek.pl
No ja po prostu usiadłam, zaczęłam czytać i nim się zorientowałam, byłam już po lekturze. Bardzo wciągająca i szybko czytająca się historia.
UsuńUwielbiam thrillery prawnicze. Co prawda do tej pory czytałam tylko anglojęzycznych autorów jednak po przeczytaniu Twojej książki dam szanse i rodzimej autorce . Lubię twardy język i nieprzeslodzony styl wiec myśle ze to idealna lektura dla mnie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Niestety nie mój klimat :) ale cieszę się, że Tobie się podobała.
OdpowiedzUsuń