środa, 15 marca 2017

Immunitet - Remigiusz Mróz (Joanna Chyłka, tom IV)

Immunitet - Remigiusz Mróz 
(Joanna Chyłka, tom IV)


Tytuł: Immunitet
Autor: Remigiusz Mróz
Wydawnictwo: Czwarta Strona
Data premiery: 31 sierpnia 2016 r.
Seria/cykl: Joanna Chyłka, tom IV

Moja ocena: 5/10 (przeciętna)

Czytam Mroza, bo mi się podoba jego styl pisania, lekkość w formułowaniu myśli, pomysł na fabułę i trochę chyba na złość fanatykom twórczości tego autora, którzy łykają jak pelikan wszystko, co wyjdzie spod jego pióra i nie umieją podejść z dystansem do serwowanej im lektury. Przeczytałam więc i "Immunitet" i niestety w mojej opinii jest to najsłabsza część serii o prawniczym duecie Chyłka-Zordon... Uprzejmie zaznaczam, iż niniejszy post będzie zawierał dużą ilość SPOILERÓW, może niezbyt znaczących dla fabuły, ale jednak, więc jeśli nie czytałeś tej książki, ani poprzednich części serii, odradzam patrzenie na literki poniżej :)

I raczej nie odmówię sobie odrobiny uszczypliwości ;)

Zacznę może od pomysłu na fabułę - autor dość odważnie w dzisiejszych zawirowaniach politycznych akcję "Immunitetu" skupił wokół sędziego Trybunału Konstytucyjnego - Sebastiana Sendala. Otóż rzekomo dopuścił się on w przeszłości czynu zabronionego, a mianowicie zabójstwa, a teraz jest chronionym immunitetem sędzią. Prosi on o pomoc swoją koleżankę ze studiów, oczywiście Joannę Chyłkę, od samego początku utrzymując, że jest niewinny. Jak można się domyślać - Chyłka podejmuje się najpierw zastępowania sędziego w postępowaniu o uchylenie jego immunitetu (czy twierdzenia na poparcie wniosku o uchylenie immunitetu nie powinny zostać przedstawione przed twierdzeniami na ich odparcie?), następnie obrony w postępowaniu karnym (nie mogę się powstrzymać - pisałeś, Remigiuszu, że jesteś przynajmniej konsekwentny w powoływaniu oskarżonego na świadka, no ale serio?...). Dalej wiadomo - akcja płynie typowym mrozowym tempem, czasem aż jest ciężko nadążyć za przedstawionymi wydarzeniami, autor dodaje trochę niepotrzebnego (moim zdaniem) dramatyzmu (jak np. w dużym skrócie "Chyłka, nie możesz się podjąć sprawy Sendala, miałaś wziąć sprawę ojca" - no bo przecież zawsze zajmujemy się jedną dużą sprawą na raz a i chętnie i zupełnie bez ładunku emocjonalnego podchodzimy do prowadzenia spraw członków swojej rodziny, zwłaszcza jeśli nienawidzimy tej osoby to dajemy rękojmię należytego wykonania zlecenia). Język i styl autora absolutnie trzyma wcześniejszy i znany nam już poziom, więc fani na pewno nie będą rozczarowani (nie czuję, jak rymuję ;)). 

Bardzo, ale to bardzo irytował mnie główny zainteresowany, czyli sędzia Sebastian Sendal. Wydał mi się zupełnie nieprzyjemną osobą, czasem gburowatą, nieumiejącą współżyć z otaczającym go światem (jak wyszło na jaw, czym zajmuje się dla rozrywki, po prostu nie mogłam o nim czytać; dla mnie człowiek-porażka; w sumie więc od samego początku wyczuwałam w nim coś, co mnie od niego odpychało). Postępowanie karne toczy się całkiem sprawnie, mniej lub bardziej logicznie (no no Remigiuszu, próbowałeś wybrnąć z aplikanta w todze, ale musisz jeszcze popracować nad wstawaniem do zadawania pytań świadkom ;)), by zakończyć się... No właśnie. Dużo się dzieje, pojawiają się nowe dowody w sprawie, nowe okoliczności, o których oskarżyciel nie miał wcześniej pojęcia i o których może i miał, ale jakoś nie oparł na nich aktu oskarżenia... I takie mam właśnie przemyślenia, że Chyłka jednak nie jest dobrym prawnikiem, skoro zaskakuje ją wiedza jednego ze świadków na temat dość istotnej okoliczności, a świadek ten był na nią przesłuchiwany już w postępowaniu przygotowawczym - czyli Chyłka nie odrobiła pracy domowej. Niestety. 

Odnośnie do Chyłki, skoro już przy niej jesteśmy - w tym tomie dowiadujemy się nieco więcej na temat jej przeszłości, chodzi oczywiście o jej ojca, którego mieliśmy (nie)przyjemność poznać bodajże w tomie wcześniejszym. Można również powiedzieć, że w dość ciekawym (spodziewanym chyba przez większość czytelników) kierunku zmierza jej relacja z Zordonem. 

No ale zakończenie, skoro już mamy na tapecie Chyłkę i Zordona.

Odnośnie do zakończenia - naczytałam się, że TA KSIĄŻKA MA TAKIE BUM ZAKOŃCZENIE, że od razu domyśliłam się o co chodzi, jeszcze przed lekturą. I szukałam jakichkolwiek objawów, że tak powiem, tego, czego się spodziewałam. A tu nic, cisza i nagle jak Filip z konopi wyskakuje autor z niespodzianką, bez jakiegokolwiek wplecenia w fabułę wydarzeń, które do tej niespodzianki prowadzą. Niby jest jedno pytanie, które Zordon zadaje Chyłce i ona potwierdza jego podejrzenia (obawy?), ale odniosłam wrażenie, że Mróz chciał po prostu zrobić coś WOW, ale to WOW wyszło po prostu na siłę.

I właśnie przez zakończenie, jak również przez niesamowicie mnie wkurzającą postać sędziego, ta część serii plasuje się w moim prywatnym rankingu najniżej. W pewnym momencie bardzo męczyłam się z lekturą tej książki - chciałam jak najszybciej ją po prostu mieć za sobą. Nie umiałam znaleźć w sobie choćby grama nie wiem - współczucia? sympatii? dla sędziego, właściwie to chciałam, żeby go skazano. Zupełnie nie polubiłam tej postaci. 

Nie powiem, że nie jestem ciekawa kolejnej części (bo jestem) i tego, jak autor poprowadził "niespodziankowe" (i tak już wszyscy wiedzą, o co chodzi) zdarzenia z zakończenia "Immunitetu". Biorąc jednak pod uwagę to, że w najbliższym czasie czeka mnie mocno wyczerpujący egzamin, nie poznam zbyt szybko treści "Inwigilacji".

A jak jest z Wami? Jak oceniacie "Immunitet" na tle wcześniejszych części? A może macie już przesyt Mroza?




Książka bierze udział w wyzwaniu Czytam, bo polskie.



11 komentarzy:

  1. "Immunitet" wciąż przede mną, ale wątpię, bym Mroza miała dość kiedykolwiek :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Moim zdaniem dzisiaj najbardziej ważna w motoryzacji jest ekonomiczność danego samochodu. Producenci prześcigają się w nowinkach technologicznych często zapominająć o redukcji spalania auta, a potem celowo fałszują wyniki spalania. Przykładem dość głośnym był w ostatnich latach Volkswagen. Pozdrawiam serdecznie :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Polskie political-fiction zawsze jest durne. Nie pamiętam, żeby czytał cośkolwiek wartościowego z tej grupy. Zawsze muszą pojawić się spolszczone frazeologizmy i konstrukty rodem z amerykańskich filmów akcji i potem zastanawiasz się, żyjąc w tym kraju, gdzie są Ci wszyscy super-goście, którzy w kawiarniach gadają o zamachach stanu, czy podrywają piękne kobiety spojrzeniem. Ostatnio czytałem z tej tematyki Podwójne przekleństwo i to też jest straszny szajs, naprawdę. Odpadłem, gdy zaczął porównywać miłość i fizykę, stosując do tego, jakże obrazowy, przykład garnka z gorącą wodą i wieczności jaką jest trzymanie go gołymi rękoma w porównaniu z trzymaniem ukochanej. 0/10, ale może zechcesz zerknąć ironicznie, bo to trochę jak The Room książek.

    Kuba

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiadomo, że fabułę i bohaterów należy podkręcić i wykreować tak, by przyciągnęli czytelników i książka nie zalegała na półkach w księgarniach. Także na to oko można spokojnie przymknąć, choć rozumiem, że wiele osób może to irytować. Jednak do tej konkretnej książki mam bardziej zarzuty natury merytorycznej. Mam nadzieję, że autor popracuje nad tym w przyszłości :)

      Usuń
  4. Mimo wszystko skuszę się, żeby przeczytać. Dzięki za recenzję, pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Kurcze tyle sie nasłuchałam i naczytałam na temat Mroza, że chyba najwyższa pora coś z jego twórczości przeczytać. Muszę chyba znajomym ogłośić może jakiś prezent przygotują bez okazji?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zawsze najlepiej na samym sobie sprawdzić, czy coś pasuje, czy nie, zamiast wyrabiać sobie własną opinię na czyjejś ;)

      Usuń
  6. Też wydaje mi sie że Immunitet słabo wypada ale może dlatego że jednak miałam nadzieję na spisek, a rozwiązanie okazało się trochę banalne. Gdybym wcześniej nie wiedziała co to za przypadłość dopadła Chyłkę to jednak byłabym pod wrażeniem zakończenia (chyba ostatnio polubiłam melodramatyzm)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wszyscy tak rozprawiali o tym megazaskakującym zakończeniu, że naprawdę... Jak dla mnie Mróz chyba za bardzo brnie w melodramatyzm.

      Usuń