piątek, 2 grudnia 2016

Manwhore - Katy Evans (Manwhore, tom I)

Manwhore - Katy Evans


Tytuł: Manwhore
Tytuł oryginalny: Manwhore
Autor: Katy Evans
Wydawnictwo: Kobiece
Data premiery: 16 września 2016 r.
Seria: Manwhore, tom I

Moja ocena: 3/10 (słaba) 
 
Nie nie nie i jeszcze raz nie.  

Czy naprawdę nie można wymyślić czegoś odrobinę bardziej finezyjnego, niż to, co zostało dotychczas wydane? Ta książka jest bliźniaczo podobna do słynnej i mocno kontrowersyjnej serii o Grey'u - jednak to Grey zbiera mocne cięgi za: fabułę, styl i język, a "Manwhore" jest na serwisie lubimyczytac.pl wychwalana pod niebiosa. Może ktoś z Was mi to wytłumaczy? Ja nie jestem w stanie pojąć tego fenomenu.

UWAGA - BĘDĄ SPOILERY.

Główna bohaterka Rachel - uwaga - ma za zadanie zrobić wywiad z najbardziej fascynującym multimiliarderem Chicago, Malcolmem Saintem. Ma go go obnażyć, ale w taki sposób, by podupadająca gazeta, w której pracuje, podniosła się z kolan. Malcolm jest oczywiście niesamowicie przystojny, a wszystkie dziewczyny chciałyby wskoczyć mu do łóżka. Jedyna różnica między nim, a Greyem jest taka, że Malcolm na to pozwala praktycznie każdej, która się nawinie. 

I co się okazuje? Oczywiście  udaje jej się umówić na krótkie spotkanie, potem drugie i kolejne. Tak fascynuje Malcolma, że on sam zaczyna zabiegać o jej uwagę. Spotykają się raz, drugi, trzeci i Rachel oczywiście wpada po uszy i zaczyna mieć obsesję na punkcie Malcolma. Nikogo nie zdziwi, że trafiają do łóżka i że trafiają tam co chwilę. Rachel w niezrozumiały dla mnie sposób zaczyna mieć obiekcje przed spotykaniem się z Malcolmem, gdyż musi napisać pogrążający go artykuł i nagle ma kaca moralnego, podczas gdy wcześniej z chęcią zgodziła się na jego napisanie. A okazuje się, że Malcolm miał trudne dzieciństwo i coraz bardziej otwiera się przed główną bohaterką.

I nagle BUM - wychodzi na jaw, że dziewczyna Malcolma miała niecny plan wykorzystania go i opisania w swojej gazecie. Malcolm nie próbuje nawet porozmawiać z Rachel na ten temat i wyjaśnić sytuację, odcina się od niej i tak właśnie kończy się "Manwhore". W kulminacyjnym momencie, gdy ona żałuje tego, co zrobiła, ale jest już za późno, by to zmienić. 

Gdy przeczytałam "Manwhore", byłam naprawdę szczęśliwa. Przede wszystkim dlatego, że straciłam na tę książkę jeden wieczór. Odniosłam wrażenie, że autorka nie potrafiła początkowo przekazać tego, co chciała tak naprawdę napisać, bo dialogi były sztuczne i tworzone jakby na siłę. Racjonalność postępowania głównej bohaterki - zaraz, tu nie ma mowy o jakimkolwiek racjonalnym postępowaniu. Odniosłam wrażenie, że autorka na siłę chciała napisać erotyk z jakąś ciekawą historią w tle, nieco ambitniejszą, no ale jej nie wyszło. 

Uwaga - uważam, że trylogia E.L. James jest o niebo lepsza od tego gniota. Napisała coś, co było właściwie nowe i czego brakowało dotychczas w literaturze. Pani James przynajmniej gładko pisze i nie zacina się jak Katy Evans, a postępowanie głównych bohaterów jest w jakikolwiek sposób wytłumaczone i jest w miarę logiczne. Tutaj tego zabrakło, przynajmniej dla mnie. A ja piszę o swoich odczuciach. 

Może moja ocena jest dlatego tak niska, że sięgnęłam po "Manwhore" po "Prawie Mojżesza", które zrobiło na mnie piorunujące wrażenie. I było oryginalne.

Bo można w tych czasach być oryginalnym.



 

4 komentarze:

  1. Mnie fabuła kusi więc pewnie przeczytam, Prawo Mojżesza też ma w planach :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to mam nadzieję, że zauważyłaś napis, że post zawiera spoilery :D

      Usuń
  2. A mi się książka bardzo podobała i już czekam na kolejny tom. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To opowiesz mi później, co się działo dalej? Albo nie, właściwie nie wiem, czy chcę to wiedzieć... :D

      Usuń