sobota, 27 lutego 2016

Ezotero. Córka wiatru - Agnieszka Tomczyszyn

Ezotero. Córka wiatru - Agnieszka Tomczyszyn

źródło

Autor: Agnieszka Tomczyszyn
Tytuł: Ezotero. Córka wiatru
Cykl: tom I
Data wydania: 17 czerwca 2015 r.
Wydawnictwo: Wydawnictwo MG

Moja opinia: 3/10 słaba)



Opis

Latte nigdy nie zastanawiała się nad przyszłością. Wydawało jej się, że przeszłość kryje wystarczająco wiele tajemnic. W poszukiwaniu miłości, przyjaźni i prawdy o swojej matce i sobie natrafiała wciąż na pytania bez odpowiedzi.

Czy człowiek ma wpływ na swoją przyszłość?
Czy mogąc poznać losy bliskich osób, bohaterka zrobi to bez mrugnięcia okiem?
Czy mistyka jest nierozerwalnym elementem nowoczesnego świata?

Ta wciągająca historia z pogranicza kryminału, fantasy i powieści obyczajowej przeniesie czytelników w ezoteryczny świat matki i córki, które łączy wszystko, a jeszcze więcej dzieli i każe zastanowić się nad tym, czy świat faktycznie jest taki, jakim go widzimy? A może rozwiązanie tajemnicy znajduje się tam, gdzie najmniej się tego spodziewamy…



Moja opinia
O czym jest tak naprawdę ta książka?

Tytuł sugeruje, że o tajemniczej Ezotero, córce wiatru. Przeczytałam ją od deski do deski i tak naprawdę dalej nie wiem, kim jest Ezotero. Jedynie wstęp nam delikatnie sugerował, że jest nią Fi, matka głównej bohaterki. Ale dlaczego "córka wiatru"? Na to również nie znajdujemy odpowiedzi.

Autorka w swoim debiucie chciała zawrzeć bardzo wiele, a niestety wyszedł z tego chaos. Akcja w pewnych momentach stoi, by za chwilę przenieść nas kilka miesięcy do przodu i po chwili znów się zatrzymać, z lakonicznym wyjaśnieniem, co się w tym czasie wydarzyło. Obok trywialnych wręcz dialogów odnajdujemy piękne przemyślenia, które mogą stać się podstawą egzystencji każdego z nas. Pewne zabiegi stylistyczne tylko wzmagały ten chaos - J., T., K. - nigdy nie wiedziałam, w jakim mieście się dokładnie znajdujemy, nie umiałam do tych skrótów dopasować odpowiednich wątków i postaci. Gdy po dniu przerwy wracałam do lektury, nie mogłam się zorientować w bohaterach i aktualnym biegu wydarzeń. 

Wydaje mi się, że autorka nie potrafiła przelać do końca na papier myśli kłębiących się w jej głowie i zamierzeń co do samej historii. Zamysł moim zdaniem jest ciekawy (oczywiście go nie zdradzę), lecz brakuje mu szlifu, swego rodzaju ujarzmienia, zaklasyfikowania w odpowiednie ramy. Byłam mocno zdezorientowana pewnymi biegami wydarzeń - dla autorki pewne wątki wydają się łączyć w oczywisty sposób, ja jednak patrzę na to z punktu widzenia czytelnika i niestety, ale zabrakło w tej książce tego "no przecież to było oczywiste, jak mogłam na to wcześniej nie wpaść?". 

Pod koniec książki zdecydowanie za dużo się dzieje. Pewnie sobie teraz pomyślisz - ale marudzi, przecież jak się dużo dzieje, to jest akcja, jest ciekawie! Zgadza się, jest ciekawie, ale nie wtedy, gdy jak Filip z konopi pojawiają się jeden po drugim "gromy z jasnego nieba" (aha, celowo tak napisałam). W pewnym momencie to się stało takie... niesmaczne i wręcz superoczywiste. Zakończenie - intrygujące, mogące podsycić chęć sięgnięcia po drugą część, która się właśnie ukazała i kusi okładką, tak samo jak pierwsza.

Przyznać jednak muszę, iż mimo ogólnego słabego odbioru tej książki, jest ona kopalnią pięknych cytatów i przemyśleń. 

Długo czytałam "Ezotero. Córka wiatru", oj długo. Zmęczyła mnie jej lektura i w najbliższym czasie raczej nie wezmę do ręki jej kontynuacji. Kto wie, może kiedyś, by zaspokoić ciekawość dalszych losów Latte.

czwartek, 18 lutego 2016

Elementarz pielęgnacji. Sekrety urody Koreanek - Charlotte Cho

Elementarz pielęgnacji. Sekrety urody Koreanek - 
Charlotte Cho

źródło

Tytuł: Elementarz pielęgnacji. Sekrety urody Koreanek
Tytuł oryginału: The Little Book of Skin Care. Korean Beauty Secrets of Healthy, Glowing Skin
Autor: Charlotte Cho
Wydawnictwo: Znak Literanova
Data wydania: 15 lutego 2016 r.

Moja ocena: dobra (6/10)

Opis: W Europie o skórze mówi się głównie w kontekście problemów: zmarszczek i niedoskonałości cery, które trzeba tuszować grubymi warstwami makijażu. Koreanki od dawna wiedzą, że takie podejście prowadzi donikąd. Ich niezwykła metoda kompleksowej pielęgnacji gwarantuje rewelacyjne efekty.


Charlotte Cho na własnym przykładzie obala mit, że idealna cera Koreanek to efekt dobrych genów i udowadnia, że wszystko zależy od właściwej pielęgnacji. W książce przedstawia kilka prostych, ale niezastąpionych sposobów, by raz na zawsze pożegnać się z niedoskonałościami i zachwycić wszystkich promienną, nieskazitelną cerą.



Zapomnij o starzejących się z godnością Francuzkach i osiągnij koreańską perfekcję.
Oczyszczaj, złuszczaj, nawilżaj, regeneruj i lśnij!


Moja opinia:
Bardzo przyjemny poradnik - wszystkie najważniejsze informacje o pielęgnacji cery w pigułce, podane w przyjemny i bardzo przejrzysty sposób.

Na tym moja opinia mogłaby się skończyć. Mogłaby, ale mam jeszcze parę groszy do dodania, także zrób sobie drogi czytelniku herbatkę i zapraszam do lektury.

Niby nie dowiedziałam się niczego innowacyjnego. Niby o wszystkich tych elementach pielęgnacji cery wiedziałam. No niby właśnie. Po przeczytaniu poradnika Charlotte Cho zdałam sobie sprawę, jak bardzo po macoszemu traktowałam swoją cerę. Od czasu do czasu tonik, maseczka, a nawet krem (sic!). I dziwiłam się, że coraz częściej wypryski goszczą na mojej twarzy, na mojej niemalże 27-letniej twarzy, że jest spięta, jakaś taka ciągnąca się i szara. Po pierwszych trzech rozdziałam pobiegłam do drogerii kupić żel do twarzy na bazie olejku (na bazie wody już miałam, to jakiś plus). Po kolejnych trzech - po peeling do twarzy. Toniku nie musiałam kupować, bo już miałam, ha! Tak samo krem nawilżający stał na mojej półce, tylko co z tego, skoro go nie używałam? Teraz został odkurzony i poszedł w ruch. Zatem - codziennie rano i wieczorem wyrabiam sobie nawyk pielęgnacyjny cery - jedno mycie, drugie, dwa razy w tygodniu peeling, tonik i krem nawilżający. Wiecie, że nawet krem pod oczy miałam? Aha, zgadliście - również używany od przypadku do przypadku. Jutro mam zamiar zaopatrzyć się maseczki, różnorakie, będę testować.

I co się okazało po tygodniu zaledwie takiej pielęgnacji? Że zaczerwienienia jakby są mniejsze, wyprysków też jakoś mało, nie są zaognione i szybko się leczą. Twarz nabrała kolorytu, podkład lepiej się trzyma i ja lepiej się czuję z takim wyglądem.

A Charlotte Cho nie odkrywa Ameryki w swoim poradniku. Jednak w jej pisaniu jest coś, co sprawiło, że zapragnęłam zająć się swoją cerą, przecież na to zasługuje.

W "Elementarzu pielęgnacji" bardzo spodobał mi się nie tylko sposób podania informacji, który jest naprawdę przystępny i lekki, ale również to, że autorka przeplata w nim wiele na temat koreańskiego życia - a my baaaardzo lubimy dowiadywać się, jak żyją ludzie w innych kulturach. Charlotte Cho zrobiła to w sposób nienachalny i ciekawy - nas może dziwić kult cery, ale ich może dziwić nasze wieczne marudzenie i pesymizm. 

Podsumowując - poradnik Charlotte Cho to pozycja, którą każda kobieta powinna mieć w swojej biblioteczce. Wszystko jest podane w sposób syntetyczny, każda informacja ma swoje miejsce, można ją łatwo znaleźć - nie tak, jak powiedzmy na blogach kosmetycznych, gdzie czasem spędzamy długie godziny, by znaleźć interesujący nas post. Poradnik czyta się szybko i przyjemnie i jeszcze na pewno nie raz do niego wrócę.

czwartek, 4 lutego 2016

Zapraszam na Facebooka :)

Blog, po wielu przemyśleniach, trafił również na Facebooka. Zobaczymy, czy również i taka forma się sprawdzi - mam nadzieję, że pozwoli to trafić mu do szerszego grona czytelniczych maniaków :)

Zapraszam! :)