niedziela, 14 stycznia 2018

Spektrum. Leonidy - Nanna Foss (Spektrum, tom I)

Spektrum. Leonidy - Nanna Foss
(Spektrum, tom I)


Tytuł: Spektrum. Leonidy
Tytuł oryginalny: Leoniderne
Autor: Nanna Foss
Wydawnictwo: Driada
Premiera: 29 listopada 2017 r.
Seria/cykl: Spektrum, tom I

Moja ocena: 8/10 (rewelacyjna)

Oj dawno nie przeczytałam młodzieżówki, ostatnio chyba Skazę i Doskonałą Cecelii Ahern w wakacje. Wszyscy wiemy, czym cechuje się tego typu literatura - historia osadzona jest albo w wykreowanej rzeczywistości, albo w świecie dobrze nam znanym, a główna bohaterka (zwykle jest to dziewczyna) odkrywa, że wydawało jej się, że zna rzeczywistość, która ją otacza. Potem okazuje się, że oczywiście to na jej barkach spoczywa ciężar uratowania świata i zwykle dochodzą mniej lub bardziej czarne charaktery, mierzenie się z władzą, do tego to wszystko okraszone jest miłosnymi rozterkami, które mają ogromne znaczenie w normalnym życiu, a co dopiero w ekstremalnych warunkach, w jakich przyszło działać głównej bohaterce.

Po przeczytaniu opisu Leonidów pomyślałam, że ta pozycja jest inna, że warto dać jej szansę - i na szczęście nie rozczarowałam się tą lekturą :) 

No ale o co chodzi?

Emi, Alban i Linus to trójka przyjaciół, uczęszczających do jednej szkoły, lecz do różnych klas. Są zwyczajnymi nastolatkami, borykającymi się z problemami adekwatnymi do ich wieku, z tą małą różnicą, że Alban jest niewidomy. W dzieciństwie przebył zapalenie opon mózgowych, które pozostawiło po sobie taką właśnie nieprzyjemną pamiątkę. Emi uwielbia rysować i robi to naprawdę dobrze, natomiast zainteresowania ALbana i Linusa koncentrują się głównie wokół fizyki i astronautyki. Nasza trójka żyje sobie spokojnie swoim nastoletnim życiem, aż pewnej nocy Emi śni się dziwny sen. Jest on tak rzeczywisty, że dziewczyna postanawia narysować chłopaka, który pojawia się w tym śnie. Wyobraźcie sobie jej zdziwienie, gdy na następny dzień... ten chłopak pojawia się w szkole i zaczyna się uczyć, wraz z siostrą bliźniaczką, w klasie Emi. Od nowego nauczyciela dostają do wykonania ciekawy projekt, który doprowadza Emi, Albana, Linusa, bliźniaków Noa i Pi oraz Adrianę, klasową prymuskę (która jest w parze z Pi w projekcie) do domu na skraju miasteczka, w którym mieszka Karl, wybitny astrofizyk. W tym domu odgrywa się scena ze snu Emi... Do czego doprowadzą dziwny kompas, pryzmat z łańcuszka Noa, oparzenia na rękach szóstki naszych bohaterów, a które ujawniają ich niesamowite umiejętności? O tym przekonasz się, sięgając po tę książkę :)

Akcja Leonidów dzieje się w przeciągu kilku dni, choć biorąc pod uwagę okoliczności, które wychodzą na jaw pod koniec lektury, te "kilka dni" to pojęcie dość... względne ;) Tempo biegu wydarzeń jest niesamowite - co rusz pojawiają się nowe zagadki i czytelnik po prostu nie może się nudzić. Wydarzenia prezentowane są wyłącznie z perspektywy Emi, co powoduje, że wraz z głównymi bohaterami czytelnik próbuje odgadnąć, co się z nimi dzieje. Niewątpliwie bowiem umiejętności, jakie okazuje się, że posiadają nasi bohaterowie, sieją niemały zamęt w ich głowach, a przecież nic nie dzieje się bez przyczyny... Gdzieś podświadomie czujemy, że bardzo blisko czai się coś niedobrego, choć de facto w tej części autorka jedynie zarysowuje problem szóstki bohaterów, a czarny charakter występuje jedynie epizodycznie. 

Bohaterom brak jest irytującej infantylności - na szczęście! Są rozsądni, logicznie myślący, a wobec pojawiających się nowych okoliczności - prawidłowo ustawiający priorytety. Każda z postaci jest charakterystyczna i wykreowana w indywidualny sposób. Autorka nie poszła na łatwiznę w tej materii, kształtując wszystkich bohaterów "na jedno kopyto". Emi, jako narratorka, nie jest w ogóle irytująca, co często jest minusem tzw. młodzieżówek. Sam pomysł na fabułę jak dla mnie - genialny! Motyw, który wykorzystała autorka, łapie za serducho i powoduje, że u czytelnika włącza się syndrom "natychmiast-muszę-poznać-dalsze-losy-bohaterów". Jak przeczytacie Leonidy, to zrozumiecie, co mam na myśli :) Pewne wątki mocno mnie poruszyły i choć teoretycznie zostały wyjaśnione, mam nadzieję, że w kolejnych tomach autorka jeszcze do nich wróci. Kilka zaś wątków pozostało nierozwiązanych i w zwieszeniu - bardzo, ale to bardzo chciałabym natychmiast się dowiedzieć, jaki one mają wpływ na to, co spotkało głównych bohaterów. Sama historia napisana jest tak, że czytelnik dopiero dowiaduje się, do czego służy kompas, który pojawia się właściwie na samym początku książki. Apetyt na poznanie dalszej części historii jest ogromny po przewróceniu ostatniej kartki Leonidów i mam ogromną nadzieję, że już wkrótce będę mogła go zaspokoić.

Znacie Leonidy? Mam nadzieję, że chociaż trochę zachęciłam Was do sięgnięcia po tę książkę, mimo że wielu z Was stroni od młodzieżówek. Jak dla mnie Leonidy to naprawdę interesująca i nieszablonowa propozycja na interesujące spędzenie wolnego czasu. 


Za egzemplarz serdecznie dziękuję Wydawnictwu Driada.

2 komentarze:

  1. Czytałam. Pomysł rewelacyjny, ale wykonanie raczej słabe. Może źle pisze...książka raczej dla młodszego grona czytelników.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I dla młodszego i dla tego, co chciałby się "odmłodzić" :) A czemu Twoim zdaniem wykonanie słabe?

      Usuń