poniedziałek, 9 grudnia 2019

Wigilijny pech - Magdalena Kubasiewicz

Wigilijny pech - Magdalena Kubasiewicz




Tytuł: Wigilijny Pech
Autor: Magdalena Kubasiewicz
Wydawnictwo: W.A.B.
Premiera: 27 listopada 2019 r.

Moja ocena: 7/10


Ostatnio na naszym rodzimym rynku wydawniczym można zaobserwować wzrost liczby książek świątecznych. Jak dla mnie - super sprawa, uwielbiam świąteczne klimaty, także należę do osób które absolutnie nie oburzają się na premiery świąteczne pod koniec października ;) Jedną z propozycji wydawniczych w tym roku jest Wigilijny pech Magdaleny Kubasiewcz - i o ile opis może sugerować, że jest to komedia, to w moim odczuciu absolutnie tak nie jest, ale o tym za chwilę.

Diana Dąbrowska wierzy w to, że prześladuje ją wigilijny pech - wszystkie największe nieszczęścia w jej życiu wydarzyły się właśnie w tym okresie. Nie ma się więc co dziwić, że Diana (zwana DiDi) nienawidzi okresu świątecznego - zdecydowanie jej niechęć pogłębia atmosfera, jaką w tym czasie tworzą jej mama i babcia (wszystko wysprzątane na błysk, zero odpoczynku, zero spokoju). Babcia jest jeszcze dodatkowo osobą dość apodyktyczną i przekonaną, że z racji wieku wolno jej niemalże wszystko i wcale nie uważa się za wścibską czy chamską. DiDi miała niecny plan, by w tym roku czmychnąć w okresie świątecznym do ciepłych krajów, jednak jej najmłodsza siostra nieco pokrzyżowała jej plany, oświadczając, że w Boże Narodzenie bierze ślub z Witoldem, a Diana będzie najlepszą świadkową. Chcąc nie chcąc, Diana przyjeżdża na Święta do rodzinnego domu pod Krakowem, gdzie musi zmierzyć się nie tylko z własnymi problemami, ale i całej swojej rodziny.




I właśnie nagromadzenie tych problemów powoduje, że nie nazwałabym tej książki komedią. Owszem, główna bohaterka ma duże poczucie humoru, ale w sumie... cóż jej pozostało? :) Babcia postawiła sobie za życiowy cel dobrze wydać za mąż wszystkie wnuczki (tylko Diana jakoś nie chce współpracować) i jej przytyki wcale nie pomagają uporać się Dianie z własnym mętlikiem w głowie, a tutaj trzeba zgasić kilka rodzinnych pożarów. Ta ilość problemów niektórym może wydawać się przytłaczająca, ale powiem Wam, że nie wydaje mi się, by istniała jakakolwiek osoba, która nie miałaby obok siebie walizki pełnej własnych zmartwień. A DiDi jest niestety (dla niej) takim typem osobowości, na którym wszyscy polegają, a siebie stawia na samym końcu. 

Wigilijny pech wywołał we mnie dość silne emocje - wraz z główną bohaterką i jej siostrami odczuwałam niesprawiedliwość, złość, zaciskałam zęby na zachowanie otaczających je ludzi (a niby rodzina!), denerwowałam się, martwiłam o przyszłość. O tak, autorka zadbała o to, by czytelnik wczuł się w położenie głównych bohaterek i z nimi zżył. Co więcej - ma taki styl pisania, że te wszystkie wydarzenia wydają się być autentyczne, bez cienia przesady, naturalne. Bardzo mi przypadł do gustu, bo przez to książkę czyta się naprawdę szybko, ale z zaangażowaniem i zainteresowaniem.

Jak to przystało na świąteczne historie - w Wigilijnym pechu znajdziecie przesłanie i naprawdę świetne, przemyślane zakończenie - a przynajmniej mnie ono usatysfakcjonowało ;) Święta to czas, który sprzyja podsumowaniom, rozliczeniom i przemyśleniom - i ta książka zdecydowanie nakłania do zastanowienia się nad własnym życiem.

Polecam Waszej uwadze tę właśnie książkę. To ciekawa propozycja obyczajowa, nie tylko na Święta. Mam nadzieję, że dostrzeżecie w niej to, co ja ;)

A może czytaliście? Dajcie znać, jakie są Wasze wrażenia ;)